Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
migrator migrator 05.01.2010

Minister Kwiatkowski postąpił słusznie

PiS nie krytykuje dla krytykowania, jeśli ktoś postępuje dobrze potrafimy to uznać.
Posłuchaj
  • sygnaly_dnia_05_01_10_brudzinski

Działania ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego wydają się być zasadne. To, co zrobił po śmierci Zirajewskiego jest słuszne - powiedział Joachim Brudziński, poseł PiS w dzisiejszych Sygnałach Dnia. Działania ministra Kwiatkowskiego wyglądają szczególnie dobrze, gdy porówna się je z tym, co w podobnej sytuacji robił minister Ćwiąkalski.

Inną sprawą jest, co teraz zrobi Premier. Standardem jest to, że w takiej sytuacji głowa ministra leci. Zdaniem posła Brudzińskiego będzie to jednak zależało od sondaży. A te na razie nie są zbyt sprzyjające dla ministra sprawiedliwości.
Problemem dziś nie jest postawa samego ministra, ale to, co dzieje się w polskim więziennictwie. Sprawa śmierci głównego świadka w sprawie zabójstwa generała Papały, to nie jedyna wpadka systemu sprawiedliwości. Wystarczy wspomnieć sprawę porwania Krzysztofa Olewnika. Od czasu urzędowania Lecha Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry jest coraz gorzej, uważa poseł PiS.


Odnosząc się do zbliżających się wyborów samorządowych Joachim Brudziński powiedział, że problemem jest to, że lokalne autorytety nie garną się do lokalnej polityki. To jest zadanie dla polityków, ale także dziennikarzy, by przekonać te osoby, że warto skupić się wokół wspólnej idei. - mówił w Sygnałach Dnia Joachim Brudziński.

*

  • Krzysztof Grzesiowski: Okazuje się, proszę państwa, że śmierć gangstera, Artura Zirajewskiego pseudonim „Iwan”, to okazja do sondażu, w którym stawiane jest takie oto pytanie: „Czy w sprawie zabójstwa gen. Papały minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski powinien podać się do dymisji?”, GFK Polonia na zlecenie Rzeczpospolitej. Okazuje się, że „tak” twierdzi 44% respondentów, próba 500–osobowa.

    Gość Sygnałów Dnia: poseł Joachim Brudziński, szef Komitetu Wykonawczego Prawa i Sprawiedliwości. Dzień dobry, panie pośle.

    Joachim Brudziński: Dzień dobry, witam.

    K.G.: Pan się mieści w tej grupie 44%, która widziałaby chętnie dymisję ministra Kwiatkowskiego?

    J.B.: Ja z dużym zainteresowaniem będę oczekiwał reakcji pana premiera, bo jak wiemy, pan premier, jeżeli już podejmuje jakiekolwiek decyzje, to właśnie pod wpływem badań opinii publicznej. Tak poleciał poprzednik pana Kwiatkowskiego na stanowisku ministra sprawiedliwości, pan Ćwiąkalski, po również równie tajemniczej i zadziwiającej śmierci jednego z oskarżonych w procesie o zabójstwo Krzysztofa Olewnika. Premier Donald Tusk ma dzisiaj ewidentnie problem z kolejnym ministrem sprawiedliwości, aczkolwiek na tle poprzedników – zarówno pana Ćwiąkalskiego, jak i już zupełnie kuriozalnej postaci, jaką była osoba pana ministra Czumy (mówię tutaj o kuriozalnym wydaniu jego urzędowania jako ministra sprawiedliwości) – pan minister Kwiatkowski wydaje się na tym etapie podjął działania optymalne, innych działań podjąć nie mógł. Natomiast co do jego przyszłości politycznej, no to proszę o to pytać najbardziej wizerunkowego z dotychczasowych polskich premierów, czyli Donalda Tuska.

    K.G.: Pytam o to dlatego, że Zbigniew Ziobro, były szef resortu sprawiedliwości, powiada, że reakcja ministra Kwiatkowskiego związana z tym wydarzeniem jest „prawidłowa i takiej należało się spodziewać”, koniec cytatu. Podpisuje się pan pod tą wypowiedzią?

    J.B.: Oczywiście, bo proszę zestawić, jak zachował się pan Ćwiąkalski po śmierci bodajże pana... no, pana... no, Pyzika, chyba tak się nazywał.

