X
Szanowny Użytkowniku
25 maja 2018 roku zaczęło obowiązywać Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Zachęcamy do zapoznania się z informacjami dotyczącymi przetwarzania danych osobowych w Portalu PolskieRadio.pl
1.Administratorem Danych jest Polskie Radio S.A. z siedzibą w Warszawie, al. Niepodległości 77/85, 00-977 Warszawa.
2.W sprawach związanych z Pani/a danymi należy kontaktować się z Inspektorem Ochrony Danych, e-mail: iod@polskieradio.pl, tel. 22 645 34 03.
3.Dane osobowe będą przetwarzane w celach marketingowych na podstawie zgody.
4.Dane osobowe mogą być udostępniane wyłącznie w celu prawidłowej realizacji usług określonych w polityce prywatności.
5.Dane osobowe nie będą przekazywane poza Europejski Obszar Gospodarczy lub do organizacji międzynarodowej.
6.Dane osobowe będą przechowywane przez okres 5 lat od dezaktywacji konta, zgodnie z przepisami prawa.
7.Ma Pan/i prawo dostępu do swoich danych osobowych, ich poprawiania, przeniesienia, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania.
8.Ma Pan/i prawo do wniesienia sprzeciwu wobec dalszego przetwarzania, a w przypadku wyrażenia zgody na przetwarzanie danych osobowych do jej wycofania. Skorzystanie z prawa do cofnięcia zgody nie ma wpływu na przetwarzanie, które miało miejsce do momentu wycofania zgody.
9.Przysługuje Pani/u prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.
10.Polskie Radio S.A. informuje, że w trakcie przetwarzania danych osobowych nie są podejmowane zautomatyzowane decyzje oraz nie jest stosowane profilowanie.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz na stronach dane osobowe oraz polityka prywatności
Rozumiem
Muzyka

Astigmatic inspired by Chopin - rozmowa z Arturem Korycińskim

Ostatnia aktualizacja: 05.01.2009 14:10
"Gdy przesłaliśmy Maurice'owi Fultonowi plik z nagraniem Chopina, by sprawdzić, czy go to zainspiruje w odpowiedni sposób, zapytał wprost: - Czy naprawdę chodzi o tego faceta przynudzającego na fortepianie?".
okładka
Adam Dobrzyński: Astigmatic to słowo klucz. Z jednej strony tytuł czwartej w dorobku Krzysztofa Komedy, wydanej w 1966 roku płyty, która zmieniła polski jazz, z drugiej nazwa festiwalu muzyki elektronicznej w Płocku (od 2003 roku), ale również projektu "Astigmatic inspired by Chopin". Czy i panu owe skojarzenia wydają się tak oczywiste?

Artur Koryciński: Niewątpliwie inspiracją do nazwania festiwalu była nazwa płyty, o której zechciał pan wspomnieć. Dla mnie jako człowieka interesującego się jazzem jest to płyta niezwykle inspirująca, ważna, ale i uniwersalna przez swoją inność w porównaniu z rzeczami wówczas wydawanymi na przykład w Stanach Zjednoczonych. Tak samo chcieliśmy, by nasz festiwal był czymś wyjątkowym, prezentował muzykę współczesną z zupełnie innych perspektyw. Najnowsza kompilacja również nawiązuje do festiwalu, więc mamy naturalną konotację, czego już w sposób bezpośredni nie ma z samym Komedą.

A.D.: Panie Arturze, jest pan współtwórcą festiwalu muzyki elektronicznej "Astigmatic", działa on od 2003 roku, płyta ukazuje się w roku 2008... Proszę zdradzić, kiedy narodził się w pańskiej głowie projekt na stworzenie tak niezwykłego wydawnictwa?

A.K.: Pomysł na nagranie tej płyty pojawił się mniej więcej półtora roku temu, zresztą tyle czasu trwała nad nią praca.

A.D.: W informacjach prasowych zawarto uzasadnienie: "dystans, poczucie humoru i Chopin jako symbol otwartości, kosmopolityzmu to trzy główne atuty wydawnictwa", ale czy to nie był tylko punkt wyjścia, pretekst do zgromadzenia prawdziwej śmietanki muzyków, producentów, DJ-ów?

