Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Klaudia Hatała 03.10.2013

Prof. Dudek: Nobel praktycznie gwarantował Wałęsie nietykalność

Antoni Dudek podkreślił, że przyznanie pokojowego Nobla Wałęsie było potężnym wzmocnieniem struktur opozycji w PRL-u. - W Polsce dość powszechnie odebrano to jako poparcie światowej opinii publicznej dla opozycji demokratycznej w PRL-u.
Politolog, profesor nauk humanistycznych, członek Rady IPN Antoni DudekPolitolog, profesor nauk humanistycznych, członek Rady IPN Antoni DudekDawid Skoblewski/Wikimedia Commons/cc

- Komuniści zdawali sobie sprawę, że mając noblistę na głowie, będą mieli znacznie większe problemy zarówno z samym Wałęsą, jak i z Solidarnością. Przyznanie nagrody sprawiło, że proces wygaszania w pamięci społecznej doświadczenia Solidarności wydłużył się o wiele lat i ostatecznie się nie powiódł - tłumaczy prof. Dudek.

- Przed przyznaniem Nobla Wałęsie władze rozważały wytoczenie mu procesu - nie za "działalność antypaństwową", a za rzekome nadużycia finansowe. Po 1983 r. komuniści zrozumieli jednak, że sądzenie noblisty spotkałoby się z międzynarodowym protestem - zaznacza historyk.

"Cała odpowiedzialność spadłaby na władze"

Zdaniem Antoniego Dudka, pokojowy Nobel sprawił, że Wałęsa uzyskał swoisty immunitet od odpowiedzialności karnej wobec władz PRL-u. - Choć był nieustannie inwigilowany, stał się osobą praktycznie nietykalną, zdawano sobie bowiem sprawę, że jeśli mu się coś stanie, cała odpowiedzialność spadnie na władze, co z kolei przekreśli na długo szanse na normalizację stosunków z Zachodem. A na tym ekipie Jaruzelskiego bardzo zależało, głównie z przyczyn ekonomicznych - mówi prof. Dudek.

W ocenie prof. Dudka, władze nie były raczej zaskoczone przyznaniem Nobla Wałęsie. - Komuniści wiedzieli, że w 1983 r. nazwisko Wałęsy pojawiało się w zachodniej prasie wśród kandydatów do Nobla. Trudno mówić zatem o jakimś dużym zaskoczeniu. Liczono jednak, że po prawie dwóch latach od wprowadzenia stanu wojennego zainteresowanie Zachodu Solidarnością będzie malało. Dlatego też podjęto decyzję o zniesieniu stanu wojennego w lipcu 1983 r. - to był sygnał, że władze czuły się pewnie i nie będzie już większych kłopotów z opozycją - podkreśla historyk.

Bez gwarancji powrotu do Polski

Zdaniem Antoniego Dudka, gdyby Wałęsa zdecydował się osobiście odebrać Nobla, władze dałyby mu paszport na wyjazd, jednak nikt by mu nie zagwarantował, że wróci do Polski. - Po jego wyjeździe zapewne zebrałoby się Biuro Polityczne i śledziłoby każdą wypowiedź noblisty za granicą. Zastanawialiby się, czy wpuścić go z powrotem do kraju, czy nie. Ważyliby, co im się bardziej opłaca. Niewykluczone, że także Sowieci wywieraliby w tej sprawie presję na Jaruzelskiego. Myślę jednak, że komuniści ostatecznie wpuściliby Wałęsę do Polski - zablokowany na Zachodzie mógł okazać się jeszcze groźniejszy, byłby bowiem symbolem walki o wolność na emigracji – ocenia prof. Dudek.

W ocenie historyka, gdyby Lech Wałęsa nie dostał Nobla Solidarność by przetrwała i doszłoby do przemian w roku 1989, jednak ruch ten byłby znacznie słabszy. - Jeszcze słabsza byłaby osobista pozycja Wałęsy w obozie opozycji. Z pewnością nie mógłby przeprowadzić tego, co zrobił w 1989 r., czyli zignorować władz statutowych związku wybranych w 1981 r. i zbudować nowe kierownictwo Solidarności w oparciu o swoje osobiste nominacje. Bez Nobla Wałęsie byłoby znacznie trudniej stać się głównym partnerem władz w rozmowach Okrągłego Stołu, a następnie narzucić skład solidarnościowej reprezentacji w wyborach czerwcowych - podkreśla prof. Dudek.

Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>

PAP,kh