    K.G.: Pazika, Roberta Pazika.

    J.B.: Przepraszam, Pazika. I jak zachował się Kwiatkowski. No, reakcja ministra Kwiatkowskiego jest reakcją prawidłową, no i ta opinia wyrażona przez było nie było przeciwnika i konkurenta politycznego, jakim jest Zbigniew Ziobro, najlepiej o tym świadczy. My nie jesteśmy partią opozycyjną, która w jakimś takim oszalałbym opozycyjnym antyplatformerskim pędzie krytykuje bez opamiętania na prawo i na lewo. Tam, gdzie jest powód do krytyki, krytykujemy. Tam, gdzie tego powodu nie ma, nie krytykujemy. Natomiast problemem jest w tej sytuacji nie reakcja czy postawa ministra Kwiatkowskiego, tylko problemem jest to wszystko, co się w polskim więziennictwie od kilku lat dzieje. Od czasów, kiedy ministrem sprawiedliwości był Lech Kaczyński, obecny prezydent Rzeczpospolitej, później Zbigniew Ziobro, dzieje się naprawdę źle. I myślę, że każdy, niezależnie od poglądów politycznych czy sympatii partyjnych, jeżeli przeanalizuje chociażby to, o czym dzisiaj donoszą praktycznie wszystkie dzienniki, tę całą serię tajemniczych zabójstw i to związanych nie tylko ze śmiercią generała policji, chociaż przyzna pan redaktor, że jest to kompromitujące dla polskiego wymiaru sprawiedliwości, że od tylu lat ta sprawa jest w takim zawieszeniu, tak samo jak kompromitującym jest fakt wypuszczenia przez ekipę SLD–owską z więzienia głównego oskarżonego – pana Mazura – i umożliwienie mu wyjazdu do Stanów Zjednoczonych, ale jest kwestia...

    K.G.: To chyba każdy coś ma na sumieniu, panie pośle, wszystkie rządy.

    J.B.: Panie redaktorze, no, my mamy o tyle czyste sumienie, że za rządów Prawa i Sprawiedliwości z czasów, kiedy ministrem sprawiedliwości był Zbigniew Ziobro, ekstradycja Mazura praktycznie wydawała się przesądzona. Być może zabrakło...

    K.G.: Jak pan powiedział „wydawała się”.

    J.B.: No tak, zabrakło czasu, niestety przegraliśmy wybory i później potoczyło się tak jak się potoczyło. Ta seria tajemniczych zabójstw nie tylko w związku ze śmiercią Papały, ale również to wszystko, co się działo wokół śmierci Krzysztofa Olewnika, wokół śmierci ministra Dębskiego, równie tajemnicze zabójstwa i to nie tylko w naszym wymiarze sprawiedliwości czy więziennictwie, ale również austriackim, to powieszenie „Baraniny” w więzieniu austriackim pokazuje, że jest tutaj drugie, a być może trzecie czy czwarte dno i potrzeba woli i determinacji, potrzeba polityka pokroju Lecha Kaczyńskiego czy Zbigniewa Ziobry, żeby sobie z tą patologią poradzić.

    K.G.: Panie pośle, anonsując pana wizytę w naszym studiu dziś cytowałem fragment, także z Rzeczpospolitej, tak się składa, o tym, że wyrósł konkurent Prawu i Sprawiedliwości.

  • J.B.: O!

  • K.G.: Nazywa się to Wspólnota Małych Ojczyzn, a założyli ją politycy blisko związani z Radiem Maryja, na czele ma stać Maciej Eckardt, były wicemarszałek sejmiku województwa kujawsko–pomorskiego, któremu Prawo i Sprawiedliwość podziękowało serdecznie za bytność w partii po wpisie na jego blogu...

    J.B.: Bogu dzięki, że...

    K.G.: ...po wpisie, w którym sugerował, że raczej Lech Kaczyński nie ma żadnych szans na reelekcję, jeśli będzie postępował tak jak postępuje. Słyszał pan w ogóle o takiej partii Wspólnota Małych Ojczyzn? Stowarzyszeniu, partii, nie wiem, jak to nazwać.

