Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
migrator migrator 28.05.2010

IPN przegrał swoją niezależność

Nowelizacja ustawy o IPN, która wczoraj weszła w życie, zmienia sposób wyboru władz, co wiąże się z konsekwencjami.

Mariusz Błaszczak, rzecznik PiS powiedział, że tą ustawą IPN przegrał swoją niezależność. Nowa ustawa daje możliwość parlamentowi na zmianę prezesa zwykłą większością głosów. - Możemy się teraz spodziewać, że jeżeli politykom nie spodoba się jakakolwiek publikacja Instytutu, postanowią ukarać prezesa - mówi.

Jego zdaniem ograniczona zostaje możliwość działalności naukowej tej jednostki, a kierownictwo staje się zakładnikami politycznymi.

- IPN w naszym przekonaniu dobrze się zapisał. Pojawiły się setki publikacji naukowych (m.in. o PRL-u) - mówi Błaszczak. - Jest to teraz zagrożone przez upolitycznienie Instytutu - dodaje.


Bronisław Komorowski zachował się jak polityk PO a nie jak "mąż stanu". Nie skierował nowelizacji do Trybunału Konstytucyjnego. - Komorowski bardziej sobie ceni działalność partyjną, ponad próbę ustawienia siebie w roli arbitra i rozjemcy - mówi.

Nowelizacja ustawy zmienia też możliwość dostępu do własnych teczek. Teraz każdy będzie miał prawo wglądu.

(łk)

*

  • Zuzanna Dąbrowska: Moim gościem jest rzecznik klubu Prawa i Sprawiedliwości, poseł Mariusz Błaszczak. Witam

    Mariusz Błaszczak: Dzień dobry.

    Z.D.: Panie pośle, wczoraj weszła w życie tzw. duża nowelizacja ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. To jest nowelizacja, która diametralnie zmienia sposób wyboru władz, zmienia sposób funkcjonowania Instytutu. Wygląda na to, że Prawo i Sprawiedliwość tę batalię polityczną przegrało.

    Mariusz Błaszczak: Przede wszystkim naszym zdaniem przegrał Instytut Pamięci Narodowej, a przegrał swoją niezależność, dlatego że kiedy przypomnimy sobie reakcję polityków PO, w tym pana premiera Donalda Tuska, na publikację Instytutu Pamięci Narodowej (przypomnę, że książka panów Gontarczyka i Cenckiewicza SB a Lech Wałęsa, książka, która była oceniona bardzo pozytywnie przez historyków, była to pozycja naukowa, udokumentowana) została skrytykowana przez premiera Donalda Tuska. I jeżeli do tego przyłożymy możliwość zmiany prezesa Instytutu Pamięci Narodowej zwykłą większością, a takie uprawnienia parlamentowi daje nowa ustawa, zmieniona ustawa o Instytucie Pamięci Narodowej, to możemy się spodziewać tego, że jeżeli politykom nie spodoba się jakakolwiek publikacja Instytutu Pamięci Narodowej, no to pewnie postanowią ukarać prezesa. Więc niewątpliwie ograniczona zostanie swoboda działalności naukowej, prowadzenia badań naukowych. Prezes Instytutu stanie się zakładnikiem politycznym.

    Z.D.: Ale trudno w to uwierzyć, zważywszy, że większość kandydatów Rady, dziewięcioosobowej Rady, która zastąpi jedenastoosobowe Kolegium, będą stanowić kandydaci wyłonieni ze środowisk naukowych, z cenzusem.

    M.B.: Tak, tak, oczywiście, ja nie odbieram tym ludziom cenzusu naukowego, ale jednak zwróćmy uwagę na to, że te osoby nie będą musiały składać oświadczenia lustracyjnego, a więc w związku z tym, jeżeli przypomnimy sobie też podejście środowisk naukowych do lustracji, ono było bardzo, rzekłbym, zdystansowane, z reguły te środowiska były przeciwne lustracji, no to wtedy mamy pełny obraz tego, że Instytut Pamięci Narodowej straci swoją niezależność, stanie się kolejną placówką naukową. Tymczasem Instytut Pamięci Narodowej w naszym przekonaniu bardzo dobrze zapisał się, dlatego że przecież pojawiło się mnóstwo, ale to naprawdę mnóstwo, setki publikacji popularnonaukowych przybliżających nam dzieje PRL-u, unikalnych badań. I to jest wartość, która w tym momencie jest bardzo realnie zagrożona poprzez upolitycznienie właśnie, poprzez upolitycznienie Instytutu Pamięci Narodowej.

    Z.D.: Platforma, która odpowiadała na zarzuty Prawa i Sprawiedliwości, oczywiście mówiła coś zupełnie odwrotnego – że ten nowy sposób wyboru, większy wpływ środowisk naukowych na Instytut właśnie ma zapewnić odpolitycznienie, i zapewne z tego sporu nie wyjdziemy. Prawo i Sprawiedliwość złożyło wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie tej nowelizacji. To oczywiście nie powstrzymuje ustawy od wejścia w życie, ale na co liczycie, co może stwierdzić Trybunał?

