Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
migracja
migrator migrator 13.09.2008

Na drodze donikąd

Ukraina nie jest państwem demokratycznym. Wątpliwe, czy jest państwem czy polityczną szarą strefą.

Ukraina nie jest państwem demokratycznym. Wątpliwe, czy jest państwem czy raczej polityczną szarą strefą, między Europą a Rosją, zdominowaną przez oligarchię i klany.

Posowiecka atmosfera

Ukraina uzyskała niepodległą państwowość po rozpadzie ZSRS, dziedzicząc silną zależność polityczną, gospodarczą i biznesowo-przemysłową od Moskwy. Własna państwowość była podarowana, Ukraińcy nie wywalczyli jej i nie zdetronizowali komunistycznych władz. Po 1991 roku nie mogła tam wygenerować się alternatywna elita pozbawiona posowieckiego rodowodu. Realna władza pozostaje w cieniu oficjalnych mechanizmów prawnych i politycznych. Politykę i biznes prowadzą uprzywilejowane elity klanowe, wywodzące się głównie ze wschodu kraju. Dowód? Wystarczy prześledzić życiorysy establishmentu, liderów Partii Regionów czy środowisk skupionych wokół Julii Tymoszenko i Wiktora Juszczenko.

Ukraińska Rada Najwyższa.www.wikipedia.pl

Od 1991 roku na Ukrainie kontynuowano kariery i walkę o władzę według modelu z czasów sowieckich. Wówczas do elity można było przebić się jedynie poprzez klany; dniepropietrowski, kijowski, odesski, charkowski lub doniecki, które formowały się od połowy lat sześćdziesiątych. Dlatego dystrybucja władzy odbywa się pod kontrolą i w ramach dotychczasowego systemu, który dogłębnie przesiąkł rosyjską agenturą wpływu. Ów proces wyklucza rzeczywistą alternację władzy i wymianę elit. To oczywiste, że Ukraina mogła odłączyć się od ZSRS jedynie w ramach kontrolowanej konserwacji dotychczasowych mechanizmów kierowania państwem, przez określone służby i grupy interesu. Na pewno nie amerykańskie.

Ukrainą rządzą postkomuniści, poza nielicznymi wyjątkami, zupełnie bezideowi i pozbawieni skrupułów w walce o własne interesy. To najbogatsi przedsiębiorcy, politycy, biznesmeni, właściciele mediów i wpływowi przedstawiciele biurokracji. Oligarchia, która swoje bajeczne fortuny zawdzięcza uwłaszczeniu się na państwowym majątku, kontroluje ukraiński biznes i zachowuje decydujący wpływ na obsadę sceny politycznej.

Najbogatszy na Ukrainie. Rinat Achmetow.www.wikipedia.pl

Wielu ukraińskich polityków to oligarchowie, potentaci finansowi, liderzy biznesu, multimilionerzy. Nomenklaturowo-oligarchiczny model polityczny wykluczył istnienie alternatywnych ośrodków. Zachodzą w nim jedynie zmiany pokoleniowe. Dzisiejsi liderzy kariery zaczynali w sowieckim Komsomole w połowie lat osiemdziesiątych. U nas to polityczne pokolenie Fiszbacha, Kwaśniewskiego i Millera.

Ukraina nie jest państwem demokratycznym. Wątpliwe, czy jest państwem. Za fasadą konstytucyjnego porządku prawnego, kryje się twór quasi-państwowy, którego formalne instytucje, sektor siłowy, przemysłowy, finansowo-bankowy i media, obsiadły klanowe grupy, skupiające realną władzę. Przesiąknięta jest wertykalną korupcją, klanowym „kumizmem” i nepotyzmem. Demokracja - deklarowana w ukraińskiej konstytucji, to polityczny sztafaż, iluzja rządów prawa, która legitymizuje szare interesy i sfery wpływów elit, często reprezentujących rosyjskie wpływy.

W zasięgu rosyjskich wpływów

Istnienie moskiewskich wpływów na Ukrainie doskonale uwidoczniła rosyjska agresja na Gruzję. Szantaż gazowy lub groźby zerwania współpracy handlowej i kontraktów na zakup broni, to realne zagrożenie dla każdej ekipy rządzącej w Kijowie. Krach gospodarczy wywołany przez Rosję natychmiast doprowadzi do protestów społecznych, upadku fabryk w Dniepropietrowsku, spadku poparcia społecznego dla ukraińskich polityków i kolejnych wyborów.

