Z siłą żywiołów warszawscy heavy folkowcy w krótkim czasie wybili się na jeden z czołowych zespołów ludowego nurtu muzycznego, zgarniając po drodze kilka prestiżowych nagród i przyciągając na koncerty zarówno fanów folku, metalu, jak i punk rocka.
Nic dziwnego. Wydany nakładem, kojarzonego dotąd głównie z reggae Karrot Kommando debiutancki album "Nowa ex-tradycja" to pierwsza na polskiej scenie tak odważna próba wyeksponowania mrocznych aspektów ludowej tradycji i nadania folkowym melodiom ciężaru niemalże metalowego. Efekt ten muzycy uzyskali, zagęszczając wygrywane na archaicznych instrumentach, drapieżne tematy masywnym, przesterowującym się basem. Swoje robią plemienne bębny, które w nakręcaniu transowości osiągają niekiedy jak np. w dzikiej "Czarodzielnicy" czy "Epopei wandalskiej" intensywność techno beatu, sprawiając, że całość brzmi niczym wariacja na temat: "dyskoteka w czasach Mieszka I".
Romantyczna fascynacja średniowieczem i mitologią słowiańską znalazła wyraz również w wyśpiewywanych mocnymi głosami Izabeli Byry i Anny Piotrowskiej tekstach. Stylizowane na ludowe, głównie autorskie piosenki (choć zdarzają się też covery tradycyjnych pieśni) ożywiają świat zamieszkały przez topielice, demoniczne dybuki i lubieżne panny tańczące w noc Kupały na leśnej polanie.
Przyjmując tę formułę, Żywiołak nie ograniczył się jedynie do zabawy w straszne opowieści, ale zgodnie z ludowymi prawidłami poutykał w nich uniwersalne mądrości, czego najlepszym przykładem jakże aktualna pieśń "Latawce" ostrzegająca młode dziewczyny przed spadającymi z nieba pięknolicymi bałamutnikami. Swego rodzaju manifestem ideowym jest brzmiący niczym przekorny hymn pogańskich ruchów rodzimowierczych, najcięższy na płycie utwór "Żywiołak". Lider zespołu Robert Jaworski śpiewa w nim:
"Me ojce pomarli z posągi dawnymi
Czupryny wąsate z oczami dumnymi
O czasach ich pięknych dziś czytać się godzi
Lecz kogo to dzisiaj naprawdę obchodzi"
W świetle rosnącej popularności grupy, ostatnia linijka zwrotki nabiera nieco kokieteryjnego charakteru. Współczesny folk w wydaniu Żywiołaka ma, bowiem na tyle silne kopyta i rogi, by niejednego słuchacza popchnąć i do tańca i do historii.
Bartosz Chmielewski