Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
migrator migrator 24.07.2009

Trzymam rękę na pulsie, ale tylko patrzę, czy pacjent żyje

Licencje wydawane przez Polski Związek Piłki Nożnej klubom należą tylko i wyłącznie do gestii PZPN–u i minister wiele nie może tutaj zdziałać.

Wiesław Molak: W naszym studiu kolejny gość: Minister Sportu Mirosław Drzewiecki.

Mirosław Drzewiecki: Dzień dobry, witam.

W.M.: Dzień dobry, witamy. Wrócił pan z Ukrainy. No i jak nasi przyjaciele ukraińscy, gotowi do podjęcia ostatniej walki o Euro 2102?

M.D.: Gotowi będą trochę później, natomiast optymistyczne jest to, że o ile do niedawna na Ukrainie jakby byliśmy z wizytami, to było mówione o tym, co będzie robione, a w tej chwili faktycznie się robi. I buduje, co jest bardzo ważne. Oglądałem rozpoczęcie budowy, ale już fizyczne rozpoczęcie stadionu we Lwowie, pięknym zresztą mieście. I stadion dosyć typowy, bo to jest kupiony projekt żywcem od firmy Alpine, która budowała i projektowała stadion w Klagenfurcie. Tak że szansa jest i nadzieja jest. Oczywiście, jest problem lotniska, innych spraw infrastrukturalnych, ale bardzo ważne, że do 30 listopada widać, że Ukraińcy chcą pokazać, że będą gonili, bardzo im zależy na tym, żeby być gospodarzem Euro 2012, co dobrze, bo to jest wspólny projekt polsko–ukraiński i byłoby jednak bardzo dobrze, żeby on w finale był taki jak był w tym debiucie.

W.M.: Panie ministrze, a co tak naprawdę może się zdarzyć do tego 30 listopada?

M.D.: Co się musi zdarzyć, tak bym powiedział. No, musi się zdarzyć tyle, że cały szereg inwestycji infrastrukturalnych z obietnic musi się przerodzić w fakty, czyli muszą być maszyny, ludzie na placach budów i muszą się rozpocząć te budowy, bo gdy tego nie doczekamy, to fizycznie już się nie da zbudować poszczególnych rzeczy.

W.M.: A jak tego nie będzie, to co się może zdarzyć?

M.D.: Nie chcę spekulować, dlatego że byłoby nieelegancko, żeby spekulować, co się wydarzy i zdarzy Ukraińcom, jakby zaniedbali. Widać, że są bardzo zdeterminowani. W tej chwili pan wicepremier Wasyniuk, który podobnie jak ja odpowiada za Euro i przygotowania na Ukrainie, jest człowiekiem niezwykle teraz aktywnym, jest wszędzie, to znaczy jak byłem w Lwowie, to był w Lwowie, dzień później do Doniecka jechał, później do Kijowa i tak dalej. Czyli jest, trzyma rękę na pulsie, jak to się mówi. To bardzo dobrze, bo może to taka specyfika, że w tych naszych krajach tych, jak ktoś czegoś nie pilnuje, to inaczej chodzi.

W.M.: Jest z nami też Tomasz Zimoch, dziennikarz Redakcji Sportowej Programu 1 Polskiego Radia.

Tomasz Zimoch: Dzień dobry. A trzyma pan rękę na pulsie, panie ministrze, jeśli chodzi o polski sport, o zwłaszcza polską piłkę nożna?

M.D.: Staram się trzymać, natomiast możliwości, jeżeli chodzi o kontrolowanie pulsu, są ograniczone, bo patrzę, czy pacjent żyje. Natomiast są takie sfery, które nie podlegają ministrowi sportu i pewnie o to pan pyta. To licencje wydawane przez Polski Związek Piłki Nożnej klubom należą tylko i wyłącznie do gestii PZPN–u i minister wiele nie może tutaj zdziałać, to po pierwsze. A po drugie – najważniejsze, żeby Polski Związek Piłki Nożnej postępował zgodnie z prawem, to znaczy że kryteria, które stosuje, żeby były jednakowe dla wszystkich, prawda, dla wszystkich klubów. I na pewno to będziemy sprawdzali. Natomiast mnie już nic nie zaskakuje i w tamtym roku...