    J.B.: Na szczęście usłyszałem o tym dzisiaj rano, bo wie pan, nie daj Boże gdybym usłyszał wczoraj, to cała noc byłaby w plecy, nie spałbym. Myślę, że szykuje się krwawy bój, tylko może nie tyle może między Prawem i Sprawiedliwością a tą Wspólnotą Małych Ojczyzn, tylko może między Partią Łysych a może Partią Regionów pana byłego posła Filipka.

    K.G.: Czyli wygląda na to, że dzisiaj też pan będzie dobrze spał już po tej wiadomości.

    J.B.: Nie no, proszę nie żartować. Ja zachodzę w głowę, jak to jest możliwe, że tak poważna gazeta jak Rzeczpospolita poświęca kawałek szpalty na pewną inicjatywę polityczną, która charakteryzuje się tym, że były działacz samorządowy, który napluł do własnego talerza, oto ogłasza, że zakłada partię polityczną i Rzeczpospolita poświęca mu kawałek swojej szpalty. Wydaje się, że wystarczy dzisiaj w tej rzeczywistości medialnej, że każdy podrzędny działacz samorządowy usunięty z naszej partii, np. za, nie wiem, niepłacenie składek czy za skrajną nielojalność, czy nieprzyzwoitość, oto ogłosi, że zakłada partię polityczną i poważne dzienniki będą poświęcały mu tyle miejsca, ile poświęca dzisiaj Rzeczpospolita panu... Eckardtowi.

    K.G.: Maciejowi Eckardtowi.

    J.B.: Krzyż na drogę dla pana Eckardta, niech zakłada partię, niech wygaduje sobie dyrdymały. Damy sobie radę. Myślę, że poważnie zaniepokojony może być pan poseł Filipek, może jakiś inny lider, nie wiem, Partii, tak jak już mówiłem, Łysych czy innej dziwnej formacji.

    K.G.: Panie pośle, jako że to przy okazji wyborów samorządowych wspominam o tej partii, bo właśnie tam ma się pojawić na scenie swojego czasu, powiedział pan coś takiego, że...

    J.B.: A może wezmą dwóch radnych w gminie (...)

    K.G.: ...że będziemy pozyskiwać my, czy Prawo i Sprawiedliwość, ludzi nie tylko z naszej partii, ale będziemy otwarci na inne wiarygodne – podkreślam słowo „wiarygodne” – środowiska. Jakieś środowiska są wiarygodne dla Prawa i Sprawiedliwości?

    J.B.: Znaczy wiarygodne wobec nie tyle Prawa i Sprawiedliwości, co wobec środowisk lokalnych czy właśnie własnych wyborców. Jeżeli jest osoba... Wie pan, dzisiaj problemem nie tylko partii politycznych, ale problemem polskiego samorządu jest niestety to, że do tego samorządu z różnych powodów, nie garną się ci, którzy garnąć się powinni, czyli właśnie społecznicy, osoby z olbrzymim autorytetem, lokalni artyści, dziennikarze, lokalni nauczyciele, osoby, które są wiarygodne swoją postawą, obecnością w miastach, w gminach, w powiatach, również w województwach...

    K.G.: A dlaczego się nie garną? Ma pan odpowiedź?

    J.B.: Dlatego, panie redaktorze, że dzisiaj słowo „polityka” czy słowo „partia polityczna” niesie tak duży ładunek negatywnych emocji, że niestety wydaje się, że wszystko, co wiąże się z polityką, niestety (albo i –stety), działalność samorządowa też jest polityką, w innym wymiarze, ale jednak, powoduje, że ludzie, na których partiom politycznym czy samorządom powinno zależeć najbardziej, do tej polityki się nie garną. I to jest zadanie nas wszystkich, nie tylko polityków, ale również państwa dziennikarzy, również nauczycieli, żeby tłumaczyć społeczeństwu, że nie ma innej metody na sprawne i uczciwe i rzetelne sprawowanie władzy, jak za pośrednictwem czy to partii politycznej, czy lokalnych komitetów wyborczych, wyborców, ludzi o autorytecie, którzy potrafią skrzyknąć się wokół idei, wokół miłości do własnego miasta, własnej gminy, własnego powiatu, i budowanie zaplecza. I troszeczkę jakby przemieszanie tego wszystkiego, co dzisiaj jawi się jako takie hermetyczne, zamknięte, brudne, nieczyste. No i tyle i aż tyle.

