Sytuacja z nową płytą Lambchop jest odrobinę skomplikowana. Z jednej strony Kurt Wagner - mózg grupy - deklarował, że chciał nagrać utwory inne od tego, co robił do tej pory. Z drugiej jednak, patrząc na efekt finalny, od początku czuć, że "OH (Ohio)" to po prostu kolejny krążek Lambchop.
Faktem jest, że Wagner nieustannie modyfikuje styl swojej grupy. Jego alternatywne podejście do country od samego początku istnienia Lambchop jest jedynie punktem wyjścia, na podstawie którego artysta buduje muzyczny wizerunek zespołu. Na nowym krążku zespół brzmi niezwykle klasycznie, album sprawia wrażenie nagranego trzydzieści, czterdzieści lat temu".
"OH (Ohio)" to płyta, przy której wyobrazicie sobie werandę przed domem spokojnego mieszkańca stanu Tennessee. Tytuł albumu może być mylący, Wagner mieszka bowiem właśnie w stolicy country i stanu Tennessee - Nashville. Na bujanych fotelach siedzą muzycy Lambchop, lider zespołu zakłada nogi na balustradę i nuci coś pod nosem. W kącie dwaj przyjaciele sprzed lat - Cat Stevens i Johnny Cash. Ich twórczość jest dla Wagnera początkiem drogi, podwaliną pod opowieści o przemijaniu i nostalgii, ale także o otaczającym Kurta świecie. Jednym razem są to historie o Ameryce ("Sharing A Gibson With Martin Luther King Jr."), innym osobiste zwierzenia człowieka, który nie ukrywa, że tylko w piosenkach otwiera się przed ludźmi ("Close Up", "I Believe In You").
Gustowne aranżacje smakują niczym butelka wyśmienitego wina. Lambchop wydają się prosić słuchacza o chwilę odpoczynku, zadumy w pędzącym świecie. Usiądźcie przy kominku, przestańcie na moment myśleć o pracy, problemach. Rozkoszujcie się historiami barda Wagnera i jego trupy. Ewentualnie usiądźcie przy barze w zadymionej spelunie gdzieś na pustkowiu. "OH (Ohio)" to dzieło, którego degustacja nieodłącznie kojarzy się z "odrobiną czegoś mocniejszego". Podobne do siebie piosenki tworzą zwartą kompozycję. Trudno tutaj wyróżnić jakikolwiek utwór, wszystkie są pełne uroku i melancholijnego nastroju. Takiego, który skłania do refleksji.
Muzyka, jaką proponuje na swoich płytach Lambchop, nie jest już dziś niczym wyjątkowym. Neofolkowych zespołów jest w Ameryce na pęczki. Należy jednak pamiętać, że country w takim właśnie ujęciu jest niejako wynalazkiem Wagnera, że w 1994 roku to właśnie Lambchop przecierali szlaki dla Bright Eyes czy Wilco. "OH (Ohio)" potwierdza, że grupa nie skostniała. Lambchop nieustannie podąża do przodu, prowadząc za sobą pełną poszanowania grupę uczniów.
Maciek Kancerek