Słuchając najnowszej płyty Piotra Barona mam jeszcze w pamięci jego tegoroczne nagranie z młodzieżą z Wierba & Schmidt Quintetu pt. „The Mole People” (wyd. SJ Records,). Od razu polubiłem ten krążek. Ciepło wspominam też melancholijny, głęboki, przepełniony emocjami „Kaddish” (wyd. CelEsTis). Cóż jednak rzec o jego najnowszym dziele, zarejestrowanym na Hradczanach koncercie oddającym hołd prezydentowi Czech Vaclavovi Havlovi? Najlepsze nagranie Barona? Chyba tak. A poza tym, po raz kolejny przekonuję się, że jazz lepiej brzmi live. W szczególności, gdy muzyka zajmuje całą płytę, a każda z kompozycji to długi, rozbudowany utwór. Uduchowiona gra saksofonisty, wspaniali koledzy z zespołu. Świetne, długie, wyczerpujące solo partie pianisty Dominia Wani i kontrabasisty Macieja Adamczaka. Znakomity trębacz, nota bene syn lidera Adam. „Chrystus zmartwychwstan jest”, „Kaddish” i „Modlitwa” – każdy z tych utworów przepełniony jest duchowością, religijnymi uniesieniami – co musiało zapewne zadziwić czeską publiczność, która pewnie jak większość naszych południowych sąsiadów ma sceptyczne podejście do spraw wiary.
Leszek Kułakowski
Jeszcze nie zdążyłem się nacieszyć poprzednim krążkiem „Cantabile In G-minor”, gdy do moich rąk nakładem wydawnictwa DUX trafiła kolejna niesamowita płyta Leszka Kułakowskiego "Piano Concerto Sketches for Jazz Trio". Chociaż jazz z towarzystwem smyczków to nie nowość, wspomnijmy chociażby utwory Ptaszyna Wróblewskiego, Możdżera czy Jagodzińskiego, to jednak do tej pory nikt nie poszedł śladami Gershwina i nie stworzył jazzowego koncertu fortepianowego. Doceniam oczywiście koncerty na ten instrument Herdzina i Pawlika, ale improwizacji jest tam ociupinka. Kułakowski zaś pokazuje, że śmiało można łączyć dwa nurty i uzyskać olśniewający efekt. Jego utwór to wędrówka po jazzowych stylach i odniesieniach, a znakomicie pomysły te realizuje jego brat Bogdan. Po tym dziele otrzymujemy kolejny ciekawy utwór na trio jazzowe i orkiestrę, w jeszcze mniejszym stopniu niż pierwszy obciążony ograniczeniami nutowymi. Muzykom towarzyszy Orkiestra Symfoniczna Polskiej Filharmonii Bałtyckiej im. Fryderyka Chopina w Gdańsku pod dyrekcją Szymona Bywalca.
Grażyna Auguścik
Gdzieś na pograniczu różnych estetyk, muzyki elektronicznej, transu, muzyki filmowej, awangardy znajduje się pomysł na krążek The Intuition Orchestra. Zespołu, który nie obawia się poruszania w estetyce grożącej kiczem, czy nawet kompromitacją. Muzycy otrzymują na „Fromm” (wyd. MTJ ) porządne wsparcie wokalne w wykonaniu Grażyny Auguścik i grającego na tubie i instrumentach perkusyjnych Zdzisława Piernika. Przyznam, że nie spodziewałem się usłyszeć Auguścik w takim towarzystwie i w tak ostrej, poszarpanej atmosferze dźwięków wytwarzanych przez The Intuition Orchestra. Zespół, który jak zapewniają jego członkowie, wchodzi do studia i bez żadnych prób, dyskusji i planów nagrywa płytę. Mnie „Fromm” nie przekonuje i najzupełniej w świecie nudzi, ale wiem, że poszukiwacze niespotykanych rozwiązań będą sądzić inaczej.
