Pierwszy kontakt z muzyką Terminal budzi zazdrość. Dlaczego w Polsce nie ma takich kapel. Otóż okazuje się, że są. "Tree Of Lie" to debiut, który strasznie namiesza na rodzimej scenie. Nie tylko metalowej.
Intro może trochę zmylić. Dźwięki skrzypiec kompletnie nie zwiastują tego, co za moment zacznie się dziać. Po chwili wchodzi perkusja podbita elektroniką. Z ambientowego motywu wynurza się "Afterlife". Utrzymany w średnim tempie nowoczesny metal z progresywnym zacięciem. Terminal buduje utwór na kontrastach. Melodyjny, czysty śpiew Daniela Moszczyńskiego przeciwstawia gitarom, których brzmienie zahacza miejscami o Fear Factory. Podobnie wygląda kolejny utwór, "Mind Destruction". Mocny wstęp, pełno rytmicznych łamańców, a w tle iście fortepianowe plamy. Całość prowadzi niezwykle przebojowa linia wokalna, której kulminacją jest rozbujany, wręcz stadionowy refren. Znajdzie się jeszcze miejsce na solowy popis gitarzysty Jacka Rychłego.
"Together Apart" to kawałek, na który powinni zwrócić uwagę fani perkusji. Gościem Terminal jest w tej piosence Virgil Donati, znany choćby z Planet X czy współpracy ze Stevem Vai. Jak doszło do udziału tak znakomitego gościa na płycie debiutantów? To proste, zespół zaprezentował Virgilowi próbkę swojej twórczości, a Donati... po prostu się zgodził. Spodobało mu się. "Behind The Mask" zaczyna się od skocznej melodii, po której następuje rapowana zwrotka, - kolejny element ubogacający muzykę Terminal.
Jedynym momentem wytchnienia na krążku jest piękna ballada "Deep Inside" rozpoczynająca się partią saksofonu. To właśnie tym utworem zespół promuje "Tree Of Lie". Piosenkę ilustruje teledysk kręcony w poznańskim teatrze imienia Stanisława Moniuszki. Oprócz muzyków Terminal w klipie można zobaczyć Anię Komorowską i Michała Zawadkę - duet akrobatów znanych z programu "Mam Talent". Niestety, na potrzeby klipu zespół skrócił utwór usuwając z niego fantastyczną solówkę Rychłego.
Jedyną rzeczą, która kłuje na debiucie Terminal jest początek "Evil Machine". Wydaje się, że zespół przesadził tutaj z udziwnianiem swojej muzyki. Po mniej więcej minucie jest już dobrze, niemniej schizoidalny początek odrobinę irytuje.
Podziw budzi zdolność do kondensowania muzyki. Średni czas trwania utworu oscyluje w okolicach czterech minut. Najdłuższy utwór - "Deep Inside" - trwa nieco ponad 6 minut. Mimo to określenie "progresywna" pasuje do muzyki Terminal jak ulał.
Prace nad "Tree Of Lie" trwały cztery lata. Efekt końcowy zwala z nóg. Kontrakt z Revolution Records opiewa na dwa krążki. Drugi album musi ukazać się w ciągu czterech lat. Muzycy śmieją się w wywiadach, że wypadałoby już zacząć prace nad kolejnym materiałem. Może lepiej trochę się wstrzymać. Najpierw warto pokazać siłę "Tree Of Lie" na koncertach.
Maciek Kancerek