Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Trójka
Aneta Hołówek 16.04.2013

Wybuchy podczas maratonu: to cud, że liczba ofiar nie jest większa

Świadkowie eksplozji w Bostonie mówią o drastycznych scenach. Pourywane ręce i nogi, krew na ulicach, potłuczone szkło i ogromny chaos - to najczęstszy opisy tego co wydarzyło się podczas bostońskiego maratonu.
Posłuchaj
  • Wybuchy podczas maratonu: to cud, że zginęły trzy osoby. Korespondencja Marka Wałkuskiego (Zapraszamy do Trójki - ranek)
Czytaj także

W Bostonie na mecie maratonu doszło do dwóch eksplozji. Trzy osoby zginęły, w tym ośmioletni chłopiec. Ponad 140 osób jest rannych.

Eksplozje na maratonie w Bostonie - relacja >>>

Jedna trzecia z 23 tysięcy uczestników słynnego maratonu bostońskiego dobiegła już do mety, gdy rozległy się dwa wybuchy - w odstępie kilkunastu sekund jeden od drugiego.

- Zamach miał miejsce mniej więcej cztery godziny po starcie - mówi Marek Wałkuski, korespondent Polskiego Radia w USA. - Zwycięzca maratonu, Etiopczyk Lelisa Desisa już około dwóch godzin cieszył się ze swojego sukcesu - dodaje dziennikarz Trójki.

Świadkowie zamachu mówią, że eksplozje były bardzo silne. Bomby zdetonowano w strefie dla publiczności. Zapanował tam chaos. Krzyki rannych mieszały się z syrenami karetek pogotowia i wozów policyjnych. W powietrzu unosiły się kłęby dymu.

- Ofiary zamachu to głównie widzowie - podkreśla Wałkuski. - Bomby umieszczone były w odległości około 50 metrów od siebie i wybuchały w odstępie kilkunastu sekund, w miejscach gdzie stała publiczność – opisuje dziennikarz.

Marek Wałkuski dodaje, że rozmawiał z Polakami którzy startowali w maratonie i ich relacje były podobne. Biegacze podkreślali, że wzdłuż trasy stało tysiące ludzi, był tłum i to cud, że zginęły tylko trzy osoby.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy z Markiem Wałkuskim.