Eldar - "Virtue" , Sony/BMG, 2009
Problemem, w przypadku tzw. cudownych dzieci, jest stwierdzenie kiedy dany muzyk przeszedł już tę często niezauważalną granicę dzielącą młodzieńczość od dorosłości. Aspekt ten dotyczy także pochodzącego z Kirgistanu Eldara Djangirova, który wydał swój piąty autorski album. Początkowa nauka pod bokiem Patitucciego, Hancocka czy Michaela Breckera, z którymi miał szansę koncertować, dzięki podpisaniu kontraktu z Sony/BMG, sprawiła, że młody pianista przyzwyczaił się do przebywania na "jazzowym Parnasie". Także nie powinno dziwić, że na jego "Virtue" pojawiają się takie gwiazdy młodego pokolenia jak choćby Joshua Redman czy Nicholas Payton. Przez amerykańską krytykę Eldar chwalony jest za swoją niezwykła technikę, przyspieszenie równe TGV, muzyczne pejzaże i wielką żywiołowość. U tego 26. letniego muzyka słychać reminiscencje gry Chicka Corei i Herbiego Hancocka, choć, co najważniejsze, jego styl gry jest coraz bardziej rozpoznawalny. Warte docenienia są także jego zdolności kompozytorskie, chociaż na razie lepiej wychodzi mu interpretacja standardów. Środowiskiem, w którym czuje się najlepiej jest "mocne granie" w trio. Na złapanie oddechu, po tym rollercoasterze, znajdziemy na "Virtue" odrobinę balladowych przerw. Szkoda tylko, że pianista zapomniał, jeśli chodzi o kwestie muzyczne, o swoich korzeniach. Element etniczny mógłby dodać, jak to ma miejsce choćby w przypadku pianistów odwołujących się do tradycji afrykańskiej, Bojana Zulfikarpašicia bałkańskiej, czy Azizy Mustafy – Zadeh azerskiej, jego twórczości dodatkowego smaczku.
Olga Spasojewska
Vijay Iyer - "Historicity" , ACT, dystrybucja Gigi, 2009
Umarł król, niech żyje król! Takim okrzykiem można przywitać najnowszą płytę hinduskiego pianisty Vijaya Iyera. Tragiczna śmierć największej gwiazdy niemieckiego wydawnictwa ACT Esbjörna Svenssona spowodowała niełatwą do wypełnienia lukę we współczesnej jazzowej pianistyce. "Historicity" to album na wskroś nowoczesny, którego lider całymi garściami czerpie zarówno z muzyki rozrywkowej, jak i poważnej. Nie zapomina przy tym o jazzowych korzeniach. Nie ma się co dziwić, spojrzenie na nowoczesny jazz wykrystalizowało się u pianisty zapewne podczas współpracy z Wadadą Leo Smithem. Wsłuchując się głębiej w grę Hindusa, usłyszymy mocny wpływ Monka. Już sam dobór materiału świadczy o jego szerokich horyzontach muzycznych, na krążku znajdziemy covery: "Somewhere" Leonarda Bernsteina, "Big Brother" Stevie'ego Wondera, "Smoke Stack" Andrew Hilla, "Mystic Brew" Ronnie'ego Fostera, a "Galang" hiphopowego M.I.A. Osobiście wolałbym żeby stosunek "pożyczek" do kompozycji własnych był bardziej korzystny dla tych drugich. Zarówno umiejętności trójki muzyków, jak chęć wypowiedzenia swojego JA sprawiają, że nie mamy do czynienia z estetycznym galimatiasem. Mocne akordy, długie pasaże i króciutkie momentu wytchnienia sprawiają, że część słuchaczy może się poczuć po prostu zmęczona intensywnością gry Iyeara i kolegów. Zarówno Stephan Crump na kontrabasie, jak i Marcus Gilmore na perkusji doskonale realizują powierzone im zadania, choć stoją o krok za pianistą.
Olga Spasojewska
Piotr Wyleżoł - "Childrens Episodes", Fresh Sound, 2009
Piotr Wyleżoł swoją trzecią autorską płytą ma duże szanse na skuteczne poszerzenie grona odbiorców daleko poza granice Polski. Nie dlatego, że "Children’s Episodes" to dzieło na tyle wybitne, że natychmiast wprawi w zachwyt zagranicznych krytyków muzycznych. Wystarczy, że krążek wyda i odpowiednio wypromuje duże, prestiżowe zagraniczne wydawnictwo, jakim jest hiszpańskie Fresh Sound. W tym wypadku jest jednak co promować. Trio Wyleżoła, z Łukaszem Żytą na perkusji i Michałem Barańskim na kontrabasie wpisuje się w kategorię mainstreamowego jazzu twórczo rozwijającego pianistyczne osiągnięcia Billa Evansa, Oscara Petersona i Keitha Jarretta. Wyleżoł, który do niedawna bardziej niż ze swojego tria, znany był ze współpracy z Nigelem Kennedy’m, Ewą Bem czy Jarkiem Śmietaną, prezentuje się jako pewny swoich umiejętności muzyk i zdolny kompozytor (oprócz "Sno Peas" – Monka i "Introspection" Pila Markowicza). Gra z polotem, błyskotliwie, jego muzyka jest ciepła, pogodna, utrzymana przez zdecydowaną większość czasu w miarowym, nieśpiesznym tempie, co dla niektórych może okazać się jednak nazbyt nużące. Miłośnicy kierunku, w którym prowadzi nowe pokolenie pianistów jazzowych Brad Mehldau, będą jednak na pewno zachwyceni.
Olga Spasojewska
Esbjörn Svensson Trio - "Retrospective, The Very Best of E.S.T" / ACT, 2009
Przyznam, że należę do melomanów, których wszystkie określenia w stylu "the best" skutecznie zniechęcają do zapoznania się z produktem. Jest dla mnie czymś niezbyt naturalnym łączenie w jedną całość, często bardzo nieprzystających do siebie, wyrywków z różnych etapów rozwoju artysty/artystów. Widzę w nich raczej dzieło dr. Frankensteina. Upamiętnienia tragicznej śmierci jednego z najlepszych współczesnych pianistów jazzowych, spodziewałem się raczej w postaci opublikowania przez ACT, któregoś z do tej pory nie wydanych nagrań koncertowych. Czegoś na kształt przepięknego, dwupłytowego "Live in Hamburg" z 2007 roku. Zamiast tego otrzymaliśmy kolekcję trzynastu utworów, stanowiących przegląd – retrospektywę z kilkunastoletniej twórczości zjawiskowego skandynawskiego tria, które wywarło swoim podejściem do muzyki olbrzymi wpływ w szczególności na europejską scenę jazzową. "Retrospective, The Very Best of E.S.T" – podsumowanie dwunastu albumów, polecałbym w szczególności osobom, które do tej pory nie miały do czynienia z muzyką Esbjörna Svenssona. Znajdą tu one skandynawskie, przenikające zimno, szorstką romantyczność, ekspresję, wielki szacunek do tradycji (w szczególności twórczości Monka), fascynację XX wieczną klasyką, rockiem i nowoczesnym brzmieniem. Miłośnicy twórczości pianisty czekają jednak na prawdziwe pożegnanie.
Mieczysław Burski