X
Szanowny Użytkowniku
25 maja 2018 roku zaczęło obowiązywać Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Zachęcamy do zapoznania się z informacjami dotyczącymi przetwarzania danych osobowych w Portalu PolskieRadio.pl
1.Administratorem Danych jest Polskie Radio S.A. z siedzibą w Warszawie, al. Niepodległości 77/85, 00-977 Warszawa.
2.W sprawach związanych z Pani/a danymi należy kontaktować się z Inspektorem Ochrony Danych, e-mail: iod@polskieradio.pl, tel. 22 645 34 03.
3.Dane osobowe będą przetwarzane w celach marketingowych na podstawie zgody.
4.Dane osobowe mogą być udostępniane wyłącznie w celu prawidłowej realizacji usług określonych w polityce prywatności.
5.Dane osobowe nie będą przekazywane poza Europejski Obszar Gospodarczy lub do organizacji międzynarodowej.
6.Dane osobowe będą przechowywane przez okres 5 lat od dezaktywacji konta, zgodnie z przepisami prawa.
7.Ma Pan/i prawo dostępu do swoich danych osobowych, ich poprawiania, przeniesienia, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania.
8.Ma Pan/i prawo do wniesienia sprzeciwu wobec dalszego przetwarzania, a w przypadku wyrażenia zgody na przetwarzanie danych osobowych do jej wycofania. Skorzystanie z prawa do cofnięcia zgody nie ma wpływu na przetwarzanie, które miało miejsce do momentu wycofania zgody.
9.Przysługuje Pani/u prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.
10.Polskie Radio S.A. informuje, że w trakcie przetwarzania danych osobowych nie są podejmowane zautomatyzowane decyzje oraz nie jest stosowane profilowanie.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz na stronach dane osobowe oraz polityka prywatności
Rozumiem
Muzyka

Planet Luc

Ostatnia aktualizacja: 17.09.2009 12:20
"Już przede mną dawno temu wymyślono bardzo prostą, ale jakże ważną w społeczeństwie zasadę, według której dobro wysłane do drugiej osoby w tej samej ilości, a może nawet zwielokrotnionej, powróci do ciebie. Podobnie jest ze złem".
Adam Dobrzyński: Planet Luc to niezwykłe czterowarstwowe wydawnictwo - składa się z płyty, książki, filmu oraz grafiki. Wydawnictwu towarzyszy również sześcioodcinkowy parafabularny wideoklip - tego jeszcze w Polsce nie było. Zanim jednak porozmawiamy o założeniach tego artystycznego miszmaszu, chciałbym dotknąć innej sfery - filozofii - mówisz, że szczęście jest kwestią przyjętej i zaakceptowanej duchowo filozofii. Jakiej?

L.U.C.: Trochę tego było. Myślę, że jest to mieszanka tych wszystkich epikureizmów, cynizmów, stoicyzmów. Tak naprawdę nie jestem jakimś wielkim znawcą filozofii, to jest po prostu moja prywatna filozofia dystansu – tak to nazywam. Cała płyta w warstwie tekstowej zmierza do krainy Witu, która jest oczywiście trochę przerysowaną idyllą. O tym mówi film, o tym mówi druga część płyty i do tego nawiązuje wspomniany przez ciebie sześcioodcinkowy klip. Jak dla mnie, jest to myśl oparta na dystansie do życia, do problemów, z jakimi się spotykamy, a chodzi o to, by móc sobie w duchu powiedzieć, że jest się szczęśliwym człowiekiem. Trzeba umieć się skupiać na drobnych szczęściach – o czym mówi filozofia trzeciego palca w lewej nodze. To jednak nie może nas zablokować przed złem, które nas otacza, nadal powinniśmy na nie reagować.

A.D.: Najpierw kilka słów o płycie. Podzieliłeś ją na dwa akty - przybliż je czytelnikom portalu, co zawierają...

L.U.C.: Płyta funkcjonuje jako wspomniana podróż. Pierwszy akt to tak zwany Sztampoland. Tworzę w formie tak zwanych przebudzeń, które wyjaśniam w książce. Obieram sobie jakieś stanowisko oraz rolę i z tego obranego punktu widzenia opowiadam swoją historię. Tu konkretnie mówię o Polsce jako młody Polak, który chciałby robić to, co potrafi robić najlepiej, ale jest to trudne jak rozgrywka w szachy z Kasparowem. Codziennie rzucane są nam pod nogi kłody wynikające, najogólniej mówiąc, z wzajemnego braku szacunku. Nazywam to Soviet Mental, czyli pozostałości systemu, w którym przecież większość trzydziestolatków również się wychowywała. To był system mający na celu wyplewić z nas wszystko co polskie, poczynając od inteligencji, wzajemnego szanowania się przez tożsamość narodową. To były wszelkie działania, które miały na celu uczynić nas gorszymi, a przez te dalekosiężne działania teraz nadal cierpimy. I o tym jest pierwsza część płyty. O sztuce, popkulturze, show-biznesie, tu wszędzie unosi się smrodek PRL-u – dlatego w teledysku biegam z odświeżaczem (śmiech)... Z tej krainy realnej, naszej - bo przecież w niej żyjemy - przenosimy się do krainy Witu, to jest w zasadzie próba jej wykreowania, a dedykowana jest każdemu Polakowi. Stąd zresztą ten napis "by każdy Polak miał swe Witu, krainę mitu, gdzie nic nie jest do kitu". To jest ta kraina, gdzie uczymy się myśleć abstrakcyjnie, uczymy się też myśleć o sobie nawzajem. Jest to kraina szacunku, uśmiechu, gdzie nie ma miejsca na złowrogie spojrzenia. I stąd podział na te dwie krainy, nawet z punktu widzenia muzycznego, ta pierwsza jest bardziej mglista, mroczna i depresyjna, zaś druga w całości oparta na samplach z bajek, kolorowa i dodatkowo ozdobiona cyklem "Poczytaj mi Mamo", czyli zbiorem bajek pokolenia, które notabene jest zniszczone tym systemem.

