X
Szanowny Użytkowniku
25 maja 2018 roku zaczęło obowiązywać Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Zachęcamy do zapoznania się z informacjami dotyczącymi przetwarzania danych osobowych w Portalu PolskieRadio.pl
1.Administratorem Danych jest Polskie Radio S.A. z siedzibą w Warszawie, al. Niepodległości 77/85, 00-977 Warszawa.
2.W sprawach związanych z Pani/a danymi należy kontaktować się z Inspektorem Ochrony Danych, e-mail: iod@polskieradio.pl, tel. 22 645 34 03.
3.Dane osobowe będą przetwarzane w celach marketingowych na podstawie zgody.
4.Dane osobowe mogą być udostępniane wyłącznie w celu prawidłowej realizacji usług określonych w polityce prywatności.
5.Dane osobowe nie będą przekazywane poza Europejski Obszar Gospodarczy lub do organizacji międzynarodowej.
6.Dane osobowe będą przechowywane przez okres 5 lat od dezaktywacji konta, zgodnie z przepisami prawa.
7.Ma Pan/i prawo dostępu do swoich danych osobowych, ich poprawiania, przeniesienia, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania.
8.Ma Pan/i prawo do wniesienia sprzeciwu wobec dalszego przetwarzania, a w przypadku wyrażenia zgody na przetwarzanie danych osobowych do jej wycofania. Skorzystanie z prawa do cofnięcia zgody nie ma wpływu na przetwarzanie, które miało miejsce do momentu wycofania zgody.
9.Przysługuje Pani/u prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.
10.Polskie Radio S.A. informuje, że w trakcie przetwarzania danych osobowych nie są podejmowane zautomatyzowane decyzje oraz nie jest stosowane profilowanie.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz na stronach dane osobowe oraz polityka prywatności
Rozumiem
Muzyka

Vijay, Rudresh i Verneri

Ostatnia aktualizacja: 11.04.2012 12:34
Znakomici Hindusi, następcy EST i Bad Plus, jazzowy hołd AC/DC i niemiecko-amerykańska kooperacja. Wszystko to znajdziemy na płytach ACT-u.
Vijay Iyer
Vijay IyerFoto: fot. materiały promocyjne/Chris Drukker

Każdemu komu przypadło do gustu wydany w 2009 roku „Historicity”, warto polecić naładowany podobną, jeśli nie większą dawką emocji „Accelerando”. Najnowszy krążek Vijaya Iyera, Amerykanina o hinduskim korzeniach, to prawie godzinna podróż przez wiele muzycznych gatunków, tak że czasami łapałem się na tym, że recenzenckie spaczenie uniemożliwiało mi zasłuchanie się w przekazie płynącym z muzyki tego znakomitego tria. Podziwiam mądrą, choć nieraz nazbyt przeintelektualizowaną, jak dla mnie, miłośnika pianistyki Theoloniusa Monka czy Billa Evansa, grę Iyera. Doceniam kolektywną grę zespołu, równomierne zaangażowanie we wspólne dzieło wszystkich jego członków. Kontrabasista Stephan Crump i perkusista Marcus Gilmore wychodzą o wiele dalej niż odgrywanie jedynie roli tła dla niepohamowanej ekspresji pianisty. Trio dojrzało od „Historicity”, muzycy są pewniejsi siebie, już się tak nie spieszą, czuć w ich grze więcej luzu i stoickiego spokoju, nie stracili jednak przy tym na żywiołowości i ekspresyjności. „Accelerando” spodoba się przede wszystkim tym, którzy nie uznali, że po śmierci Esbjorna Svenssona współczesne trio wyczerpało swoje możliwości. Iyer i jego koledzy jeszcze nie raz nas zaskoczą.

