Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Agnieszka Kamińska 23.01.2013

"Arogancja i nieudolność władzy". Sąd nad Grudniem

Sąd zakończył w środę proces dotyczący wydarzeń grudniowych 1970 r. i wysłuchuje mowy prokuratora.
Prokurator Bogdan Szegda na sali Sądu Okręgowego w Warszawie, 23 bm. Sąd rozpoczął słuchanie mów końcowych w procesie dotyczącym masakry robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 r.Prokurator Bogdan Szegda na sali Sądu Okręgowego w Warszawie, 23 bm. Sąd rozpoczął słuchanie mów końcowych w procesie dotyczącym masakry robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. PAP/Grzegorz Jakubowski

Arogancja i nieudolność władzy doprowadziły do eskalacji sytuacji na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. Protesty początkowo miały charakter pokojowy, a protestujący chcieli nawiązać dialog z władzą - ocenił prok. Bogdan Szegda w mowie końcowej w sprawie Grudnia'70.

Nie wiadomo na razie, czy mowa ta zakończy się dziś, czy też konieczny będzie jeszcze dodatkowy termin. Oskarżyciel szczegółowo omawia genezę i uwarunkowania, które doprowadziły do wydarzeń Grudnia'70 oraz przebieg zdarzeń w Gdańsku i Gdyni od 14 grudnia 1970 r.

Szegda wskazał, że początkowo manifestacja w Gdańsku miała charakter pokojowy, spotkała się natomiast z wyprowadzonymi na ulice w godzinach szczytu oddziałami MO, które "od razu zaczęły używać środków przymusu bezpośredniego". - Nietrafność, niezasadność i brutalność decyzji spowodowała to, co spowodować musiała, czyli wzrost napięcia i rozlanie się demonstracji na całe Trójmiasto - zaznaczył.

Na ławie oskarżonych w tej sprawie ostatecznie zasiadają trzy osoby: ówczesny wicepremier Stanisław Kociołek oraz dowódcy wojska - Mirosław W. i Bolesław F. Oskarżeni są o "sprawstwo kierownicze" zabójstwa robotników Wybrzeża. Nie przyznają się do winy.

- Łatwo się mówi o odpowiedzialności politycznej i moralnej, ale czy kiedykolwiek, którakolwiek z oskarżonych osób zadośćuczyniła ofiarom tych wydarzeń, zrobiła coś dla tych ludzi, aby poprawić ich los - mówił prokurator. Dodał, że rodziny ofiar w późniejszych latach często musiały zmagać się z trudną sytuacją materialną po śmierci bliskich na ulicach Trójmiasta.

Gdynia
Gdynia Ofiara walk Zbigniew Godlewski ,,Janek Wisniewski'' niesiony na czele manifestacj, fot. www.grudzien70.ipn.gov.pl

Oskarżyciel podkreślił, że żadne ówczesne regulaminy wojskowe nie zezwalały na użycie broni przez żołnierzy w sytuacji do jakiej doszło na przykład 17 grudnia w Gdyni.

Prokurator w swej mowie zacytował także słowa związane z pomnikiem upamiętniającym ofiary grudniowych wydarzeń: "Pomordowanym - na znak wiecznej pamięci. Rządzącym - na znak przestrogi, że żaden konflikt społeczny w Ojczyźnie nie może być rozwiązany siłą. Współobywatelom - na znak nadziei, że zło może zostać przezwyciężone".

Pierwotnie - gdy w 1995 r. do sądu w Gdańsku wpłynął akt oskarżenia - prokuratura obciążyła odpowiedzialnością za tragedię 12 osób. Ława oskarżonych stopniowo zmniejszała się z powodu śmierci lub problemów zdrowotnych odpowiadających w tej sprawie.

W grudniu 1970 r. rząd PRL ogłosił drastyczne podwyżki cen na artykuły spożywcze, co wywołało demonstracje na Wybrzeżu. Według oficjalnych danych, na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga od strzałów milicji i wojska zginęło 45 osób, a 1165 zostało rannych.

PAP/agkm

Zobacz serwis specjalny: Grudzień 70'