Od płyt bazujących głównie na brzmieniu fortepianu przez krótką przygodę z elektroniką, po pełne aranżacyjnych smaczków krążki, na których olbrzymie znaczenie mają też inne instrumenty. "Abnormally Attracted To Sin" nie przynosi rewolucji. Nowy materiał Tori naturalnie wypływa z poprzedniej płyty "American Doll Posse" sprzed dwóch lat.
Zaczyna się nietypowo, bowiem klasyczne brzmienie fortepianu Boesondorfer Tori wzbogaca elektronicznym klawiszem. "Give" ma odrobinę trip-hopowy wydźwięk. Głównie za sprawą sekcji rytmicznej złożonej tradycyjnie z basisty Jona Evansa i mającego za sobą epizod w Pearl Jam perkusisty Matta Chamberlaina. W tle tu i ówdzie wybrzmiewa orientalna partia gitary w wykonaniu Maca Alladina, ale jest tak zgrabnie ukryta, że jej odnalezienie wymaga pewnego skupienia.
Dalej jest bardziej klasycznie. "Welcome To England" to piosenka, do jakich Amos zdążyła przyzwyczaić fanów w ciągu ostatnich lat. Tori kontynuuje drogę, której początku należy upatrywać w wydanej w 2002 roku płycie "Scarlet’s Walk". Smyki z "Strong Black Vine" przypominają "Live And Let Die" sir Paula McCartneya. Ale to jedyne, co łączy ten utwór z twórczością basisty The Beatles. Kolejne piosenki stanowią przekrój obecnego wizerunku Tori. Bywa przebojowo i skocznie ("Not Dying Today"), bardzo intymnie ("Flavor", "Ophelia), a czasem wręcz psychodelicznie ("Abnormally Attracted To Sin"). Co ważne, Amos na ogół utrzymuje wysoki poziom. Zróżnicowanie kompozycji sprawia, że płyta nie nuży, choć w zestawie siedemnastu piosenek znalazłyby się jakieś kandydatki do odstrzału. Odrobinę irytuje infantylne "500 Miles". Ponadto krążek nie straciłby na wartości, gdyby usunąć z niego męczącą "Mary Jane".
Zmiany w podejściu Amos do muzyki nie ograniczały się jedynie do kwestii instrumentarium. Odczuwa się je także w nastroju poszczególnych płyt. "Little Earthquakes" czy "Under The Pink" portretowały artystkę jako osobę rozdartą wewnętrznie, pełną tłumionego smutku. W "Me And A Gun" Tori opowiadała o gwałcie, którego była ofiarą. Kiedy w jej życiu pojawiła się harmonia i spokój, muzyka stała się tego odzwierciedleniem. Przesłodzona, cukierkowa "The Beekeeper" portretowała Amos jako matkę. Najnowsza płyta, podobnie jak jej poprzedniczka z 2007 roku, pokazuje pewien bunt. Być może Tori boi się, że wkrótce będzie musiała wprowadzić córeczkę Tash do świata pełnego walki i zła.
Płyta trafiła na rynek także w wersji zawierającej dwa dyski. Dołączone do podstawowego zestawu DVD zawiera klipy ilustrujące wszystkie piosenki. Autorem obrazów portretujących Tori w trasie czy podczas pisania piosenek jest Christian Lamb. Niektóre filmy nawiązują do kina niemego i stanowią piękne uzupełnienie tej pięknej płyty.
Maciek Kancerek