Bossa na ostro
Ostatnia aktualizacja:
28.09.2009 11:47
Wśród gości, którzy przybyli na koncert brazylijskiej gwiazdy bossa novy, znalazło się zapewne wielu miłośników raczej spokojnych, nastrojowych rytmów, którzy z mocnym jazzowym graniem nie mieli do tej pory zbyt często do czynienia.
Wśród gości, którzy przybyli na koncert brazylijskiej gwiazdy bossa novy, znalazło się zapewne wielu miłośników raczej spokojnych, nastrojowych rytmów, którzy z mocnym jazzowym graniem nie mieli do tej pory zbyt często do czynienia. Przyznam, że sam byłem mocno zaskoczony energią i gwałtownością gry Tanii Marii. Spokojne ballady i momenty sentymentalnego uniesienia stanowiły na koncercie zatytułowanym "The Brazilian Touch of Jazz" tylko jego drobną część. Co więcej brawurowe potraktowanie znanych melodii i karkołomne pasaże często przypominały mi grę awangardowej Carli Blay. Gdyby nie perkusista, którego charakterystyczna gra przywoływała skojarzenia z klimatami samby, można by w ogóle zapomnieć, że mamy do czynienia z bossa novą. A przecież na scenie można było usłyszeć takie standardy jak "Besame Mucho", "Agua de Baber", czy "Aquarela do Brasie".
Występ Tani Marii na Erze Jazzu to spełnienie marzenia szefa festiwalu Dionizego Piątkowskiego, który będzie mógł się teraz chwalić, że zaprezentował polskiej publiczności trzy legendy tego gatunku, wcześniej bowiem zaprosił Astrud Gilberto i Florę Purim. Trzecia z Brazylijek okazała się lepszą pianistką niż wokalistką, co nie umniejsza wcale jakości jej wokalu. Podczas koncertu wydawało się, że stanowi on dla niej raczej wartościowy dodatek, który umiejętnie wykorzystuje do dowolnego zmieniania nastroju, jak to w zabawny sposób tłumaczyła warszawskiej publiczności, starając się zachęcić ją do wspólnego śpiewania. Każdy temat można przecież potraktować na niezliczoną ilość sposobów. Mimo że Tani nie udało się rozkołysać niemrawych gości, to jednak pod koniec koncertu otrzymała od nich wsparcie wokalne, a zaraz później burzę oklasków, które zachęciły ją do bisowania. Maria udowodniła tym samym, że brazylijskie dotknięcie jazzu nie musi sprowadzać się wyłącznie do pościelowych kołysanek.
Petar Petrovic