Ukraińskie konflikty polityczne nie polegają na ścieraniu się interesów partii, gdyż te w rzeczywistości pełnią funkcję parlamentarnych kolektywów, reprezentujących oligarchię. Wrześniowy kryzys można analizować jedynie w szerszym kontekście imperialnej polityki Rosji. Delimitacja wschodniej granicy ukraińsko – rosyjskiej to wciąż sprawa otwarta. Wiele wskazuje na to, że nadszedł czas realizacji decyzji, które zapadły w Moskwie. Zatem, w ramach operacji w Gruzji, należy zrobić porządek w Kijowie i zapewnić skuteczną pacyfikację wszelkich antyrosyjskich wystąpień. Dlatego doszło do destabilizacji sceny politycznej i ataków na prezydenta Juszczenkę. „Przychylność Rosji” jest w pewnym sensie gwarantem stabilności sytuacji na Ukrainie. Widoczne to było już w czasie prezydentury Leonida Kuczmy, tym bardziej od 2005 roku. Rosja sprawnie rozgrywa ukraiński scenariusz skrojony przez kremlowskich specjalistów. Korzysta z pomocy deputowanych Partii Regionów, komunistów i socjalistów oraz części Bloku Julii Tymoszenko. Przegłosowanie zmian ograniczających prerogatywy, władzę wykonawczą prezydenta i uproszczających procedurę jego odwołania, jest dowodem potwierdzającym tezę.

Z kim gra Julia Tymoszenko

Jeśli wykluczymy polityczną krótkowzroczność pani premier, sprowadzającą się do popierania wszelkich antyprezydenckich działań w parlamencie, to wniosek będzie taki, iż darzona wielką sympatią nad Wisłą, Julia Tymoszenko, jest zaangażowana w prorosyjskie działania. To nie wykluczone. Na ile jest do tego zmuszona, a na ile gra z Moskwą we własną grę, nie wiadomo. Z pewnością jest dla Kremla politykiem wygodniejszym, niż obecny prezydent. Wiktor Juszczenko ma silne poparcie ukraińskiej diaspory w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych, zbudowane na kontaktach jego żony Kataryny Czumaczenko. Dlatego właśnie nie akceptuje go Kreml. Tym bardziej po udziale w misji pięciu przywódców do Tbilisi. Rosja zrobi wiele by go obalić.

Kreml potrafi wykorzystywać fale wewnętrznych kryzysów na Ukrainie. Wpływa dzięki nim na rozwój sytuacji w Kijowie i stopniowo prowadzi do politycznego przewrotu. Podstawieni następcy zapewne bez oporów zaakceptują przyszłe decyzje dotyczące wschodu Ukrainy i Krymu, w tym statusu foty czarnomorskiej bazującej w Sewastopolu. Oddalą też Ukrainę od perspektywy zbliżenia z NATO i UE. O ile to dotychczas realnie brano pod uwagę.

Premier Ukrainy Julia Tymoszenko.www.wikipedia.pl

Jak zachowa się Julia Tymoszenko? Biorąc pod uwagę jej nieskrywane polityczne ambicje, trzeba odpowiedzieć na pytanie po co miałaby być prezydentem, którego konstytucyjne pełnomocnictwa mogą sprowadzać się jedynie do pełnienia funkcji reprezentacyjnych i prawa zasiadania na fotelu. Politycy raczej działają pragmatycznie. Istnieją zatem dwie możliwości. Działania pani premier to blef i kolejna próba sił z obozem prezydenckim, albo co bardziej możliwe, polityczny kompromis podyktowany przez Rosję. Julia zrealizuje plan objęcia prezydentury w zamian za rosyjskie poparcie i sfinansowanie kampanii. A gdzie kompromis? To zachowanie wpływów rosyjskich w regionie i zabezpieczenie interesów gospodarczych środowisk klanowych skupionych wokół BJuT-u. Gwarancje dotrzymania politycznych obietnic? Słowo Moskwy i Julii Tymoszenko. Obie strony nie raz dokonywały politycznych wolt i działały wbrew deklaracjom. Zatem nie można wykluczyć prób uniezależniania się Julii Tymoszenko od Kremla, tak jak robił to wcześniej Leonid Kuczma. Z tą różnicą, że obecnie Rosja posiada o wiele skuteczniejsze środki nacisku i łatwiej zaprowadzi porządek.