A.K.: Ma pan w tym nieco racji. Kluczem podejścia do Chopina było stworzenie koncepcji, która gwarantowałaby osiągnięcie pewnego rodzaju dystansu, ale i eliminowała niezmierny patos. My na początku całym tym pomysłem byliśmy przestraszeni, w tym sensie, że chcieliśmy to wszystko wiarygodnie połączyć i nie mierzyć się na poziomie muzyki klasycznej. Chcieliśmy zainspirować się Chopinem, ale bardziej jego osobowością, tym kim był, a nie co tworzył, choć i to pozostawało istotne. Naszym artystom staraliśmy się dać różne drogi dojścia do niego. Właśnie to szukanie było ciekawsze, niż powiedzenie im, by posłuchali konkretnego utworu kompozytora. Dzięki temu wiele nagrań na płycie pozbawionych jest jakichkolwiek elementów muzyki Chopina, ale często opisują to, co powiedziałem wcześniej, odbywaną drogę do niego, zakończoną sukcesem lub porażką. Taką niezbyt udaną drogę odbył Munk, czego dowodem jest jego propozycja "This is not Chopin!". Przy okazji tworzenia muzyki prosiliśmy autorów, by napisali parę zdań od siebie do książeczki towarzyszącej płycie, z której wszystkiego można się dowiedzieć.
 
A.D.: Chciałbym odwołać się do pańskiego doświadczenia. Czy odbiór Chopina na świecie jest podobny do tego, z którym my obcujemy?

A.K.: Na pewno nie, ponieważ my jako Polacy mamy wrażliwą z nim relację, a do tego traktujemy go nieraz jak pomnik narodowy. Jest to przecież jedna z najbardziej zasłużonych postaci historycznych, której wkład w sztukę jest nieoceniony. Jesteśmy też przewrażliwieni na punkcie traktowania Chopina jako Francuza, bo tak odnoszą się do niego Francuzi. Na pewno łatwiej było obcokrajowcom pracować nad swoimi utworami, ponieważ mieli odpowiedni dystans i mniejszą świadomość wagi Chopina. To było dla mnie zaskakujące. Im większa wiedza, tym większy następował paraliż w kreatywności.

A.D.: A czy nie obawia się pan krytyki melomanów, fanów twórczości Fryderyka Chopina, dla których owe "wariacje na temat" mogą być nazbyt egzotycznymi, za bardzo oddalonymi od oryginalnych i dotychczasowych interpretacji dzieł naszego kompozytora?

A.K.: Nie zrobiliśmy niczego, co mogłoby być rewolucją na rynku muzycznym. Od kilkudziesięciu lat Chopin inspiruje popkulturę, podobnie jak to ma miejsce w przypadku utworów Serge’a Gainsbourga. Nie ukrywam, że chcieliśmy bardziej trafić do ludzi otwartych muzycznie, niż mierzyć się z ortodoksyjnymi fanami muzyki klasycznej. Oczywiście jeśli dotykamy postaci Chopina, musimy i z takim odbiorcą się zetknąć, ale pamiętajmy również, że od pewnego czasu wydawcy muzyki klasycznej na świecie jako ciekawostki publikują płyty z jej dekonstrukcją. Chcieliśmy i my się w tej dziedzinie w pewnym sensie sprawdzić.
Obaw nie mam, lubię rozmawiać o muzyce, a sam jestem miłośnikiem tej arcyskomplikowanej, więc nie dzielę jej na lepszą i gorszą, tak jak nie dzielę kultury na niższą czy wyższą. Ten album jest przykładem takiej zwariowanej hybrydy muzycznej.
[----- Podzial strony -----]
A.D.: "Astigmatic - inspired by Chopin" to także melanż muzyki przyszłości z niedocenianą klasyką, próba zestawienia neo-disco, baile funk, indie, oldschool house, soul boogie, cosmic, downtempo, funk, electro. To prawie jak encyklopedia najnowszych trendów w światowej muzyce... Czy to nie był kolejny z pańskich celów? By pokazać, co zbuduje muzykę niebawem?

A.K.: Część artystów to uznani twórcy w swoich gatunkach, inni - jak nam się wydaje - świetnie się zapowiadają i lada moment zadebiutują swoimi płytami. Czy był to trafny wybór, czas pokaże. Wybieraliśmy tych, którzy wydawali nam się z astigmaticową duszą, czyli wyróżniających się specyficzną wrażliwością. Na pewno chodziło nam, by różnicować i przedstawiać różne style muzyczne, które są ekscytujące w 2008 i 2009 roku i by z nimi zmierzyć Chopina.

A.D.: Czy ktoś odmówił swojego udziału w projekcie?

