Szkieletem zespołu Vavamuffin były cztery osoby, teraz panowie działają w dziewięciu. - Na kolejne próby każdy przyprowadzał jakiegoś funfla, pewnie żeby było mu raźniej, i tak po linii koleżeńskiej zrobiło się nas dużo - wspomina jeden z członków zespołu, Pablo.
Pierwsza płyta zespołu nie była początkiem wspólnego grania. Vavamuffin docierali się i poznawali w trasie. - Wtedy trochę inaczej działał Internet i nie był tak mocny, więc to była jedyna szansa żeby się pokazać i zaistnieć - mówi Pablo i dodaje, że trasa koncertowa dla zespołów to naturalna droga. - Jak w Stanach. Wsiada się w półciężarówkę i jedzie grać, i u nas to gdzieś "zażarło” - dodaje muzyk.
W rozmowie z Agnieszką Szydłowską przedstawiciele zespołu, Pablo oraz Dubbista, wspominali także koncerty już po wydaniu debiutanckiej płyty. Trasy, które mocno zaskoczyły skład. - Okazało się, że koncerty były w całości sprzedane i byłem zszokowany, że do klubów ustawiały się długie kolejki po bilety - mówi Pablo. - Cieszę się, że ta popularność przyszła stosunkowo późno jeżeli chodzi o nasz wiek. Nie mieliśmy wtedy dziewiętnastu lat tylko dwadzieścia kilka, a niektórzy nawet ponad trzydzieści i to trochę pozwoliło ominąć "sodówkę” - uważa Pablo.
Dziewięć osób w zespole może być dużą dawką emocji, tarć temperamentów i pomysłów. Okazuje się, że w Vavamuffin praca to prawie sielanka. - U nas jest niestety demokracja i jeśli pojawi się coś spornego to dyskutujemy, czasem ostro, a na koniec głosujemy, bo inaczej by się nie dało - mówi Pablo. - Jest darcie szat, ale umiarkowanie - dodaje Dawid.
Okazuje się, że ten sposób świetnie działa, bo zespół wydaje już piątą płytę. W "Programie Alternatywnym" muzycy z Vavamuffin opowiadał o najnowszej, Solresol (premiera już 6 kwietnia) i intensywnej trasie koncertowej, która towarzyszy płycie (szczegóły TU) .
Zapraszamy do wysłuchania rozmowy z członkami zespołu, którzy byli gośćmi Agnieszki Szydłowskiej.