Minęło prawie pięć lat od ukazania się ostatniego studyjnego albumu Seala. W międzyczasie, aby publiczność nie zapomniała o istnieniu artysty, wydawane były krążki koncertowe. Przyszedł jednak czas na zdecydowany powrót i tak oto powstał "System", piąta płyta w studyjnym dorobku tego brytyjskiego wykonawcy.
Nie da się ukryć, że na tym krążku Seal wraca do korzeni, które zapuścił na swoim pierwszym albumie z 1991 roku. Tam w klimatach disco wspierał go Adamski, dzięki któremu Seal z kawałkiem "Killer" znalazł się na szczycie i miał otwartą drogę do światowej kariery. Tym razem sprawcą elektronicznych beatów jest nie kto inny jak Stuart Price, który przyczynił się do sukcesów Missy Elliott, Gwen Stefani czy "Confessions On A Dancefloor" Madonny.
Połączenie nowoczesnych dźwięków z lekko zachrypniętym, typowo balladowym głosem Seala ma różne skutki. Bezsprzecznym hitem jest singlowy "Amazing", który został nominowany do nagrody Grammy. Na "System" mamy jego dwie równie dobre wersje. W podobnym klimacie łatwo wpadających w ucho beatów utrzymany jest "Just Like Before", "Loaded" czy rozpoczynający album "If It’s In My Mind, It’s On My Face" momentami przypominający Jamiroquai. Mimo nowej aranżacji Seal nie zawiódł też fanów jego akustycznego brzmienia. W kawałku "Rolling" powraca ze swoim idealnym balladowym wykonaniem oraz "prawdziwymi" instrumentami – skutek wprost niesamowity. Na szczególną uwagę zasługuje także utwór "Wedding Day" wykonany w duecie z piękną małżonką Heidi Klum. Kawałek bardzo klimatyczny, wydaje się być prywatnym wyznaniem miłości Seala i dzięki "słowiczemu" śpiewowi Heidi jest bardzo kobiecy.
Wydając "System", Seal wiedzia, co robi, bo bardzo sprawnie wpisał się w powracający nurt muzyki disco. Jednak pięć zasługujących na uznanie dyskotekowych kawałków z 11 znajdujących się na płycie to trochę za mało, aby uznać ją za udane wydawnictwo. Miłośnicy dance’owych rytmów i wpadających w ucho beatów będą z "Systemu" naprawdę zadowoleni, ale prawdziwi fani Seala mogą mieć mu za złe tą "lekką" formę. Barwa Seala stworzona jest do soulowych wykonań i momentami nie radzi sobie z elektronicznym podkładem. Słowem – nie jest "amazing".
(magwer)