Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Czwórka
Bartosz Chmielewski 28.10.2012

Julia Marcell: w Dreźnie poczułam się jak w filmie Lyncha

Rodowita olsztynianka już od kilku lat dowodzi, że bez wsparcia dużych wytwórni płytowych można przebić się ze swoją muzyką na Zachodzie. O swoich niemieckich i japońskich trasach, artystka opowiedziała w Czwórkowym "Ex Magazine".
Julia MarcellJulia Marcellfot. Bartosz Bajerski

Julia Marcell to jedna z niewielu polskich wokalistek, która nie ma problemu z koncertowaniem poza granicami Polski. Zamieszkała od kilku lat w Berlinie artystka, regularnie występuje w Niemczech. Tam też zagrała swój najdziwniejszy koncert w karierze.

– To było w Dreźnie, w małym kinie – opowiadała w rozmowie z Ulą Kaczyńską. - Wybudowano tam scenkę na potrzeby koncertu, a klimat był totalnie jak z filmów Lyncha, na granicy jawy i koszmaru – wspominała.

Jak dotąd najdalszą muzyczną wyprawą w karierze Julii Marcell była jej japońska trasa, w czasie której doświadczyła specyficznej reakcji tamtejszej publiczności. – Podczas koncertu Japończycy są bardzo cisi, nie reagują, dopiero po koncercie można stwierdzić, czy im się podobało – opowiadała.

Międzynarodowe zainteresowanie towarzyszyło Julii Marcell właściwie już od pierwszych nagrań. Za sprawą serwisu internetowego, na którym artystka umieściła swoje piosenki, fani z całego świata zrzucili się na wyprodukowanie jej debiutanckiej płyty "It might like you".

Dziś Julia Marcell, nie musi już nikogo prosić o pomoc. Jej ostatnia płyta "June" odbiła się szerokim echem nie tylko w Polsce, zaś sama artystka została uhonorowana "Paszportem Polityki".

Jak Julia Marcell podchodzi do swojej kariery i ocenia swoje ostatnie dokonania dowiesz się słuchając nagrania audycji.

bch