Diana Krall - "Quiet nights", Universal Music Polska 2009
Do przedstawienia najnowszego, dwunastego, albumu Diany Krall wystarczyłoby właściwie tylko jedno jej zdanie, którym sama opisała swoją muzykę: To słowa, które szepcze się do ucha kochankowi leżąc obok niego w łóżku. A to znaczy, że warto by krążek ten znalazł się pod ręką na tzw. specjalne okazje. Krall – będąca ze względu na swój wielki muzyczny talent i urodę od lat określana jako - królowa jazzowego wokalu – mimo ich upływu nie zwalnia miejsca na piedestale. Jej najnowszy krążek to ponad czterdzieści minut delikatnej jak piórka na wietrze muzyki. Skojarzeń związanych z subtelnością, ciepłem, lekko schłodzonym winem, czerwonymi różami i miłością można by wymieniać i wymieniać. "Quiet nights" zawiera nieśmiertelne szlagiery bossa novy, jak: "The Boy From Ipanema" i "Walk On By", kilka ballad i jazzowych klasyków zaaranżowanych przez Clausa Ogermana, współtwórcę sukcesów giganta tego gatunku – Antonio Carlosa Jobima. Fascynacja Krall Brazylią zaowocowała znakomitym albumem, gdzie zarówno sekwencje orkiestry, smyczków, gitary akustycznej, jak i partii wokalistki na pianinie podane są lekko, smoothly, nieśpiesznie... Bo właściwie to za czym mamy tak ciągle gonić, prawda?
Olga Spasojewska
Ewa Cybulska "Song for the Heart", Gigi 2009
Ciekawe czy gdyby nie lęk Ewy Cybulskiej przed trzęsieniami ziemi, dotykającymi co jakiś czas Los Angeles, wokalistka ta porzuciłaby Stany Zjednoczone i wróciła nad Wisłę. Żona saksofonisty Piotra Cieślikowskiego, po wielkim sukcesie swojej latino – jazzowej płyty "Love Dance - Ivan Lins Songbook" z 1998 roku, powraca z zestawem jedenastu standardów. Już pierwsze wysłuchanie krążka "Song for the Heart" wzbudza w nas uzasadnione podejrzenia, że Pani wokalistka doskonaliła się w swojej profesji w kraju jazzu i bluesa. Pewne rzeczy po prostu uczymy się przez podpatrywanie, pewnymi rzeczami po prostu musimy przesiąknąć. Rzut oka na jej biografię sprawia, że nasze insynuację znajdują potwierdzenia w faktach. Cybulska spędziła i wyśpiewała w Stanach taką liczbę godzin i to w doborowym gronie, że teraz pozostaje jej już tylko nagrywanie kolejnych płyt, takich jak właśnie "Song for the Heart". Mocnych, zadziornych, z charakterem. Nawet balladowe utwory w jej interpretacji nie zmieniają się w kołysanki – usypianki. Mimo że jej barwa głosu nie trafia do końca w moje gusta, to jednak doceniam swobodę artystki, pewność siebie, muzykalność, poczucie swingu i odważne interpretacje. Artystka wraz z trójką muzyków tworzy intymną, komfortową atmosferę. Warto też pochwalić muzyków jej towarzyszących: Piotra Rodowicza na basie, Sebastiana Frankiewicza na perkusji i w szczególności Gabriela Jonasa na pianinie, którego gra w dużej mierze przypomina akompaniament Oscara Petersona.
Mieczysław Burski
Kurt Elling "Dedicated To You: Kurt Elling Sings The Music Of Coltrane And Hartman", Universal Music Polska 2009
Nie bez powodu ostatni album Ellinga został uhonorowany Grammy dla najlepszego albumu wokalno - jazzowego. Dzieło nietypowe, nieszablonowe, wydane z zamysłem, jako hołd złożony dwóm wielkim postaciom jazzowego świata i owocowi ich współpracy. To była jedyna w swoim rodzaju płyta, na której doszło do połączenia sił wielkiego już wtedy Johna Coltrane’a i Johnny’ego Hartmana, dla którego te nagranie pozostaje zapewne szczytowym osiągnięciem w karierze. Dość rzec, że wydana w 1963 roku płyta "John Coltrane i Johnny Hartman" z miejsca osiągnęła status kultowej, a w 2000 roku znalazła się w Grammy Hall of Fame. Do legendy przeszedł sposób w jaki została nagrana. Z wyłączeniem jednego utworu, całość została zarejestrowana za pierwszym wykonaniem. O tym i o wielu innych ciekawostkach dowiemy się nie tylko z opracowań, ale i przesłuchując płytę Ellinga, który w przerwach snuje opowieść o tymże nagraniu. Sam wokalista jest moim zdaniem najlepszym żyjącym reprezentantem wokalistyki jazzowej, którego stawiam sobie wyżej od czołówki śpiewających jazz pań. Łączy tradycję Franka Sinatry i Nat King Cola z ekspresyjnością, niebywałymi technicznymi zdolnościami i świetną komunikacją z publicznością, w której bije go chyba tylko Bobby McFerrin. Na "Dedicated To You" panuje piękny balladowy nastrój. Zniewalają partie skrzypiec, świetnie prezentuje się saksofonista Ernie Watts. Interpretacje nieskończenie razy śpiewanych i nagrywanych standardów w wykonaniu Ellinga nabierają znamion świeżości i oryginalności. I o to przecież chodzi – nadać czemuś znajomemu swój, niepowtarzalny kształt.
Mieczysław Burski
Richard Bona – "The Ten Shades of Blues", Universal Music Polska 2009
Richard Bona nagrał płytę złożoną z wielu, na pierwsze wysłuchanie, niezbyt przystających do siebie kulturowo, brzmień świata. Na "The Ten Shades of Blues", znajdziemy muzykę inspirowaną tradycją Indii, z nieodłącznym dźwiękiem sitar i charakterystycznym zaśpiewem, amerykańskie country, europejski pop, gospel i afrykański folk. To właśnie w tym ostatnim gatunku, który przeważa na krążku, Bona czuje się najlepiej i jest najautentyczniejszy. A gdzie jest ten jazz? Przecież nie bez kozery Bonę zalicza się do jazzowego światka. Gra choćby z braćmi Breckerami, gitarzystami: Patem Methenym, Larrym Coryellem czy Mikem Sternem zobowiązuje. A gdzie jest ten blues, w końcu tytuł krążka w jakiś sposób powinien korespondować z jego zawartością? Jazzowe korzenie – których muzyk się nie wyrzeka, znajdziemy raczej na drugim planie, w krótkich przygrywkach lidera na bassie, w grze na gitarze Sylvain’a Luca, w udziale Berta Van den Brinka grającego na organach Hammonda i przygrywkach dęciaków. Z bluesem sprawa jest mniej jednoznaczna (oprócz okazyjnych dźwięków harmonijki), przede wszystkim dlatego, że album aż bije optymizmem. Bogaty to album, prezentujący cała gamę dźwięków, licznych odwołań. Dla miłośników szeroko pojętej muzyki world będzie zapewne prawdziwą ucztą. Co więcej, miarę talentu Richarda Bony będzie można sprawdzić już 14 marca, gdy przyjedzie on do Wrocławiu na koncert w ramach "Ethno Jazz Festiwalu".
Mieczysław Burski