A.K.: Był taki człowiek, Maurice Fulton, występował na naszym festiwalu i wydawało się, że będzie w stanie pokazać nam coś ciekawego i inspirującego. Człowiek o wieloletnim doświadczeniu, poruszający się doskonale po awangardowym jazzie aż po najróżniejsze odmiany elektroniki. Gdy przesłaliśmy mu plik z nagraniem Chopina, by sprawdzić, czy go to zainspiruje w odpowiedni sposób, zapytał wprost: - Czy naprawdę chodzi o tego faceta przynudzającego na fortepianie? Byliśmy zaskoczeni, bo była to jedyna osoba, która tak zareagowała na twórczość mistrza i zrozumieliśmy, że Maurice kompletnie nie zrozumiał naszej wizji. Ale ci, na których najbardziej nam zależało, są obecni na płycie "Astigmatic". Jest na przykład Morgan Geist, który chyba po raz pierwszy robił nagranie dla kogoś, a nie dla siebie. Zwykle robił remiksy w sensie klasycznym, a tutaj stworzył pewnego rodzaju wariację chopinowską i do tego napisał śmieszny, a nawet zgryźliwy tekst do książeczki na temat procesu tworzenia i jego braku wiary w to, co robi.

A.D.: Kosma, członek i producent Jazzanovy, Daniel Wang, Munk, The Glimmers, Amazing Clay, Krazy Baldhead, Joel Martin, znakomity polski producent muzyczny i kompozytor Maximilian Skiba to tylko część artystów zaangażowanych w projekt. Jak ich pan dobierał?

A.K.: Kluczem było to, by nasi artyści zaznajamiali się z Chopinem według swoich potrzeb. Nie narzucałem, że Krikor ma wykonać tę kompozycję, a Daniel Wang inną. Raczej były to ich suwerenne decyzje. Nie mieli odgrywać znanych etiud czy nokturnów, a często - rozumiejąc wizję artysty - stworzyć coś, co w ich rozumieniu mistrz popełniłby na ich miejscu.
Mnie zależało tylko na tym, by utwory były interesujące, by całej płyty można było posłuchać od A do Z, by była w kolejnych nagraniach pewnego rodzaju ciągłość, ale też różnorodność stylistyczna.

A.D.: Spore wrażenie wywołuje Mr. Krime z Agą Zaryan, która melorecytuje fragmenty listów Chopina w trzech językach: polskim, francuskim, angielskim. Skąd pomysł na tego typu muzyczną figurę?

A.K.: Trzeba zapytać Agę, czemu zdecydowała się sięgnąć po listy, wiem natomiast, że chodziło jej o to, by zrobić coś kompletnie innego od tego, co robi na swoich płytach. Chciała zrobić coś bardziej elektronicznego. Wiele ciepłych słów padło z jej ust w kierunku producenta krakowskiego Mr. Krime’a i to jego wybrała na człowieka, który oddali ją od jazzu i złamie jej konwencję śpiewania, wprowadzając w melorecytację.
 
A.D.: Czy wszystkie z nadesłanych nagrań możemy znaleźć na "Astigmatic", czy zostawił pan coś na "Astigmatic II"?

A.K.: Tak, wielu nagrań nie umieściliśmy na tej płycie, co jednak i tak wyklucza kontynuację naszego pomysłu. Jeśli już "Astigmatic II", to nie według przyjętej koncepcji i na pewno nie w oparciu o Fryderyka Chopina.

A.D.: Płyta to jedno, a już pojawia się chęć zetknięcia z owym projektem w bardziej otwartej, koncertowej formie. Czy macie w planach taką muzyczną ucztę?

A.K.: Jak najbardziej - i to nie jeden raz. Jesteśmy w trakcie rozmów.

A.D.: A jakie są plany odnośnie tej płyty - czy jest szansa na pokazanie jej szerokiej, światowej publiczności?

A.K.: Płyta w tej chwili ma swoją premierę dystrybucyjną na świecie. Podpisujemy właśnie kilka ekskluzywnych kontraktów na jej edycję do Francji, Belgii, Japonii i na rynki niemieckojęzyczne. Jest też szansa na wydanie limitowanej edycji krążka winylowego, a ze strony kilku wytwórni docierają do nas oferty licencyjne, czyli jest zapotrzebowanie na poszczególne kompozycje, w celu wykorzystania ich na podobnych lub składankowych płytach. To się więc już dzieje i wierzę, że będzie jeszcze więcej. Mam nadzieję, ze nasz polski wydawca i jego partnerzy również się do tego przyczynią.