X
Szanowny Użytkowniku
25 maja 2018 roku zaczęło obowiązywać Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Zachęcamy do zapoznania się z informacjami dotyczącymi przetwarzania danych osobowych w Portalu PolskieRadio.pl
1.Administratorem Danych jest Polskie Radio S.A. z siedzibą w Warszawie, al. Niepodległości 77/85, 00-977 Warszawa.
2.W sprawach związanych z Pani/a danymi należy kontaktować się z Inspektorem Ochrony Danych, e-mail: iod@polskieradio.pl, tel. 22 645 34 03.
3.Dane osobowe będą przetwarzane w celach marketingowych na podstawie zgody.
4.Dane osobowe mogą być udostępniane wyłącznie w celu prawidłowej realizacji usług określonych w polityce prywatności.
5.Dane osobowe nie będą przekazywane poza Europejski Obszar Gospodarczy lub do organizacji międzynarodowej.
6.Dane osobowe będą przechowywane przez okres 5 lat od dezaktywacji konta, zgodnie z przepisami prawa.
7.Ma Pan/i prawo dostępu do swoich danych osobowych, ich poprawiania, przeniesienia, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania.
8.Ma Pan/i prawo do wniesienia sprzeciwu wobec dalszego przetwarzania, a w przypadku wyrażenia zgody na przetwarzanie danych osobowych do jej wycofania. Skorzystanie z prawa do cofnięcia zgody nie ma wpływu na przetwarzanie, które miało miejsce do momentu wycofania zgody.
9.Przysługuje Pani/u prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.
10.Polskie Radio S.A. informuje, że w trakcie przetwarzania danych osobowych nie są podejmowane zautomatyzowane decyzje oraz nie jest stosowane profilowanie.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz na stronach dane osobowe oraz polityka prywatności
Rozumiem
Muzyka

Na spotkaniu u Marsalisów

Ostatnia aktualizacja: 20.01.2011 12:00
W tym tygodniu rodzinne muzykowanie dla Nowego Orleanu, pierwsze koncertowe DVD Matta Duska i chopinowskie improwizacje Możdżera.

/
Marsalis Family "Music Redeems", Universal Music Polska, 2010

Powiem szczerze, już dawno żadna płyta nie sprawiła mi tyle radości ile rodzinny album "Music Redeems" Marsalisów. Spotkanie synów z ojcem w jednym zespole, spontaniczne improwizacje, w których nie ma rywalizacji i chęci popisu, a jest dokładanie swoich cegiełek do wspólnej budowli – piękna sprawa. I cel wydawnictwa także szczytny. Pięć lat po tragedii Nowego Orleanu, w który uderzył huragan Katrina, jazzmani postanowili postawić fundamenty pod Ellis Marsalis Centre Of Music. To tam, prawdopodobnie już w tym roku, młodzi muzycy będą mieli możliwość zdobywać pierwsze szlify. „Music Redeems” zarejestrowany został w lipcu 2009 roku, gdy senior rodu – Ellis Marsalis – został wyróżniony nagroda The Duke Ellington Jazz Festival za całokształt osiągnięć. A sam koncert? Dynamiczny, zabawny, z impulsywną grą sekcji dętej, żywiołowością kolejnych solowych występów. Entuzjastyczne reakcje publiczności i intrygujące opowieści członków rodziny i zaproszonego na wspólny występ jej przyjaciela Harry’ego Connicka Jr. wprowadzają intymną, ciepłą atmosferę wspólnego świętowania. Branford na saksofonach, Wynton na trąbce, Delfeayo na puzonie, Jason na perkusji, ach, co za skład. Jeśli chodzi o mainstream, poszukiwanie inspiracji z bluesowych i afro amerykańskich źródłach  jazzu, nikt nie prześcignie Marsalisów. (Olga Spasojewska)

/
Jazzpospolita "Almost splendid",  Ampersand 2010
Jasne, takie płytki na pewno wzbudzą entuzjazm poszukiwaczy wszelkiego rodzaju alternatywy, dziwacznych konstrukcji i tych, co podążają nie za gatunkami, ale za własnym smakiem, a najlepiej wielosmakiem. Właściwie "Almost splendid", dopieszczanej przez media i krytyków formacji Jazzpospolita, lepiej opisywać językiem kuchni, niż muzycznym. Skojarzeń znajdziemy tutaj bowiem co nie miara i spokojnie krążek ten może znaleźć swoje miejsce na domówce, gdzie jazzu się nie słucha, najwyżej ktoś tam zmarszczy brwi przy pierwszych nutach Milesa czy Trane’a. Chłopaki daleko zaszli od jazzu, więc wciskanie tej płyty, nawet do szerokiego przedziału „jazzującego”, jest pracą uporczywą i pozbawioną chyba sensu. Nie znaczy to, że nie doceniam ich muzycznej elokwencji i umiejętności, bystrości w poszukiwaniu niuansów i dobrego wyczucia muzycznej luki. Mają swoje pięć minut i życzę im, by je dobrze zagospodarowali. Po prostu, żaden to jazz, choćby najbardziej XXI wieczny. Raz na jakiś czas można usłyszeć, co najwyżej, jakieś dalekie odgłosy fusion lat 70. Dla miłośników muzyki filmowej, ciemnych, gęstych barw, psychodelii i postrocka, „Almost splendid” będzie pasował jak ulał. (Mieczysław Burski)

