Wydawnictwo dla fanów Nicka Cave'a, którzy przeoczyli jego współpracę z członkiem Dirty Three. Choć to pewna nieścisłość bo oznaczałoby to, że istnieją ludzie zakochani w muzyce Australijczyka, ale swoją znajomość z nim zakończyli w połowie lat 90-tych. W tym momencie do The Bad Seeds dołączył Warren Ellis, stając się ich stałym członkiem w trakcie sesji nagraniowej do "The "Boatman's Call". Co więcej, mimo, że najważniejszymi członkami Złych Nasionek byli Mick Harvey i Blixa Bargeld to w ostatnich latach właśnie rodak Cave'a stał się jego najbliższym współpracownikiem, towarzysząc mu także w półakustycznych występach w składzie Mini-Seeds.
"White Lunar" jest wypadkową tego, co w ostatnich latach stworzył duet na potrzeby ścieżek dźwiękowych do kilku filmów ("The Assassination of Jesse James by the Coward Robert Ford", "The Proposition", "The Road”, "The English Surgeon", "The Girls Of Phnom Penh") oraz odrzutów, które nagromadziły się w latach 2005-2009. Czy jest to więc rzecz, którą fani Cave'a znać powinni? Otóż: i tak, i nie. Odpowiedź będzie uzależniona od tego do jakiego grona słuchacz się zalicza. Jeśli jest tradycjonalistą oczekującym od Australijczyków piosenek okraszonych post-punkowym wokalem, to może się srodze zawieść. Ta kompilacja jest natomiast dobrym powodem by poszerzyć muzyczne horyzonty. Większość materiału "White Lunar" stanowią instrumentalne pejzaże w których miesza się folkowa dusza Cave'a z post-rockowym tłem Ellisa i odrobiną wkradającego się ambientu.
Ze względu na różnorodność źródeł materiału można martwić się o jego spójność. Okazuje się jednak, że wybrane kompozycje stanowiące tło do tych kilku filmów są bardzo podobne. Po pobieżnym odsłuchu można odnieść wrażenie stąpania po którejś z pustyń Australii, gdzie na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się monotonne. Z każdym kolejnym odtworzeniem tych płyt otwiera się wachlarz szczegółów, raz jeden wychodząc poza schemat spokoju i melancholii (końcówka utworu "The Rider").
Warto się bliżej przyjrzeć temu materiałowi i odpocząć od hałaśliwej natury ostatnich dokonań tych dwóch panów zarówno w ramach The Bad Seeds jak i Grindermana, gdyż siła tej płyty leży w minimalizmie i nastrojowości, a nie jak to zwykło być u Cave'a w słowach.
Paweł Jastak