A kto zostałby premierem, mającym bardzo szerokie uprawnienia wykonawcze możliwe, że po wejściu w życie wrześniowej nowelizacji, jeszcze większe? Być może przedstawiciel Partii Regionów. Z drugiej strony Kreml może postawić na przyspieszone wybory parlamentarne, a w nich na klan kijowski braci Surkis i Wiktora Medwedczuka, powracających do gry po trzyletniej przerwie. Nie bez przyczyny na Sardynii pod koniec wakacji doszło do spotkania Julii Tymoszenko z delegacją rosyjską, w której nie zabrakło miejsca dla Wiktora Medwedczuka - szarej eminencji za czasów prezydentury Leonida Kuczmy – byłego promotora politycznej kariery Julii Tymoszenko i Wiktora Juszczenko.

Powyższy scenariusz jest zdecydowanie antyamerykański. Zadowoli Rosję i zablokuje opozycję, starającą się, przynajmniej oficjalnie, o urealnienie euroatlantyckiej perspektywy dla Ukrainy. Reelekcja prezydenta Juszczenko nie jest praktycznie możliwa. Rządy popierającej go frakcji nie zwiastują politycznej stabilności, ani gwarancji dla ukraińskiego biznesu. To dodatkowo wzmacnia argumenty Rosji i zachęca niezdecydowanych oligarchów do współpracy. Zwłaszcza, że w byłych republikach sowieckich, o Moskwie wciąż myśli się w kategoriach centrum imperium i biznesu. Dlatego o przyszłości Ukrainy i tak zadecydują klany ze wschodu kraju.

Co na to Zachód?

Ukraina skazana jest na istnienie między Europą a Rosją. Od 1991 roku pełni funkcję bufora i politycznej szarej strefy, gdzie ścierają się wpływy rosyjskie i zachodnie (również amerykańskie). UE nigdy nie przedstawiła realnej oferty dla Ukrainy. Uwzględniano ją najwyżej jako obszar objęty wpływami Rosji, na którym opłaca się robić interesy gospodarcze. Dowodzą tego przecież zyskowne wyniki wymiany handlowej głównego państwa UE - Niemiec.

Prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko.www.wikipedia.pl

Najwyraźniej Zachód nie chce Ukrainy. Obawia się o swoje gospodarcze interesy powiązane z Rosją. Uwidocznił to ostatni unijno-ukraiński szczyt w Evian. Europejscy liderzy, wystraszeni pogróżkami rosyjskiej propagandy i skalą działań rosyjskich wojsk w Gruzji, nie zaproponowali Ukrainie realnej perspektywy członkostwa, lecz pozbawione treści „bliskie sąsiedztwo”. Tym akurat Ukraina cieszy się od lat z Rosją. Przyszłe porozumienie stowarzyszeniowe, w rzeczywistości, oznacza schowanie śmieci pod dywan. Decyzje UE zasygnalizowane w Evian dodatkowo osłabiły kruchą pozycję Wiktora Juszczenko i frakcji Nasza Ukraina. Dały pretekst przeciwnikom prezydenta do wzmożenia ataków i dalszego bagatelizowania celów jego polityki. Ukrainę w UE najchętniej widziałyby jedynie Polska i trzy kraje bałtyckie, nauczone bolesnym doświadczeniem trudnego sąsiedztwa z Rosją. Należy pamietać, że elity oligarchiczne nie będą traktować poważnie rozmów z Zachodem, jeśli daje się im do zrozumienia, że Ukraina nie jest Europie potrzebna.

Na ile Kijów jest w stanie potwierdzić gotowość do zmiany polityki, nie wiadomo. Najprawdopodobniej szybko to nie nastąpi. Pomysłu na Ukrainę nie mają nawet w Kijowie. Najwięcej konkretnych ofert przygotowano w Moskwie. Przez brak woli politycznej, przede wszystkim Brukseli, ale również Kijowa, Ukraina dalej błąka się na drodze donikąd. Tam czeka na nią Rosja, dla której jest niezbędnym elementem imperium.

Mikołaj Falkowski