A.D.: Dla mnie w sposób ewidentny odnosisz się w tekstach do twórczości Witolda Gombrowicza i jego "Iwony, księżniczki Burgunda", ale może w sposób wręcz dosłowny do "Ferdydurke". Czy groteska jest twoją ulubioną formą słownego przekazu?

L.U.C.: Faktycznie. Będąc jeszcze w szkole średniej, ten rodzaj literatury, czyli groteska, absurd, do tego Gombrowicz czy Witkacy były postaciami, które bardziej mnie pociągały, ale też wielu innych - powiedzmy wrażliwych - twórców było mi bliskich. Nie, że byłem w jakiś szczególny sposób rozkochany w poezji, czasem łapałem się na tym, że były to utwory dla mnie za trudne, nie potrafiłem ich w odpowiedni sposób zgłębić, ale oczywiście absurd  i groteska i specyficzny humor Monty Pythona to jest coś, co kocham i co jest dziś we mnie. Lubię tym szafować, mieszając z prawdą i do tego bolesną. O tym jest głównie książka, zawierająca w sobie absurdalnie groteskowe opowieści, nagle złamane takimi prawdziwymi odniesieniami do rzeczywistości.[----- Podzial strony -----]A.D.: Co w tym wykreowanym świecie jest najprawdziwsze?

L.U.C.: Dobre pytanie. W wykreowanym - bo Sztampoland jest prawdziwym światem - najprawdziwsze jest... słońce. Co ciekawe, klip kręciliśmy w bardzo pochmurny dzień, zatem słońce musieliśmy potem do niego nawet dorabiać. To może być pewnego rodzaju anegdotą na prawdziwe życie, w którym trzeba czasem umieć dorobić sobie słońce. Najprawdziwsza jest też energia, uśmiech i pozytywne klimaty, jakie włożyłem w to wszystko. Myślę, że energocyrkulacja jest prawdziwa, a więc założenie, że wysłana energia i czyny wracają do nas.

A.D.: Grafika doskonale współgra z książką "Odpowiedzi, do których nie ma pytań" i - parafrazując nazwę popularnej serii dla dzieci "Poczytaj mi mamo"- zapraszasz do "Poczytaj mi Lucu". Jakie mogą być odpowiedzi do nieistniejących pytań? Pytań, zdaje się, retorycznych...

L.U.C.: Są to odpowiedzi na pytania, których nie ma, bo nikt nie zadał sobie tyle trudu, by myśleć abstrakcyjnie. Mało kto wie, że można zasadzić rutinoscorbin. W filmie znajdujesz dokładną odpowiedź, jak to zrobić. Dowiadujemy się też, kto kradnie tlen z polskich parków i wiele innych anegdot, które porywają nas od przyziemnych problemów. Płyta natomiast zawiera odpowiedzi, na które są pytania, jest tam masa odpowiedzi, o które ludzie nawet często mnie pytają. "Wiesz L.U.C., chciałbym cię zapytać, czemu w takim a takim radiu grają coś tak beznadziejnego" – i na płycie znajdziesz na te i wiele innych pytań odpowiedzi. Dlaczego nasza popkultura jest właśnie taka. Owszem, moje sądy mogą być błędne, nie jestem żadnym wykładowcą czy doktorantem popkultury, ale jakąś wiedzę o niej mam i dzielę się nią na tej płycie. To po prostu moje zdanie.

A.D.: Twoje dzieło to przeciwstawienie się, bardziej bunt w stosunku do rzeczywistości. Nazywasz ją Soviet Mental. Zrozumienie samego siebie, metod postępowania, znalezienia w sobie dystansu do świata ma nas zaprowadzić do wyimaginowanego Witu. Czym jest ta kreacja?

L.U.C.: Dla mnie jest to po prostu filozofia. Ona tworzy podstawę dla Witu, krainy mitu, gdzie nic nie jest do kitu. Oto esencja odpowiedzi na to pytanie. Nasz lepszy świat, na który każdy człowiek zasłużył i powinien go mieć. Chciałbym, by była to baza energetyczna, z której korzystamy po serii kopnięć, które dostajemy w życiu. Uczymy się też, by ich nie odwzajemniać. Na płycie jest bowiem też mowa o wspomnianej energocyrkulacji. Już przede mną dawno temu wymyślono bardzo prostą, ale jakże ważną w społeczeństwie zasadę, według której dobro wysłane do drugiej osoby w tej samej ilości, a może nawet zwielokrotnionej, powróci do ciebie. Podobnie jest ze złem.