X
Szanowny Użytkowniku
25 maja 2018 roku zaczęło obowiązywać Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Zachęcamy do zapoznania się z informacjami dotyczącymi przetwarzania danych osobowych w Portalu PolskieRadio.pl
1.Administratorem Danych jest Polskie Radio S.A. z siedzibą w Warszawie, al. Niepodległości 77/85, 00-977 Warszawa.
2.W sprawach związanych z Pani/a danymi należy kontaktować się z Inspektorem Ochrony Danych, e-mail: iod@polskieradio.pl, tel. 22 645 34 03.
3.Dane osobowe będą przetwarzane w celach marketingowych na podstawie zgody.
4.Dane osobowe mogą być udostępniane wyłącznie w celu prawidłowej realizacji usług określonych w polityce prywatności.
5.Dane osobowe nie będą przekazywane poza Europejski Obszar Gospodarczy lub do organizacji międzynarodowej.
6.Dane osobowe będą przechowywane przez okres 5 lat od dezaktywacji konta, zgodnie z przepisami prawa.
7.Ma Pan/i prawo dostępu do swoich danych osobowych, ich poprawiania, przeniesienia, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania.
8.Ma Pan/i prawo do wniesienia sprzeciwu wobec dalszego przetwarzania, a w przypadku wyrażenia zgody na przetwarzanie danych osobowych do jej wycofania. Skorzystanie z prawa do cofnięcia zgody nie ma wpływu na przetwarzanie, które miało miejsce do momentu wycofania zgody.
9.Przysługuje Pani/u prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.
10.Polskie Radio S.A. informuje, że w trakcie przetwarzania danych osobowych nie są podejmowane zautomatyzowane decyzje oraz nie jest stosowane profilowanie.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz na stronach dane osobowe oraz polityka prywatności
Rozumiem
Muzyka

Lee Konitz: król awangardy i standardów

Ostatnia aktualizacja: 23.02.2011 13:15
Palił trawę z Louisem Armstrongiem, uczył się od Lenniego Tristano i udzielał lekcji Milesowi Davisowi. 84-letni nestor nowoczesnego jazzu jest w dobrej formie, wciąż koncertuje i pomieszkuje pod Jelenią Górą.
Audio

Miał 22 lata, gdy wziął udział w nagraniu przełomowego albumu "Birth of the Cool" Milesa Davisa. Nie przez przypadek uznawany jest za jednego z pionierów cool jazzu, choć sam sceptycznie odnosi się do tej kategorii. - Wielu ludzi mówiło wtedy o jazzie granym przez czarnoskórych "hot", a przez białych "cool".To była bardziej rozróżnienie kulturowe niż czysto muzyczne - wspomina Lee Konitz. - Mi "cool" kojarzyło się z intensywnością bez teatralnych gestów. Ale w tym sensie "cool" bywał Louis Armstrong.

Próby zaklasyfikowania wybitnego saksofonisty skazane są raczej na porażkę. Dziś powołują się na niego równie chętnie awangardziści i konserwatyści. Koonitz dystansuje się od obku ekstremów, pierwsze krytykując za zgiełki, drugie - za egocentryzm i solomanię. John Zorn, który od lat podziwia Koonitza, namówił go kiedyś do wydania płyty w ramach swojej serii "Radykalna kultura żydowska" (młody Lee przeszedł Bar micwę). Ale nagrania, które otrzymał okazały się ani wystarczająco "żydowskie" ani tym bardziej "radykalne". 

84-letni Konitz przyznaje, że wciąż najbardziej lubi grać standardy. Niektóre z nich, jak "All The Things You Are", nagrywał już kilkadziesiąt razy i za każdym razem brzmiały one zupełnie inaczej. Zarazem jednak otwarcie przypisuje sobie współautorstwo pierwszej płyty free-jazzowej. Chodzi o album "Intition" Lenniego Tristano z 1949 roku, który z jednej strony nie przekraczał ram tonalności, z drugiej zaś - oparty był na czysto intuicyjnym muzykowaniu, bez przygotowanych uprzednio kompozycji czy choćby tematów.

Wybitny saksofnista był bez wątpienia nie tylko świadkiem, lecz także czynnym uczestnikiem największym przełomów w dziejach jazzu. Swój pierwszy saksofon - kupiony w latach 40. za 150 dolarów, dziś wyceniany na stukrotnie większą kwotę - pożyczał Charliemu Parkerowi. Z Louisem Armstrongiem wypalił kiedyś skręta marihuany o grubości cygara: - Myślałem, że nie dotrę wtedy do sceny...

Konitz ma dziś zresztą własne, często nieortodokysjne spojrzenie na jazzową historiografię. Krytykuje rozwlekłość solówek Johna Coltrane'a, a natchnioną ignorancję Ornette'a Colemana nauczył się doceniać po wielu latach. Wysokie miejsce zajmuje w jego prywtnej hierarchii Miles Davis, choć raczej ten wcześniejszy: - Straciłem do niego serce, gdy zajął się ściemnioną muzyką i zaczął te dziwne przebieranki.

84-letni Koonitz pozostaje wierny standardom oraz idei spontanicznej improwizacji, a przede wszystkim - sobie. Z dala od medialnego zgiełku spędza jesień życia w Kolonii i Nowym Jorku oraz, rzadziej, na Dolnym Śląsku, gdzie urodziła się kiedyś jego żona.

Aby posłuchać rozmowy Janusza Jabłońskiego i Tomasza Gregorczyka z Lee Konitzem, wystarczy kliknąć ikonę dźwięku "Lee Konitz: król awangardy i standardów" w boksie "Posłuchaj" po prawej stronie.

Czytaj także

Rozmowy improwizowane: O religii i duchowości w muzyce

Ostatnia aktualizacja: 12.04.2009 19:09
12 kwietnia 2009, godz. 22:00
rozwiń zwiń
Czytaj także

Jazz o świtaniu: Zapomniane arcydzieła jazzu

Ostatnia aktualizacja: 05.11.2007 15:00
Zaprasza Michał Karłowski
rozwiń zwiń