Co tutaj napisać? Jeśli spojrzy się na tę płytę łaskawie, wnet podniosą się głosy sprzeciwu ortodoksyjnych fanów, którzy uznali "Modern Rocking" za komerchę i zdradę ideałów. Jeśli zmieszać ją z błotem - z miejsca padną zarzuty, że recenzent jest ograniczony, zamknięty, że nie docenia skłonności do eksperymentowania. Nie ma się co czarować, Chylińska nagrała płytę do bólu kontrowersyjną. Taką, o której będzie się mówić jeszcze długo, często pomijając aspekt jakości zawartej na krążku muzyki.
Ręka do góry, jeśli w kimś pierwszy kontakt z singlem "Nie mogę cię zapomnieć" nie wywołał totalnej konsternacji. Złapałem się na tym, że przez moment mówiłem do siebie: Co do diabła? O co chodzi? To musi być ściema. Po chwili jednak tupałem nóżką i czułem się, jakby Reni Jusis wydała właśnie kontynuację płyty "Magnes". Tak, tak, Agnieszce Chylińskiej znacznie bliżej teraz do Reni Jusis, niż do O.N.A., czy chociaż samej siebie z płyty "Winna" sprzed pięciu lat.
Radykalna zmiana to wynik nawiązania współpracy z duetem Plan B, czyli znanymi z Sistars Bartkiem Królikiem i Markiem Piotrowskim. Dwa lata temu panowie poddali niesamowitemu liftingowi muzyczny wizerunek Natalii Kukulskiej, teraz przyszła pora na zbuntowaną, krzykliwą rockową wokalistkę.
Efektem mariażu Chylińskiej i Planu B jest całkowita zmiana stylu artystki. Powiedzieć radykalna, to jakby nie powiedzieć nic. Agnieszka poszła w stronę muzyki tanecznej, ciężki rock zastąpiła popem. Rozpoczynająca "Modern Rocking" piosenka "Ostatnia łza" przenosi słuchacza w świat znany z ostatnich płyt Madonny. Mocny bit zachęca do konwulsyjnego tańca. Krążek uspokaja się w "Niebie". I trzeba przyznać, że to zahaczające o Basement Jaxx zwolnienie wypada nadzwyczaj pięknie.
W numerze "Normalka" do świata elektronicznego popu "Modern Rocking" na moment wkracza industrial, który dość luźno koresponduje z poprzednią płytą Chylińskiej. Szkoda tylko, że kojarzący się z Peaches kawałek po kilkunastu sekundach tępego bitu staje się trudny do zniesienia. Niewiele dobrego można powiedzieć też o "Fochu". To tak bezbarwny utwór, że jego obecność w trackliście łatwo pominąć.
Nie oceniam drogi, którą obrała Agnieszka Chylińska. Wierzę w jej deklaracje o potrzebie zmiany, o chęci pokazania właśnie takiego oblicza. Po prostu mam wrażenie, że można było zrobić tę płytę znacznie lepiej. Owszem, znajdują się na niej absolutne perełki - jak "Niebo" czy "Plim plam", ale jest też kilka paskudnych zapychaczy. Jeśli okroić tę - i tak krótką płytę - z niepotrzebnych numerów, powstałaby wyśmienita epka. A tak wyszedł tylko przeciętny album.
Maciek Kancerek