Koniec roku to czas, kiedy melomani na co dzień zagubieni w zalewie nowych płyt na chwilę odzyskują poczucie porządku i orientacji. To wtedy, każdy szanujący się magazyn muzyczny dokonuje pomocniczych podsumowań i zestawień rówieśniczych albumów odsiewając ziarno od plew, tworząc przewodniki płytowe w których odbijają się najważniejsze trendy i zjawiska danego cyklu wydawniczego.
W tym roku krytycy i dziennikarze mają wyjątkowo dużo pracy gdyż oprócz tworzenia tradycyjnych, corocznych list najlepszych płyt, stoją przed niebagatelnym zadaniem podsumowania pierwszej dekady XXI wieku. Na chwilę przed wysypem zestawień szumnie tytułowanych jako "The Best Of" zapraszamy do zapoznania się ze szczególną 'dziesiątką' Jacka Hawryluka i Bartka Chacińskiego.
Dziennikarze Polskiego Radia przez cały rok podsumowywali roczniki z dziewiątką na końcu. Kolejno, najlepszą płytą roku 1969 został album grupy White Noise - "An electric Storm", płytą roku 1979 album "London Calling" grupy The Clash, zaś zwycięzcą roku 1989 płyta "Doolittle" grupy Pixies.
Czołową dziesiątkę roku 1999 Jacek Hawryluk i Bartek Chaciński przedstawili w programie HCH w Trójce, uprzednio nakreślając ramy tego co się działo w muzyce równo dekadę temu.
10. Mogwai – Come On Die Young (Chemikal Underground)
Druga płyta w dorobku szkockiego kwintetu z Glasgow. Następca "Young Team", krążka, który posłużył jako zaczyn na post rockową modę, w swoim czasie był postrzegany w kategoriach nie do końca spełnionej nadziei i dowodu na szybkie wyczerpanie się gatunkowej formuły.
9. Smog - Knock Knock (Domino)
Majstersztyk w dorobku Billa Callahana, amerykańskiego songwritera, który zdobył uznanie na początku lat 90. swoimi nagrywanymi na 4 śladowym magnetofonie płytami domowej roboty. Album został nagrany wspólnie z Jimem O'Rourke.
8. Coil - Music to play in the dark vol.1 (Chalice)
Coil to nieistniejący już brytyjski duet producentów, który zaczynał od nagrywania psychodelicznych, industrialnych płyt i soundtracków do filmów, m.in. do słynnego horroru "Hellraiser". Płyta z 1999 roku w historii zespołu określana jest przewrotnie jako przejście z muzyki słonecznej na księżycową.
7. Low - Secret Name (Kranky)
Liderujące grupie małżeństwo mormonów Alan Sparhawk i Mimi Parker od 1994 roku konsekwentnie na kolejnych albumach tworzy dostojną atmosferę, w piosenkach nie uciekając od rozważań na temat duchowej kondycji współczesnego człowieka. Płytą "Secret Name" potwierdzili swoje pretensje do tytułu "najwolniejszego zespołu świata".
6. Sigur Rós – Agaetis byrjun (FatCat/PIAS)
Tytuł drugiego albumu Islandczyków, tłumaczony jako, "Dobry Początek", okazał się dla nich proroczy. Płyta odniosła międzynarodowy sukces komercyjny, zachwycając swym lodowcowym brzmieniem i przyczyniając się do zwiększenia liczby chętnych do odwiedzenia wyspy gejzerów.
5. Tom Waits - Mule Variations (Anti-)
Wydany po 7-letniej przerwie w studyjnej dyskografii Waitsa "Mule Variation" zgarnął nagrodę Grammy dla najlepszej współczesnej płyty z folkiem w roku 1999. Na płycie znalazł się też jeden z niewielu przebojów w karierze artysty, utwór "Hold on".
4. Jim O'Rourke – Eureka (Drag City)
Amerykański muzyk i producent to człowiek drugiego planu, bardziej znany ze swojej współpracy z gwiazdami sceny alternatywnej, niż jako odrębny twórca. Warto jednak pamiętać, że O'Rourke współodpowiedzialny za brzmienia płyt Sonic Youth, Joanny Newsom czy Wilco ma na koncie wiele znakomitych krążków podpisanych własnym nazwiskiem.
3. The Magnetic Fields – 69 Love Songs (Merge)
Epokowe dzieło Stephina Merritta, który na trzypłytowym wydawnictwie w 69 piosenkach - historyjkach przedstawił swoją koncepcję miłości. Obliczony początkowo na 100 piosenek album, który miał być wystawiany w formie rewii, zawiera więcej potencjalnych przebojów niż składanki wydawane tuż przed 14 lutego.
2. The Flaming Lips - The Soft Bulletin (Warner)
Album uważany za amerykańską odpowiedź na "OK Computer" Radiohead i następcę "Pet Sounds" grupy Beach Boys. Psychodeliczny kwartet z Oklahomy na tej płycie upopowił nieco swoje brzmienie i nadał mu symfonicznego rozmachu. "The Soft Bulletin" to jeden z landmarków lat 90.
1. Bonnie „Prince” Billy – I See A Darkness (Domino)
Szósty album w dorobku Willa Oldhama, a pierwszy na którym podpisał się nowym pseudonimem. Śpiewak z Apallahów oczarował świat swym przejmującym głosem i gorzką, ale nie pozbawioną ciepła poezją, w której bezlitośnie przypominał o przemijalności rzeczy.