Chociaż The Cracow Klezmer Band uzyskało wielką renomę i kojarzone było jako najlepsza, wraz z Kroke, grupa podróżująca pomiędzy stylistyką klezmerską, duchowością bałkańską i środkowo-europejską, a muzyką improwizowaną – zmieniło nazwę na Bester Quartet. Ta przemiana nie okazała się być jednak niczym więcej niż założeniem nowej koszulki. Muzykę na "akordeon i resztę” robią dziś najlepiej w Polsce. Jednak od dawna zespół mierzy o wiele wyżej i dąży do przebicia się na światowe salony. Tym większe brawa należą się mu za nagrany dla renomowanego Tzadik album „Metamorphoses” – to ich najbardziej dojrzała i poukładana płyta – wydaje się, że tej poprzeczki nikt wyżej przez długi czas nie zawiesi. I tym trzeba się cieszyć, zespół z Krakowa pokazuje dziś całemu światu, jak wielkie tradycje muzyczne znajdują się w tej przestrzeni muzycznej, jak wiele mamy do zaprezentowania.
Wojtek Pilichowski w pełnej krasie – w szczególności jeśli zdecydują się Państwo na zakup wersji dvd jego „Koncertu na zamku Kliczków” (wyd. Fonografika). Znajdują się na nim nie tylko najnowsze nagrania, ale także utwory z „Fair of Noise” albumu wydanego w 2010, jak i wybór kawałków ze starszych pozycji. Mocne, elektryczne brzmienie zespołu to zasługa nie tylko basu lidera (siedmiokrotnie wybieranego najlepszym polskim basistą), który udowadnia, że nie są mu obce różne muzyczne style, ale także dynamika klawiszowca Tomasza “Świerka" Świdra. Fani jazz rocka i polskiego mocnego grania będą ukontentowani. Ci, którzy go do tej pory nie słyszeli, mogą potraktować „Koncert...” jako swoiste the best artysty.
Henryk Miśkiewicz
Na poprzednim krążku wydanym przez Henryka Miśkiewicza gośćmi specjalnymi byli wokaliści: Kuba Badach i Dorota Miśkiewicz. Tym razem do współpracy zaproszony został amerykański trębacz – Michael Patches Stewart. Przez ostatnie pięć lat dzielące nas of „Full Drive 2” legendarnemu saksofoniście udało się zebrać trochę ciekawego materiału i posiłkując się kompozycjami m.in kolegów z zespołu, przedstawia nam 70 minutowe nagranie. Na „Full Drive 3”(wyd. Fonografika) dużo się dzieje, gitarzysta Marek Napiórkowski pokazuje jak swoją grą wypełniać lukę po fortepianie i rozgrzewać dęciaków. Amerykański gość świetnie partneruje obsługującego alt i sopran Miśkiewiczowi. Muzycy swobodnie oddają się budowaniu harmonii z podartych, postrzępionych dźwięków, tworzą pełne życia i barw tło pod mocniejsze wejścia lidera. Z tyłu wszystko kontroluje młody, choć już doświadczony i potrafiący brać na siebie ważne funkcje w zespole Michał Miśkiewicz. Krążek jednego z naszych najlepszych saksofonistów na pewno zostanie doceniony przez jego wiernym fanom, czy jednak muzycy przekroczą magiczną barierę i zainteresują młodsze pokolenie gustujące we współczesnych produkcjach? To pytanie pozostanie bez odpowiedzi.
Z podobnym problemem boryka się zapewne Adam Wendt, który kojarzy mi się przede wszystkim z Walk Away. To właśnie z tym zespołem osiągnął swój największy muzyczny sukces. Trzy lata temu grający na sopranie i tenorze saksofonista został nominowany do "Nagrody Polskich Melomanów" Programu III Polskiego Radia. Teraz trzymam w ręku jego najnowszy krążek „Big Beat Jazz” (wyd. Jazz Sound) wypełniony kompozycjami lidera. Muzyk stawia sobie za cel przykuć uwagę słuchacza melodyjnymi tematami, które niestety są momentami nazbyt uproszczone, stąd mogą najzwyczajniej w świecie rozczarować wytrawniejszych jazzfanów. Ci jednak, którzy lubią przede wszystkim prosty, nieskomplikowany, przewidywalny rytm powinni sięgnąć po ten krążek. Dużo zespołowi daje gra na klawiszach Przemysława Raminiaka, który ucieka co i rusz w klimaty hancockowskie, z czasów gdy Herbie fascynował się funkiem. Wendt trzyma się tego, co dobrze zna, nie wypływa na zbyt wzburzone morze. Jego kawałki są może nazbyt przewidywalne, ograniczone, ale odznaczają się dużą muzykalnością.
Olga Spasojewska