    K.G.: Ile osób z obecnie zasiadających w parlamencie i reprezentujących Prawo i Sprawiedliwość weźmie udział w wyborach samorządowych? Mam tu na myśli funkcje prezydentów, wójtów czy burmistrzów.

    J.B.: Wie pan, to jest tak, że...

    K.G.: O ilu deklaracjach pan słyszał?

    J.B.: Ja nie tyle słyszałem, co wiem, bo...

    K.G.: Co wie pan nawet.

    J.B.: Wie pan, bo deklaracji jest dużo, ale też odczytujemy te deklaracje w pewnym jakby zapotrzebowaniu na przypomnienie o sobie poprzez moje koleżanki i kolegów wyborcom. I nie każda deklaracja jest poważnie traktowana. Rzeczywiście jest tak, że w kilku wypadkach ludzie, którzy uzyskali mandat do parlamentu, pewnikiem wystartują, dlatego że mają nie tyle poczucie, co przekonanie, że jest szansa na to, żeby wygrać w bezpośrednich wyborach prezydentów miast, ale nie będą to jakieś takie powiedziałbym liczby, które by rozsypały nam klub parlamentarny. Myślę, że będzie zgoda władz krajowych i też decyzja ostateczna ze strony moich koleżanek i kolegów z klubu parlamentarnego w tych wypadkach, gdzie rzeczywiście będzie realna szansa na to, żeby uzyskać dobry wynik, a mówiąc wprost po prostu wygrać. Dzisiaj jest tak...

    K.G.: A może to się bierze z tego, panie pośle, że oni po prostu czują, że w sejmie niewiele mogą, nikt ich specjalnie nie traktuje poważnie, gdzieś tam sobie w tylnych rzędach siedzą, a jednak władza w mieście większym, mniejszym to jest coś realnego, coś konkretnego.

    J.B.: Ma pan rację, że rzeczywiście dzisiaj olbrzymia część władzy jest w samorządzie i to nawet w sposób dalece wykraczający poza, no nie wiem, jakąś średnią czy przeciętną w Unii Europejskiej. Rzeczywiście jest tak, że dzisiaj władztwo na poziomie, a szczególnie w tym wypadku, o którym mówimy, czyli prezydentów wybranych dużych miast czy nawet małych miast, ale wybranych w bezpośrednich wyborach jest rzeczywiście duża i znaczna. Ale też nie jest tak, panie redaktorze, że ciężka praca w parlamencie nie jest pracą satysfakcjonującą. Oczywiście jest znaczna grupa parlamentarzystów nie brylujących na co dzień w mediach, ale przecież nie chodzi o to, żeby nie wychodzić ze studia radiowego czy telewizyjnego, tylko chodzi o to, żeby rzetelnie wykonywać swój mandat. I zapewniam pana redaktora, że znaczna większość nie tylko moich klubowych koleżanek i kolegów, ale w ogóle parlamentarzystów bardzo ciężko pracuje i ten obraz również wynikający z sondażu polskiego parlamentu, który sprowadza się do tego, że w tym parlamencie nic innego się nie robi, tylko się kłóci, nawzajem obrzuca błotem, jest obrazem nieprawdziwym i niesprawiedliwym. Naprawdę znaczna większość polskich parlamentarzystów bardzo ciężko na co dzień pracuje podczas prac w komisjach sejmowych i podczas posiedzeń plenarnych.

    K.G.: Panie pośle, dziękujemy pięknie za wizytę. Joachim Brudziński, szef Komitetu Wykonawczego Prawa i Sprawiedliwości.

    J.B.: Dziękuję serdecznie, pozdrawiam.

    K.G.: I dobry sen pana dziś czeka, tak? Ustaliliśmy, mimo tej złej wiadomości o (...)

    J.B.: Proszę nie przesadzać z tą złą wiadomością. Przede wszystkim wszystkiego najlepszego w nowym roku wszystkim radiosłuchaczom Polskiego Radia i oby Polskie Radio wyszło na prostą.

    K.G.: Oby.

    J.B.: Oby nie było powodów do niepokoju. Wszystkiego dobrego.

    K.G.: Dziękujemy jeszcze raz.

  • (J.M.)