Historia Hacjendy to małe "Kto jest kim" brytyjskiej muzyki pop lat 80.
Założycielem legendarnej imprezowni był Anthony Wilson - animator lokalnej sceny muzycznej, szef niezwykle wpływowej wytwórni Factory Records (dla niej nagrywai m.in. Joy Division i New Order). Pomysłodawcą miejscówki był Rob Gretton, menadżer zespołu Iana Curtisa. Funckję dyrektorów artystycznych lokalu pełnili zaś Wilson i New Order. W projektowaniu miejsca (powstałego w budynku zajmowanego przez budowniczych jachtów i magazynu, a potem kina bollywoodzkiego) brał udział Peter Saville, artysta tworzący okładki wydanictw Factory Records, obecnie zaś dyrektor artystyczny Manchesteru. Całość odbywała się pod patronatem ideologicznym francuskich sytuacjonistów - z manifestu tej radykalnej formacji lat 60. pochodzi postulat: "Trzeba wybudować Hacjendę".
Klub założony przez Tony'ego Wilsona świetnie obrazował ducha czasów. Stworzenie prężnego klubu serwującego najmodniejsze tanecze rytmy, było symbolem stopniowego przejścia sceny manchesterskiej z mrocznego post-punka końcówki lat 70. w kolorowe, hedonistyczne, roztańczone lata 80. Joy Division po śmierci Iana Curtisa przemianowali się na New Order, a gitary zaczęli zastępować syntezatorami, instrumentami klawiszowymi i automatami perkusyjnymi. W 1982 wydali swój słynny singiel, "Blue Monday", najlepiej sprzedającą się płytę 7-calową w historii. To właśnie zyski z kolejnych wydawnictw New Order pozwoliły sfinansować działalność klubu.
Początkowo lokal nastawiony był głównie na muzykę graną live. W Haciendzie zaczynało zresztą wiele legend muzyki pop. W 1983 roku The Smiths występowali tam 3-krotnie. Rok później Madonna rozpoczęła w Manchesterze swoją pierwszą brytyjską trasę koncertową - w klubie sfilmowano na potrzeby telewizji wykonanie jednego z pierwszych jej przebojów, "Holiday".
Szczyt świetności i upadek
W połowie lat 80. rozpętało się w Anglii acid-house'owe szaleństwo. W 1986 roku Hacienda stała się pierwszym klubem grającym nową muzykę taneczną, serwowaną przez didżejów. To właśnie dzięki wprowadzeniu wieczorów z muzyką house klub odmienił swój wizerunek miejsca, które przynosi wieczne straty. Imprezy house'owe stały się niezwykle popularne. Prowadzenie lokalu na taką skalę, jak 4-poziomowa Hacienda, okazało się nagle świetnym biznesem. Muzyka serwowana przez didżejów zaczęła zresztą wypierać zespoły grające koncerty.
Szczyt mody na acid-house przypadł na rok 1988. Równolegle do imprez didżejskich wykiełkował nowy styl, powstały ze zmieszania muzyki tanecznej i rockowej psychodelii, zwany madchester ("madness" oznacza szaleństwo). Manchesterskie grupy takie jak Happy Mondays i Stone Roses stały się nagle najpopularniejszymi zespołami gitarowymi na Wyspach Brytyjskich.
Jednocześnie oszałamiającą karierę na parkietach tanecznych robiły pigułki ecstacy. Był to narkotyk powodujący niezwykle przyjazne nastawienie do świata, ale jednocześnie nieumiejętne jego zażywanie mogło wywołać nawet śmierć. W 1989 roku klub zanotował pierwszy taki przypadek - z powodu przegrzania organizmu śmierć w klubie poniosła 16-letnia dziewczyna. Media nie oszczędzały acid-house'owej mody, ani prowadzących klubu. Popularność ecstacy powodowała też, że większość pieniędzy przynoszonych przez klubowiczów trafiała do dealerów. Klub znów wpadał w coraz większe tarapaty finansowe. W 1991 roku został zamknięty, a po otwarciu kilka miesięcy później funkcjonował jeszcze do 1997 roku. W tym ostatnim okresie działalności Haciendy swoją karierę rozpoczynali tam m.in. Oasis.
Z czasem ecstacy zostało zastąpione twardszymi i wywołującymi mniej pokojowy efekt używkami (za to przynoszącymi lepszy zysk). Amfetaminę czy kokainę w klubach takich jak Hacienda dystrybuowała mafia - stąd był tylko krok do większego poziomu agresji, a w końcu - strzelanin na parkiecie i przed klubem. To właśnie mieszanka ciągłych problemów finansowych i problemów z uzyskaniem licencji na prowadzenie lokalu spowodowała, że zakończył swój żywot jeden z najważniejszych i najbardziej kulturotwórczych klubów muzycznych ostatnich 30 lat.
Obejrzyj czasy świetności i zamknięcie klubu Hacienda w filmie "24 Hour Party People" Michaela Winterbottoma