W czasach przedinternetowych stworzyłem pisaną na maszynie, grubą jak książka, dyskografię Lennona, którą mam do dziś. Kiedyś też napisałem do niego, a on mi odpisał.
Tłumaczenia z angielskiego uczyłem się na piosence "God" z jego pierwszego prawdziwego solowego albumu. Płyty będącej dla mnie jedynym solowym beatlesowskim albumem, który dorównuje znaczeniem tym zespołowym. Straciłem kiedyś fortunę w berlińskim supermarkecie na japońskie tłoczenia jego płyt.
Mam wszystkie jego płyty wideo typu laserdisc oraz "Imagine" we wszystkich możliwych mutacjach. Z grającym go w znakomitym obrazie "Backbeat" aktorem piłem kiedyś do białego rana whisky. Jest prawdopodobnie najważniejszym muzykiem, jakiego znam.