Inny Hindus, saksofonista Rudresh Mahanthappa, który wcześniej nagrał sporo dobrze ocenianych albumów dla Pi Recordings, to dopiero prawdziwa erupcja pomysłów. Realizując się jako kompozytor, łączy ze sobą wiele, na pierwszy rzut oka, nieprzystających do siebie stylów muzycznych. Jak bowiem, z sensem, połączyć tradycje swojego kraju z fascynacją r&b, współczesną muzyką dance, hip hopem i jeszcze w wielu momentach oddawać się kontemplacji jazz rocka spod znaku Mahavishnu Orchestra? Dla Mahanthappy nie jest to szczególnie trudne, czuć pewien dystans w sposobie patrzenia na swoją twórczość. Doskonale jego pomysły na „Samdhi” realizuje przede wszystkim obsługujący gitarę elektryczną David Gilmore, któremu najwyraźniej pasuje taki międzygatunkowy misz-masz.

Nie wiem czy ten krążek przypadnie do gustu miłośnikom twórczości AC/DC. Jeśli któryś z nich zainteresuje się tym, jak brzmi jazzowa odpowiedź na twórczość tego rockowego zespołu, to od razu ostrzegam, proszę nie liczyć na nadmiar drapieżnego brzmienia. Nie to było celem pianisty Jensa Thomasa, który interpretuje muzykę AC/DC na fortepianie, klawiszach a w dodatku… śpiewa. „Speed Of Grace” to spokojna, zrównoważona, harmonijna muzyka opierająca się na liryzmie i nastrojowemu budowaniu atmosfery melancholii. Pomaga w tym jak może fiński trębacz Verneri Pohjola, który nie wychodzi jednak zbytnio poza narzucony przez Thomasa pomysł na ten krążek. Tak „zaprogramowana” płyta ogranicza jednak ekspresyjność obu muzyków, czasami naprawdę warto by było, żeby zerwali cugle i oddali się niepohamowanej fantazji. Tak się jednak nie dzieje. Co gorsza Thomas realizuje się też w śpiewie, co jest najsłabszą stroną tego albumu.

Verneri Pohjola o wiele lepiej prezentuje się na „Ancient History”, na którym słyszymy go improwizującego w kwartecie. I choć płyta ta nie sprawia, że wyskakujemy z wygodnego fotela i pod wpływem muzyki nie panują nad swoim zachowaniem, to jednak jest to kawałek dobrego, czasami naprawdę gorącego jazzu, choć bez zbytnich fajerwerków.

O wiele ciekawszą propozycją jest kwartet złożony z młodego, wielce utalentowanego niemieckiego saksofonisty o czarnogórskich korzeniach Bena Kraefa, jego krajana pianisty Rainera Böhma, doświadczonego mistrza kontrabasu Johna Patitucci i znanego z występów w trio Iyera Marcus Gilmore. Krążek „Berlin – New York” oceniam w kontekście zarówno projektu dającego młodym niemieckim jazzmanom nawiązywanie kontaktów z kolegami ze Stanów Zjednoczonych, jak i sposobem na poszerzenie swoich horyzontów. Kraef, zwycięzca wielu krajowych nagród, bardzo dobrze wykształcony, pokazuje jak grać „prosty”, ale jakże żywy, fantazyjny, przemyślany jazz. Na „Berlin – New York” nie szukajmy awangardowych eksploracji, nie znajdziemy ich tam. Amerykańsko- niemiecka współpraca w tym wypadku nie potrzebuje dodatkowych stymulantów.

Innym muzykiem ze stajni ACT-u, który także jest niezwykle doceniony, na razie przede wszystkim na niemieckiej scenie jazzowej pianista Michael Wollny. Na „Wasted & Wanted” usłyszymy mocne rockowe brzmienie, miarowe, transowe, rytmiczne brzmienie. Mnie to osobiście nie przekonuje, choć ciężko odmówić Wollnemu talentu i z pożytkiem wykorzystywanych umiejętności. Gdzieś jednak gubi się pomysł na to, czym tak naprawdę muzycy ci chcą się wyróżniać. Wydaje się, że na razie poruszają się na terytorium supremacji „Bad Plus”, co może powodować szerzenie się oskarżeń o epigonizm. Imponuje mi jednak  erudycja muzyczna Wollnego i wykorzystywanie muzyki poważnej, odwołania do Mahlera, czy Schuberta to dodatkowy smaczek na tej płycie. „Wasted & Wanted” na pewno nie nudzi, tym bardziej że muzycy wkładają wiele sił by utrzymać uwagę odbiorcy i mają… niezłe poczucie humoru.

Mieczysław Burski