Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Trójka
Michał Przerwa 25.05.2014

Hybrydy. Bardziej "warszawkowatego" miejsca w stolicy nie było

Przy ul. Mokotowskiej, w pałacyku, w którym przed stuleciem mieszkał Józef Ignacy Kraszewski, znalazł w roku 1957 siedzibę klub studencki. Za jego nazwę przyjęto tytuł jednej z powieści Kraszewskiego - Hybrydy. Opowiada o nim gość audycji "Trójkowy wehikuł czasu" Sławomir Rogowski.
Klub Hybrydy, 1971 r.Klub Hybrydy, 1971 r.PAP/CAF/Ireneusz Radkiewicz
Posłuchaj
  • Hybrydy. Bardziej "warszawkowatego" miejsca w stolicy nie było (Trójkowy wehikuł czasu)
Czytaj także

O kulturze studenckiej, która w latach 60. i 70. miała w PRL ogromne znaczenie, jak dotąd w "Wehikule" prawie nie mówiliśmy. Zaczynamy zatem od Hybryd, o których opowiedział Sławomir Rogowski, w latach 80. szef klubu - w jego drugiej siedzibie, przy ul. Kniewskiego (dziś to znów ul. Złota) i redaktor tomu wspomnień "Hybrydy. Zawsze piękni, zawsze dwudziestoletni".

- Hybrydy powstały wiosną 1957 roku. Pierwsza impreza odbyła się w maju tamtego roku. Rozmawiałem z nieżyjącym już Józiem Waczkowem "Waciem", który był pierwszym kierownikiem klubu. Mówił mi: wiesz, my już żeśmy balowali w Hybrydach na sylwestra. Klub początkowo dysponował salą przy ulicy Mokotowskiej 48. To był lokal kompletnie nieprzystosowany do prowadzenia działalności artystycznej, mogło się w nim zmieścić 170 osób. Hybrydy były za małe na duże koncerty. W piwnicy organizowano jam session - mówi gość Jerzego Sosnowskiego.

W niewielkich salkach grano jazz, wystawiano spektakle teatralne i kabaretowe. To tu podjęto decyzję o zorganizowaniu festiwalu Jazz Jamboree (ale w salach klubu Stodoła, bo Hybrydy były za małe...). Tu też rozpoczęły swoją karierę Urszula Dudziak i - później - Ewa Bem. Pierwsze próby miał zespół Homo Homini. A z kabaretu wyrośli m.in. Wojciech Młynarski, Jan Pietrzak, Jonasz Kofta... Wkrótce na Hybrydy zapanował snobizm, który sprawił, że "wszystkie lambretty w Warszawie parkowały wieczorami na Mokotowskiej" - mowa o włoskich skuterach, bardzo wówczas modnych i tak rzadkich, że to zdanie wbrew pozorom można chyba rozumieć dosłownie.

Zdaniem Sławomira Rogowskiego bardziej "warszawkowatego" miejsca niż na Mokotowskiej 48 nie było. - To się nie powtórzy, to taki niedościgniony archetyp. Jeśli dziś mówimy o kulturze leżakowej na Placu Zbawiciela w Warszawie, to jest to tylko skromna namiastka tego, co się działo w Hybrydach. To była z jednej strony kontrkultura, z drugiej taka "trendy" kultura - opowiada gość audycji "Trójkowy wehikuł czasu".

W audycji nadaliśmy następujące utwory (z gwiazdką - po raz pierwszy w Wehikule):

1.       *Bemibek: Narwańce polne (1971) 2'34"

2.       *Zespół kabaretu Hybrydy: Żądamy szmiry (LIVE 1968) 2'03"

3.       *Show Band: Ping pong (1974) 3'50"

4.       *Homo Homini: Senny delfin (1972) 4'03"

5.       Ossjan: Księga deszczu (1975, fragm.) ok. 7'20"

Do usłyszenia za tydzień! - AO & JS

Do słuchania "Trójkowego wehikułu czasu" w każdą sobotę między 15.00 a 16.00 zapraszają Agnieszka Obszańska i Jerzy Sosnowski.

(mp, ei)