Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
migrator migrator 10.09.2009

Oficjalne rozstanie z Leo Beenhakkerem za kilka dni

Można przegrać, ale po walce, po zaangażowaniu. Ustępowaliśmy pod każdym względem.
  • Tomasz Zimoch: To kompromitacja polskiej piłki?

    Grzegorz Lato: Na pewno jeden ze słabszych meczy, jaki ja widziałem, polskiej reprezentacji w ostatnim czasie.

    T.Z.: Grzegorz Lato, Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, pali się ze wstydu?

    G.L.: Można przegrać, ale po walce, po zaangażowaniu. Ustępowaliśmy pod każdym względem – i szybkościowo, i taktycznie, i technicznie. Tak że z przykrością patrzyłem na poczynania naszych reprezentantów, którzy nie tak dawno jeszcze grali na Mistrzostwach Europy i byli czołowymi zawodnikami w swoich klubach.

    T.Z.: No właśnie, najbardziej raziło to, czego nie pokazali polscy piłkarze. Byli wolniejsi, mniejsze zaangażowanie, mecz oddali bez walki. To była beznadziejna gra.

    G.L.: Panie redaktorze, ja i zarząd Polskiego Związku Piłki Nożnej stworzyliśmy idealne warunki dla tej drużyny. Chcieli mieć zgrupowanie we Frankfurcie, mieli w Niemczech zgrupowanie. Przylecieli czarterem tu, do Słowenii, wszystkie, jakiekolwiek życzenia były spełnione. Chcieli mieszkać osobno, dałem im mieszkania osobno, żeby broń Boże jakikolwiek działacz zarządu, a w zasadzie to pracodawcy ich nie mieszkali z nimi, bo to przeszkadzało. W związku z powyższym mieszkaliśmy sobie osobno. Spełniliśmy wszystko, żeby była drużyna zmobilizowana, żeby im nikt nie przeszkadzał, nikt się nie kręcił. A z jakim skutkiem, to trzeba byłoby się zapytać trenera o przyczyny, dlaczego zespół jest tak przygotowany, a nie inaczej.

    T.Z.: Byłego już trenera polskiej reprezentacji piłkarskiej.

    G.L.: Na pewno tak, oficjalnie rozstaniemy się następnym tygodniu. Myślę, że jako przyjaciele, znajomi, choć nie ukrywam, jest strasznie zdenerwowany i część mediów mówią i niektórzy, którzy – jak to zwykle nic nie robią, a chcą skrytykować – że powinienem najpierw poinformować jego. No przecież ja byłem w szatni, podziękowałem chłopakom, dziękowałem i jemu. Mógł zrobić to, na co wszyscy czekają teraz w całej Polsce, żeby drużynie powiedzieć: chłopcy, niestety ja rezygnuję. Jeśli nie jest stanie, nie ma odwagi tego powiedzieć, przy mnie i przy drużynie, w związku z powyższym, no, ja nie chciałem przy wszystkich chłopakach tego mówić, że od dzisiaj nie ma trenera już, że dziękuję, panie trenerze, za wszystko, więc powiedziałem to przed kamerami – grzecznie, spokojnie, nie ubliżając mu, tak jak on miał w swojej zasadzie nieraz do Antka Piechniczka czy do innych działaczy Polskiego Związku Piłki Nożnej.

    T.Z.: Czyli decyzja prezesa Grzegorza Laty jest następująca...

    G.L.: Nieodwołalna, to znaczy rozstaniemy się z trenerem Beenhakkerem.

    T.Z.: Leo Beenhakker przestał po meczu w Mariborze być trenerem polskiej reprezentacji Polski.

    G.L.: Tak jest, przestał być. Mam nadzieję, że on to zrozumie i przyjmie to ze spokojem.

    T.Z.: Kto będzie prowadził reprezentację Polski w tych październikowych meczach?

    G.L.: Jest kilku kandydatów, na pewno będzie to polski trener. Może się tak zdarzyć, że dwa następne mecze poprowadzi Stefan Majewski, który pracuje u nas w tej chwili w Związku, jest (...) kandydatura, jest kandydatura i Franka.

    T.Z.: Franka Smudy.

    G.L.: Tak, będziemy z nim rozmawiali. Wchodzi w rachubę też i Skorża. Nie ukrywam też, że ja patrzę też z perspektywy na osiągnięcia Pawła Janasa, też nie wiadomo, czy nie wrócimy do niego.

    T.Z.: Czy to oznacza, że wszyscy współpracownicy Leo Beenhakkera zostali zwolnieni?

    G.L.: Zawsze jest taki zwyczaj, że nowy sztab, oczywiście, my mamy pewne zastrzeżenia, dobiera sobie nowy trener.

    T.Z.: Czy coś się skończyło po tym pojedynku w Mariborze?

    G.L.: Ja myślę, że na to pytanie sam pan powinien sobie odpowiedzieć, czy coś się skończyło. Na pewno skończyły się szanse na awans do Mistrzostw Świata w 2010 roku.

    T.Z.: To już dziesiąty dzień września. Dzisiaj jest Dzień Piłkarza, bo 10 września 1972 roku drużyna Kazimierza Górskiego zdobyła w Monachium mistrzostwo olimpijskie i z tej okazji właśnie dziesiąty dzień września miał być świętem polskiej piłki nożnej. A najkrócej mówiąc, jest pogrzebem.

    G.L.: No, nie nazywajmy tak, bo my zawsze tak spadamy z jednej skrajności w drugą. Nie rozdzierajmy szat jak Stańczyk. Mówię: wszystko jest do odbudowy, mamy naprawdę zdolną młodzież, trochę cierpliwości. Ja myślę, że coś się wypaliło pomiędzy trenerem a drużyną i dlatego tak to wyglądało.

    (J.M.)