Dziesięć lat przed rozpoczęciem kariery Richarda Claydermana i trzy dekady przed spektakularnymi sukcesami Vanessy Mae narodził się jeden z najciekawszych fenomenów kultury popularnej PRL. Niewykluczone, że to właśnie duetowi Marek i Wacek przypisać należy pionierskie dokonania w dziedzinie popularnego - "podrasowanego" elementami rocka, jazzu, a potem także elektroniki - wykonawstwa muzyki klasycznej. Niekwestionowana wirtuozeria dwóch gruntownie wykształconych pianistów, Marka Tomaszewskiego i Wacława Kisielewskiego, ich sceniczna charyzma, niebanalne pomysły aranżacyjne oraz wysmakowane poczucie humoru zaskarbiły im sympatię masowej publiczności w Polsce, a potem w całej Europie. Słuchacze niebywający na co dzień w filharmonii zaczęli nucić Alegretto z 17. Sonaty d-moll Beethovena czy Bolero Ravela.
Z czasem repertuar duetu uzupełniły aranżacje popularnych przebojów oraz własne kompozycje, z których największą sławę zdobyła "Melodia dla Zuzi", dedykowana córce Wacława Kisielewskiego. Niestety w 1986 roku błyskotliwą karierę pianisty przerwała po 23 latach nagła śmierć. Miał wypadek samochodowy, a starania lekarzy nie wystarczyły, by uratować życie wybitnego artysty.
Po śmierci przyjaciela Markowi Tomaszewskiemu zdarzyło się koncertować z Michelem Prezmanem jako "Marek & Michel", a nawet nagrać solową płytę "Premiere". Drastycznie jednak ograniczył występy. Obecnie mieszka w Parmain pod Paryżem i zajmuje się głównie nauką gry na fortepianie w swojej szkole improwizacji i jazzu.
20 listopada kończy 68 lat.