/
Leszek Możdżer  "Impressions On Chopin", Universal Music Polska 2010
Chopin tu, Chopin tam – tak wyglądał muzyczny rok 2010. Osobiście cieszę się, że Frycek był na językach, choć zapewne sporo osób mogło czuć się znudzonymi i znużonymi nawet nie jego muzyką, ale kolejnymi festiwalami i projektami, które zalewały przez ostatni rok Polskę. Ci jednak, (a sam się do nich zaliczam), którzy mogliby jego muzyki słuchać od rana do wieczora, warto żeby zapoznali się z płytą Leszka Możdżera „Imperssions on Chopin”. Jeśli oczywiście nie kupili tego albumu kilkanaście lat temu. Dziś, co zrozumiałe, Możdżer gra jeszcze lepiej, dojrzalej, ma o wiele szersze horyzonty. Krążek ten jednak wciąż pozostaje jednym z najlepszych improwizowanych interpretacji myśli Mistrza. Ciekawi mnie, czy nasi klasyczni pianiści czasami zazdroszczą jazzmanom możliwości zrobienia z zapisanym utworem wszystkiego co im przyjdzie do głowy. Pewnie w domowych pieleszach także improwizują, dzielą, kroją, przekładają, bawią się formą i treścią. Później, na występach, muszą jednak poruszać się w innych ramach. Możdżer sam tworzy swoje granice i niczym Keith Jarrett, nazywa i dodaje, burzy i buduje wszystko od fundamentów. Ten album nie może znużyć, pianista rzuca bowiem na szalę wszystkie swoje umiejętności, błyskotliwość i erudycję. Jeśli chodzi o Chopina, to chyba tylko Andrzej Jagodziński może stanąć z Możdżerem w szrankach. (Mieczysław Burski)

/
Matt Dusk, "Good News", Universal Music Polska, 2010
Jest coś sztucznego, lukrowanego w tym chłopaku, coś co nie pozwala mu wytrzymać porównań z wielkimi wokalistami z przeszłości, którzy, tak jak i on obecnie, poruszali się pomiędzy jazzem a popem. Może jest to różnica w otoczeniu, w końcu dzisiejszy pop to zupełnie inna bajka w porównaniu do tego sprzed 60 czy 70 lat. Matt Dusk zaśpiewa wszystko, będzie to miało styl, będzie trzymało poziom, zaoferuje nam szykowność, elegancję, urokliwie uraczy nas swingiem, tu i ówdzie puści okiem, a i uśmiech nie zejdzie z jego twarzy choćby na sekundę. Jednak ta jego „spontaniczność” i gracja nie przekonują, choćby naśladował wielkiego Franka Sinatrę najlepiej z grona jego epigonów. Szkoda, że swój talent traci na próbę pozyskanie jak najszerszego grona słuchaczy, a nie idzie drogą obraną przez Kurta Ellinga, który robi swoje, bez oglądania się na to, czy mu się jego muzyczna nisza powiększa, czy też wprost przeciwnie. „Good News” to podwójne wydawnictwo, z bezcenną, pierwszą, godzinną  rejestracją DVD koncertu wokalisty w Hotelu Rio w Las Vegas, w sierpniu 2010 r.  Towarzyszył mu tam 18-osobowy big band, a rodzynkiem w tym przedsięwzięciu był wspólny występ z Lorną Luft, córka Judy Garland i przyrodnią siostrą Lizy Minnelli. Na krążku usłyszymy zmienne tonacje, od ballad poprzez zwiewne rytmy brazylijski, domieszki swingu i latin jazzu. Dusk najlepiej prezentuje się jako radosny, cieszący się chwilą młodzieniec, do gorzkich kawałków potrzebuje kilku zmarszczek i doświadczeń. Na razie cieszy się z faktu przebywania w ścisłej czołówce jazzowych wokalistów. (Olga Spasojewska)