    M.B.: Przede wszystkim myślę, że niepodważalne są te przepisy, które chcemy zanegować, a są to przepisy dotyczące udostępniania informacji, wszystkich informacji na temat osób, które zostały przez Służbę Bezpieczeństwa zakwalifikowane czy umieszczone w dokumentach. Są to też informacje, które mają charakter wrażliwy. Uważamy, że pan marszałek Komorowski, jedynie zastępując prezydenta Rzeczypospolitej, zachował się jak polityk PO, a nie jak mąż stanu, nie jak prezydent Rzeczypospolitej, dlatego że jeżeli miałby rzeczywiście intencje takie, żeby spróbować wznieść się ponad podziały polityczne, nic nie przeszkadzało, żeby skierował tę ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Prezydent Lech Kaczyński miał wątpliwości, olbrzymie wątpliwości jeżeli chodzi o zgodność tej noweli z Konstytucją, zapowiadał skierowanie jej do Trybunału Konstytucyjnego, no ale pan marszałek Komorowski widać bardziej sobie ceni działalność partyjną ponad próbę ustawienia siebie w pozycji arbitra, rozjemcy.

    Z.D.: Ale ponad podziały chyba też nie wzniosło się samo Kolegium IPN, które natychmiast po posiedzeniu zwołanym natychmiast po katastrofie smoleńskiej zdecydowało o tym, że będzie rozpisany konkurs, wiedząc też, że nowelizacja czeka na podpis i wiedząc, jakiej decyzji marszałka Komorowskiego można się spodziewać w tej sytuacji. Konkurs, dodajmy, który się nie udał.

    M.B.: To rzeczywiście było działanie nerwowe, ale była to próba uchronienia, przynajmniej ja to tak oceniam, niezależności Instytutu Pamięci Narodowej, bo pamiętajmy, że to parlament wybiera prezesa Instytutu Pamięci Narodowej. Kolegium przeprowadziłoby postępowanie konkursowe i wskazałoby kandydata Sejmowi Rzeczypospolitej. A więc i tak ostatnie słowo należałoby do sejmu, z tym, że ten konkurs byłby przeprowadzony na starych zasadach. No i wszystko wskazuje na to, że osoby przystępujące do tego konkursu, być może nie sprostały zadaniu, być może nie znalazły w sobie tyle odwagi, żeby spróbować stanąć do konkursu. Przypomnę, że wszystkie te osoby złożyły dokumenty z wadami formalnymi, być może...

    Z.D.: No właśnie, nie spełniały wymogów.

    M.B.: Być może po prostu wystraszyły się tej gęstej atmosfery, jaką wokół IPN-u stworzył pan marszałek Komorowski i stworzyli politycy PO, bo kiedy popatrzymy na losy na przykład pana doktora Cenckiewicza, to wyraźnie mamy do czynienia z osobą, która przecież jest wybitnym historykiem, która jest współautorem książki niekwestionowanej, niepodważanej przez naukowców, a która była bardzo mocno i brutalnie atakowana przez polityków PO.

    Z.D.: Chciałam pana zapytać może mniej jako rzecznika klubu PiS-u, ale bardziej jako działacza politycznego, człowieka, czy sądzi pan, że dobra była sytuacja, w której ktoś o tak skomplikowanej, bogatej i ważnej dla Polski biografii, jak Lech Wałęsa, to chyba z tymi przymiotnikami możemy zgodzić się oboje, nie może mieć wglądu do własnej teczki, ponieważ miał lub nie epizod, który został opisany nawet w publikacjach. Czy sądzi pan, że tak powinno być? Nowelizacja próbuje zerwać z tą sytuacją, z tą praktyką.

    M.B.: Rzeczywiście nowelizacja zmienia ten przepis, ale też pamiętajmy o tym, że teczka agenta „Bolka” wróciła do archiwum Instytutu Pamięci Narodowej zdekompletowana, że coś stało się w trakcie wędrówki tej teczki z archiwum do Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej. I to jest powód, dla którego powinniśmy być ostrożni, jeżeli chodzi... powinien być ostrożny Instytut Pamięci Narodowej, jeżeli chodzi o udostępnianie dokumentów, bo doświadczenie wskazuje na to, że różnie z tymi dokumentami może się wydarzyć. Ale niewątpliwie możliwość zapoznania się z dokumentami jest bardzo ważna, z tym, że jeśli chodzi o osoby, które były uwikłane we współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa, to też rodzi się taki niepokój, że te osoby będą w stanie poprzez wgląd w dokumenty zorientować się, co zostało z ich współpracy, a więc przyjąć w związku z tym pewną formę już... pewną wersję wydarzeń, która niekoniecznie jest prawdziwa.

    Z.D.: Ani świat, ani polityka nie są czarno-białe. Co będzie dalej? Czy długo będzie trwała procedura wyłaniania nowego szefa? Kto nim może zostać? Skoro mówi pan o upolitycznieniu, to decyzja także musi być polityczna.

    M.B.: Zapewne, chociaż kiedy sobie przypominam wydarzenia związane z powołaniem nieżyjącego już pana profesora Janusza Kurtyki, to przypomnę, że pan Janusz Kurtyka był kandydatem PO, a okazał się jednak naukowcem niezależnym, naukowcem niepodatnym na wpływy polityczne. Oby kolejna osoba wskazana przez już nową Radę, była równie niezależna, ale co do tego niestety mam wątpliwości.

    Z.D.: Z tymi wątpliwościami pozostańmy. Dziękuję bardzo za rozmowę.

    M.B.: Dziękuję także.

    (stenogram J.M.)