Dzieci w Burundi wychowują się praktycznie same. Dorośli ciężko pracują, żeby utrzymać rodzinę. - Normalnym widokiem jest kilkuletnie dziecko, które nosi na plecach swojego małego braciszka lub siostrzyczkę - mówi Tadeusz Makulski w Ruchu Maitri - Dzieci, których matka już nie karmi, są noszone przez swoje rodzeństwo. Często tylko o dwa, trzy lata starsze. Tu nie ma miejsca na lalkę - opowiada Izabeli Woźniak i Romie Leszczyńskiej.
"Dwie Mzungu na Czarnym Lądzie, czyli Trójka w Burundi" >>>
Kiedy przemierza się kraj, można odnieść wrażenie, że w wioskach są same dzieci. Przesiadują albo włóczą się całymi gromadami po drogach. Obdarte i brudne, ale uśmiechnięte od ucha do ucha. Gdy w wiosce pojawia się ktoś obcy, natychmiast ruszają za nim i śledzą każdy jego krok. - Same wymyślają sobie zabawy - mówi siostra Natanaela z misji w Gatarze i dodaje, że chłopcy tak, jak w Europie, uwielbiają grać w piłkę nożną.
Zapraszamy do wysłuchania całego materiału, który przygotowały Izabela Woźniak i Roma Leszczyńska.
(mp)