W sobotę o 14 w trójkowej audycji Radiowy Dom Kultury przypomnimy występ zespołu Blonde Redhead na genewskim festiwalu La Bâtie z 15 września 2010.
Przez 17 lat kariery Blonde Redhead zdołali wypracować unikalne gitarowe brzmienie. Grupa powstała w 1993 roku w Nowym Jorku po przypadkowym spotkaniu we włoskiej restauracji bliźniaków Amadeo i Simona Pace z Japonką Kazu Makino. Nazwa zespołu pochodzi od tytułu piosenki grupy DNA, radykalnego zespołu z nowojorskiej sceny no wave z przełomu lat 70. i 80. Wydali 8 albumów, z których najwyżej cenione są "Melody of a Certain Damaged Lemons" (2000), "Misery Is a Butterfly " (2004) oraz przedostatnia "23" (2007). Najnowsza, wydana w 2010 roku, płyta grupy nazywa się "Penny Sparkle".
Istotą muzyki Blonde Redhead jest połączenie agresji i dziewczęcej zwiewności - niezwykle pomysłowe, nieco "kwaśne " melodie, hałaśliwe linie gitar oraz delikatny i neurotyczny wokal pochodzącej z Japonii Makino. Brzmienie Blonde Redhead ewoluowało przez całą historię grupy. Trio stropniowo odchodziło od bezkompromisowego, chaotycznego, rzężącego noise-rocka w stronę melodyjnego dream popu i delikatnej elektroniki.
Blonde Redhead są niewątpliwie jedną z najbardziej świadomych estetycznie grup rockowych. Momentami ma się wrażenie, że to niezwykle rzadki przypadek krytyków muzycznych, którzy nie tylko świetnie znają reguły sztuki, którą się zajmują, ale też całkiem nieźle radzą sobie z jej tworzeniem. W jednej z anglojęzycznych recenzji ostatniej płyty tria napisano: "W indie rocku jest miejsce zarówno dla innowatorów, jak i dla kuratorów. I jeśli doceniacie bardziej tych drugich, prawdopodobnie w ciągu ostatnich dekad znaleźliście czas, by posłuchać Blonde Redhead. W końcu nie każdy z nas miał możliwość bycia tam - doświadczenia z pierwszej ręki takich fenomenów jak nowojorska scena no wave (koniec lat 70.), Sonic Youth z ery nagrań dla wytwórni SST (połowa lat 80.), czy My Bloody Valentine. Jednak, jak deklarują sami Blond Redhead, "podróbka może być równie dobra " ("Fake Can Be As Good" to tytuł płyty grupy z 1997 roku – przyp. red.). Blonde Redhead zawsze starali się pilnować drzwi za którymi stajemy się cool. Będąc tego typu zespołem na pewno potraktowaliby jako komplement sugestię, że brzmią jakby mogli być z tylko jednego miejsca na Ziemi – Nowego Jorku ". Jednak ta estetyczna samoświadomość to chyba tylko złudzenie. Bo sama muzyka Blonde Redhead jest bardzo intuicyjna, a jej urok nie tak łatwy do opowiedzenia.
(kow)