W.M.: Nas Wisła ostatnio zaskoczyła, panie...

M.D.: No ale to zaskoczyła Wisła skisła, tak? Tak bym powiedział. Szkoda, bo to było bardzo marne widowisko i tak trochę wstydliwie przegrała Wisła dwa razy. Natomiast jeżeli chodzi o PZPN i polską piłkę, no to krok po kroku próbujemy to odmieniać, ten obraz spalonej ziemi, ale to jest proces, który potrwa i mam nadzieję, że doczekamy się przed Euro 2012 takiego sezonu, że będzie wiadomo, kto jest mistrzem, kto spada, nie będzie żadnych innych prac, żeby ustawić finałową grupę drużyn, które w nowym sezonie wystartują w Ekstraklasie czy w I Lidze, bo to obojętne, której klasy to dotyczy, i że się rozgrywki o czasie odbędą.

T.Z.: A nie uważa pan, że rozgrywki dobrze by było, jakby rozpoczęły się jednak później, do momentu, kiedy sąd zgodnie zresztą z prawem może rozstrzygnąć sprawę przyznania licencji. Konkretnie chodzi o Łódzki Klub Sportowy. Nieznajomość prawa szkodzi, także tym, którzy o tym konkretnym przykładzie mówią. Bo narosło tak dużo wokół tej sprawy nieprawdziwych informacji, że właściwie już tylko sąd może rozstrzygnąć tę sprawę. Wczoraj wbrew pozorom zielone światło zapaliło się chyba dla Łódzkiego Klubu Sportowego, bo być może komisja mediacyjna w sądzie szybciej tę sprawę rozstrzygnie.

M.D.: Być może i na to liczmy. Poza tym, jak pan mówi o tych informacjach, które docierają do opinii publicznej, to niestety duży udział mają dziennikarze, którzy chyba się nie pochylają nad sprawą tak solidnie i przekazują informacje, które są obok prawdy, a nie są prawdziwymi informacjami. Prawda jest, że WSA powinno błyskawicznie rozpatrzyć tę sprawę, bo sytuacja jest specyficzna, tu nie można z tym rozstrzygnięciem czekać pół roku czy rok, dlatego że to są terminowe sprawy i wydaje mi się, że to jest klucz, żeby WSA błyskawicznie tę sprawę rozpatrzyło.

W.M.: Panie ministrze, ale wiceprezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Antoni Piechniczek, doskonały trener, mówił jeszcze dwa dni temu, że ŁKS powinien zagrać w Ekstraklasie. Wczoraj powiedział, że nie, bo właściwie zarząd PZPN–u nie ma nic do tego.

M.D.: Nie, nie, pan Piechniczek, z tego, co do mnie docierało, jest człowiekiem, który uważa, że po pierwsze trzeba to opóźnić, by rozstrzygnąć, po drugie – mówi o rzeczy, chyba która nas wszystkich powinna łączyć, a nie dzielić, że w sporcie najważniejszy jest wynik sportowy, tak? Czyli jak ktoś dobrze gra i jest więcej niż średniakiem, to na pewno powinien być w Ekstraklasie, a nie w I Lidze tylko dlatego, że na przykład ma trzy ławki krzywe na stadionie. I ja tak rozumiem działanie pana Piechniczka. Ale jak powiedziałem wcześniej – PZPN jest dosyć trudnym przypadkiem i tam nic nie jest proste na dzisiaj. I jak mnie pytacie... ja setki razy jestem pytany, no bo znowu jakieś zatrzymanie, ja mówię: mnie to już nie dziwi, no bo jeżeli jest 250 osób czy tam ileś...

T.Z.: Ale wróćmy, panie ministrze, do tej licencji. Dlaczego tak bezkrytycznie przyjmuje się tylko opinie Komisji Licencyjnej czy Odwoławczej Komisji ds. Licencji? Dlaczego tak słabo przebija się głos strony, czyli Łódzkiego Klubu Sportowego? Powszechnie utarło się, że ŁSK nie dotrzymał terminów, co jest niezgodne z prawdą, ŁKS zbyt późno otrzymał uzasadnienie w sprawie przyznania licencji i tak dalej, i tak dalej. I wreszcie ŁKS zgodnie z prawem odwołuje się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, bo takie odwołanie przysługuje zgodnie z Ustawą o sporcie kwalifikowanym.

