Choć w środowisku muzyków od dawna panuje przekonanie, że nagrywanie płyt na tzw. "setkę," czyli że wszyscy członkowie grupy grają w studiu jednocześnie, ma w sobie nieuchwytny klimat i energię, to mało kto decyduje się na ten krok. "Setka", dawniej jedyna metoda nagrywania, wymaga od muzyków zgrania. Błąd jednego z nich niweczy trud całego zespołu.
Obecnie normą przy nagrywaniu płyt jest, iż każdy instrument nagrywa po kolei i dopiero później w komputerze realizator składa wszystkie dźwięki w jedną piosenkę.
- Pracując z wybitnymi muzykami uświadomiłem sobie, że wszyscy w tej chwili posługujemy się pro toolsami, urządzeniami komputerowymi w studiu, edytujemy wszystko. Nagrywa się jedną frazkę i potem się ją stroi, poprawia i jest w tym coś obrzydliwego – opowiadał Zbigniewowi Krajewskiemu, Wojciech Waglewski.
Jego najnowsza płyta, jest zaprzeczeniem takiego podejścia do rejestrowania muzyki. Nagrywany w studiu znanego ze Ścianki Macieja Cieślaka album "Wszyscy muzycy to wojownicy” brzmi brudno i surowo, zawiera nawet drobne niedociągnięcia.
- W którymś momencie sobie uświadomiłem, że to, że muzyk się pomyli, że powtórki się od siebie różnią, że to jest grane nierówno to jest cała humanistyczna część sztuczki zwanej muzyką rozrywkową – tłumaczył w Jedynce lider Voo Voo.
Poprawki przy okazji nagrywania albumu uniemożlił fakt, iż muzycy całą muzykę rejestrowali na magnetofonie szpulowym, z pominięciem komputera. Na taśmie utwór zapisuje się od razu w takiej wersji w jakiej został zagrany przez muzyków.
- Poczułem wzruszenie gdy usłyszałem dźwięk przewijanej taśmy – wspominał Waglewski.
Aby posłuchać opowieści muzyka o nagrywania płyty "Wszyscy muzycy to wojownicy" wystarczy kliknąć w ikonę dźwięku w boksie "Posłuchaj".
bch