Breakout powstał w 1968 roku na gruzach popularnego bigbeatowego zespołu Blackout, pamiętanego do dziś głównie za sprawą wykonywanego przez Stanisława Guzka (później przyjął pseudonim Stan Borys) wielkiego przeboju "Anna". Po odejściu tego wokalisty nową nazwę i opiekę zaproponował grupie ojciec polskiego big beatu Franciszek Walicki. Z jego inicjatywy Breakout już na początku swojej kariery wyjechał na 5-miesięczne tournee do Holandii. Tam muzycy zetknęli się z czołówką światowego rocka, dostając między innymi propozycję zagrania wspólnej trasy z Led Zeppelin. Miast jednak ruszyć na podbój świata, zespół postanowił wrócić do Polski. Zaopatrzony w nową aparaturę nagłaśniającą rozpoczął twórczy ferment na naszej estradzie. Wydany w 1969 roku longplay "Na drugim brzegu tęczy" był jeszcze kompromisem między big beatem a awangardowym rockiem, mieszanką różnych stylów. Znalazł się na nim przyozdobiony ludową koronką radiowy szlagier "Gdybyś kochał, hej", knajpiane tango "Po ten księżyc złoty" oraz mocny, inspirowany Hendriksem "Poszłabym za tobą". Jazzowego sznytu przydały płycie saksofonowe sola Włodzimierza Nahornego.
ZAKAZANE... WŁOSY?
Piosenki trafiły na radiowe listy przebojów, zaś sam zespół dostał zaproszenie do Opola. Występ na festiwalu w 1969 roku wywołał pewną konsternację. Muzycy wbrew nakazowi nie schowali swoich długich włosów, co sprawiło, iż w relacji telewizyjnej pokazano jedynie wokalistkę Mirę Kubasińską, będącą ówcześnie żoną lidera Breakoutu Tadeusza Nalepy. Sensację wywołał taniec Miry, która w fioletowym świetle wykonywała dziwne jak na gust starszej publiczności ruchy. Wszystko to sprawiło, iż do zespołu przylgnęły etykietki niepokornych i ulubionej kapeli narkomanów. Całości dopełnił zagraniczny epizod wyjazdowy, który dodał grupie tajemniczości, ale też sprawił, iż ta na długo zniknęła z radia i telewizji.
UNDERGROUNDOWA ARMIA NALEPY
Breakout znalazł się w muzycznym undergroundzie i z miejsca został otoczony młodzieżowym kultem, Nalepa stał się prawdziwym idolem.
- Przyszła do mnie delegacja młodych ludzi z ogromną gromnicą rzeźbioną w motywy muzyczne. Walnęli przede mną na kolana, gdy wysiadaliśmy z autobusu. Mieli przygotowany jakiś wiersz na mój temat. Pięknie go powiedzieli. Dostałem dreszczy - wspominał w wywiadzie udzielonym Wiesławowi Królikowskiemu lider Breakoutu.
Grupa odpłaciła się za to uwielbienie kolejnymi udanymi albumami. Nagrana w 1970 roku z wybitnym instrumentalistą Józefem Skrzekiem płyta "70a" podryfowała w kierunku bluesa, docierając do niego na wydanym rok później albumie "Blues". Płyta została ochrzczona mianem pierwszej polskiej bluesowej płyty. Gorzkie teksty rzeszowskiego poety Bogdana Loebla, będącego stałym kierownikiem literackim Breakoutu w połączeniu z mrocznymi kompozycjami Nalepy przyniosły piosenki tak charakterystyczne jak "Oni zaraz przyjdą tu" czy będący pokoleniowym hymnem utwór "Kiedy byłem małym chłopcem".
MIRA W CIENIU BLUESA
Na "Bluesie" wszystkie kompozycje zaśpiewał Nalepa. Mira, która nie czuła się najlepiej w takim repertuarze usunęła się w cień. Od tego momentu Nalepa stał się głównym wokalistą Breakoutu. Muzyk jednocześnie pisał piosenki na solowe płyty Miry. Po latach jej druga płyta "Ogień", która w swoim czasie przeszła bez echa, została zrehabilitowana i uznana za jedną z najważniejszych płyt w historii polskiego rocka. Tymczasem Nalepa z przeżywającym nieustanne rotacje personalne Breakoutem (przewinęła się przez niego czołówka polskich muzyków z Dariuszem Kozakiewiczem, Janem Borysewiczem i Ireneuszem Dudkiem na czele) kontynuował bluesową historię. Powstały kolejne kanoniczne dla tego gatunku pozycje, takie jak album "Karate" (1972) czy "Kamienie" (1974). Na drugim z nich znalazła się wspaniała transowa pieśń "Modlitwa", będącą gorzką rozmową człowieka z Bogiem. W późniejszej karierze grupy utwór ten ze względu na wielość zwrotek i problemy Nalepy z ich zapamiętaniem nie był zbyt często wykonywany. Dlatego tym większy efekt wywołało, gdy w 1992 roku w trakcie uroczystego koncertu w Operze Leśnej w Sopocie na bis zespół zagrał natchnioną, ponad 8-minutową wersję tej pieśni.
KONCERT W CENIE INDEKSU
W drugiej połowie lat 70. tracąca popularność w kraju grupa zaczęła regularnie wyjeżdżać na trasy po ZSRR. Ze względu na brzmienie, jak i swoje wcześniejsze zachodnie wojaże Breakout w przyjmowany był tam prawie jak amerykańska kapela. Z jednej strony to przyciągało, z drugiej nastręczało zespołowi kłopotów. Władze jednej z uczelni w Charkowie zagroziły swoim studentom, iż udział w koncercie Breakoutu będzie równoznaczny ze skreśleniem z listy studentów. Mimo tych obostrzeń na radzieckie koncerty grupy waliły tłumy. Popularność w ZSRR przełożyła się na propozycję nagrania przed olimpiadą w Moskwie w 1980 płyty poświęconej idei olimpijskiej. Oprócz Nalepy, do udziału w projekcie zaproszeni zostali Andrzej Zieliński ze Skaldów i Romuald Lipko z Budki Suflera. W efekcie powstał album zatytułowany "Żagiel ziemi", który jednak na skutek niedogadania się ze stroną rosyjską nie odniósł spodziewanego sukcesu komercyjnego. Album ten okazał się ostatnią płytą w dorobku grupy, ostatnią też, na której zaśpiewała Mira Kubasińska. W 1980 Nalepa rozwiódł się ze swoją śpiewającą żoną, zaś rok później zagrał ostatnią trasę pod szyldem Breakout. Dalszą karierę kontynuował już pod swoim nazwiskiem, do starej nazwy wracając jedynie przy okazji okolicznościowych koncertów.
PAMIĘĆ WCIĄŻ ŻYWA
Dziś, pomimo iż piosenek Breakoutu możemy słuchać już tylko z płyt, Mira Kubasińska zmarła w 2005 roku zaś Tadeusz Nalepa w 2007, szczęśliwie muzyka tego legendarnego zespołu przetrwała próbę czasu. Świadczą o tym liczne festiwale poświęcone pamięci liderów grupy jak i fakt częstego kowerowania ich piosenek przez młode zespoły. W 2005 roku popularna rockowa grupa Homo Twist na swej płycie "Demonologic" sięgnęła po utwór z "Bluesa" "Oni zaraz przyjdą tu", chcąc w ten sposób oddać hołd pionierom blues rocka w Polsce. Bez muzyki Breakoutu historia tego gatunku byłaby zdecydowanie uboższa.