M.D.: Zgadza się. My chcemy ten zapis zmienić i chcemy, żeby to trafiało jednak do Trybunału Arbitrażowego, żeby na poziomie sportowym to się rozstrzygało, bo chyba ten sąd sportowy byłby szybszy i sprawniejszy w takiej sprawie, ale to jest przyszłość. Natomiast dlaczego się tak przebija? Jak ja czytam listy, które docierają z Krakowa do centrali PZPN–u, no to fajnie, ale nie pochwalam listów od prezydentów, którzy mówią, że trzeba tych wyrzucić, bo ci są lepsi. Ani jeden prezydent, ani drugi w tym tonie nie powinien się wypowiadać. I ja czekam na rozstrzygnięcie. I przyznam szczerze, że nawet wczoraj mi zadawano pytanie: dlaczego ja ingeruję? Ja nie ingeruję, ja mówię, że jako kibic i ŁKS–u, i Widzewa bardzo bym chciał, żeby te kluby grały w Ekstraklasie, ponieważ ŁKS sportowo zajął siódme miejsce, to byłoby szkoda, że on ma opuścić grono Ekstraklasy. Z Widzewem sprawa jest prosta, bo tu Trybunał Arbitrażowy zdecyduje i tutaj nie mam nic do gadania. Jak będzie, tak będzie. Natomiast jako minister nie mam możliwości prawnych, żeby wpływać czy zmieniać te decyzje. I może dobrze?

T.Z.: Nikt nie chce, żeby pan zmieniał te decyzje.

W.M.: Może powiedzmy, kto nie lubi ŁKS–u po prostu.

T.Z.: Ale warto poczekać na rozstrzygnięcie sądu i być może warto o 2–3 tygodnie opóźnić jednak start Ekstraklasy, by później nie narobić sobie niepotrzebnych kłopotów. Jeszcze raz mówię: nieznajomość prawa szkodzi także tym, którzy o tym prawie starają się mówić. Ten zresztą przykład ŁKS–u przypomina trochę inny przykład, to tak jakby z dwóch biegunów, przykład łodzianki ukaranej grzywną za to, że kserowała w kiosku Ruchu niezgodnie z przepisami. Tę sprawę można było wcześniej umorzyć, nie musiało dochodzić do postępowania sądowego. Tylko nieraz po prostu prawo trzeba stosować zgodnie z głową...

M.D.: I z duchem, z duchem.

T.Z.: ...i zgodnie z zasadami etyki, a także i moralności.

W.M.: Wczoraj powtórka w telewizji „Piłkarskiego pokera”. Nic się nie zmieniło chyba. To są kadry tak jakbyśmy oglądali informacje w telewizji i wiadomości sportowe.

M.D.: I myślę, że się trochę zmieniło jednak, dlatego że dzisiaj sam fakt, że Prokuratura Wrocławska, Policja, CBA dowiozło już do Wrocławia ponad 230 osób i z szacunków wygląda, bo taki wywiad z byłym piłkarzem, pierwszym ukaranym zresztą za udział w korupcji, on szacuje, że jeszcze ze sto osób będzie pociągniętych do odpowiedzialności, to świadczy o tym, że jednak jesteśmy na tym etapie, że oczyszczamy. To, że tego się nie da zrobić hurtowo, nagle i szybko, to jest tylko kwestia tego, że trzeba szanować prawo i ludziom, którym się stawia zarzuty, trzeba je udowodnić w sądzie i w sądzie się muszą obronić, żeby powiedzieć, że dany delikwent był człowiekiem zamieszanym w korupcję.

T.Z.: Dlatego, panie ministrze, także i ostrożnie dla pana. Nie zatrzymanie decyduje o winie, a dopiero później postępowanie przed sądem.

M.D.: Tak jest.

W.M.: Dziękujemy bardzo za rozmowę. Mirosław Drzewiecki, Minister Sportu, Tomasz Zimoch, Redakcja Sportowa Programu 1 Polskiego Radia.

M.D.: Dziękuję bardzo.

(J.M.)