A tam przechadzały się pawie, charakterystycznie wrzeszcząc i załatwiając swe potrzeby fizjologiczne. W oczekiwaniu na Artystę Znanego Poprzednio Jako Prince, wziąłem na kolana kota, który natychmiast zasnął. Kiedy po mniej więcej 20 minutach zobaczył to jego właściciel, zawołał zdziwiony całą swoją ekipę. Jak się okazało - kot nie tolerował nikogo oprócz muzyka, miałem więc wymarzone "wejście smoka" na wywiad, w którym artysta opowiedział m.in. o swojej frustracji związanej z niemożnością odtworzenia w studio śniącego mu się co noc śpiewu aniołów, które - jako istoty z innego kosmosu - śpiewają ciągle, bez konieczności oddychania i nabierania powietrza.
Dla mnie to muzyczny ojciec chrzestny m.in. Pharella Williamsa - jednego z nielicznych twórców potrafiących dorównać Prince'owi w muzyce funk, której - nie tylko w radiu - nie oprze się żadne pokolenie.