Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
migrator migrator 27.10.2009

PiS nie tworzy gabinetu cieni

PiS powołało zespół, który ma przygotować projekty uregulowań prawnych. Mamy je poznać jak najszybciej

Wiesław Molak: W studiu kolejny nasz gość: Mariusz Błaszczak, Prawo i Sprawiedliwość. Dzień dobry, witamy.

  • Mariusz Błaszczak: Dzień dobry państwu.

    Henryk Szrubarz: Prawo i Sprawiedliwość poważnie szykuje się do przejęcia władzy w Polsce po następnych wyborach parlamentarnych?

    M.B.: Rzeczywiście dotychczasowe doświadczenia były takie, że mieliśmy gabinet cieni PO, okazało się, że w tym gabinecie cieni ministrowie zajmowali się innymi kwestiami niż później, kiedy doszli do władzy, na przykład pan minister Grad był odpowiedzialny w gabinecie cieni Platformy za rolnictwo; został ministrem skarbu. Może to dobrze, że skarb...

    H.S.: No trudno, żeby rolnictwem nie zajmowało się w koalicji rządowej obecnej Polskie Stronnictwo Ludowe.

    M.B.: No ale mógł być wiceministrem na przykład, może mniejsze straty by były dla skarbu państwa, ale może gorzej by było dla rolnictwa. Też Platforma mówiła o tym, że jest przygotowana do pełnienia władzy, a tymczasem przypomnijmy, że przynajmniej w pierwszej części 2008 roku sejm w zasadzie nie miał nad czym pracować, bo rząd nie przesyłał projektów ustaw, poza zmianami nazw akademii muzycznych na uniwersytety, potem w październiku dopiero 2008 roku mieliśmy – jak to mówi marszałek Komorowski – taką inwazję legislacyjną. Ale to były działania typowo propagandowe, a więc nie było tych projektów. My uważamy, że żeby przejąć odpowiedzialność za kraj, trzeba być do tego dobrze przygotowanym. Dlatego powstał zespół, który przygotowuje projekty ustaw, projekty... koncepcje, pomysły...

    H.S.: To się nazywa Zespół Pracy Państwowej...

    M.B.: Rzeczywiście...

    H.S.: ...kiedyś nazywany jeszcze prerządem, bo Prawo i Sprawiedliwość unika słowa „gabinet cieni”. Ale prerząd to też chyba dość dziwne, dziwaczne wręcz sformułowanie.

    M.B.: Nie mówimy o gabinecie cieni, dlatego że sama koncepcja jest inna. Gabinet cieni w tym takim standardowym ujęciu brytyjskim to jest drugi rząd, rząd w opozycji, a więc tam koncentrowana jest uwaga na osobach, które relacjonują to, co robią ministrowie, recenzują ich działania. My się skupiamy na naszych pomysłach, a nie na osobach. Dlatego jest to zespół podzielony na 7 grup i każda z tych grup zajmuje się określonymi sprawami, z tym, że ujętymi szerzej niż to jest w przypadku rządu, na przykład jest wspólny zespół, który zajmuje się sprawami oświaty, kultury, nauki i szkolnictwa wyższego. Mamy 3 ministerstwa w rządzie Donalda Tuska, które tymi kwestiami się zajmują. I poszczególne zespoły liczą od kilkunastu do nawet kilkudziesięciu osób, a więc...

    H.S.: To są eksperci rozumiem.

    M.B.: To są politycy, to są także eksperci, są to osoby, które mają doświadczenie w działalności czy to gospodarczej, czy to społecznej, czy to politycznej. Chodzi nam właśnie o projekty, a nie o osoby.

    H.S.: A doradcy tych zespołów pracy państwowej chcą być anonimowi, bo boją się oskarżeń o współpracę z Prawem i Sprawiedliwością. Aż tak źle jest?

    M.B.: No, różnie bywa...

    H.S.: Że współpraca i kontakty z PiS-em stygmatyzują?

    M.B.: Czasami jest tak, że osoby, które nie są związane z polityką, wolą pozostać anonimowe. Z różnych względów – może ze względów zawodowych, może by to w jakiejś mierze przeszkadzało w ich działalności w sensie tego, że byliby oceniani za swoje poglądy. Żyjemy w kraju demokratycznym, każdy może wypowiadać takie poglądy, jakie uważa. No ale czasami rzeczywiście jest tak, że taka identyfikacja polityczna może być niekorzystna z punktu widzenia na przykład kariery zawodowej takiej osoby. Ale to było życzenie samych ekspertów, my to życzenie szanujemy.

    H.S.: Wstyd pracować dla PiS-u, chce pan przez to powiedzieć?

    M.B.: Nie, czasami po prostu jest tak, że identyfikacja polityczna może być źle odbierana w środowisku, naukowym na przykład. I trzeba to uszanować. To są wybory tych osób. To, co te osoby proponują, naszym zdaniem jest wartościowe i będzie korzystne dla naszego kraju. A więc zyskujemy na tym wszyscy. Natomiast jeżeli jest takie życzenie ze strony tej grupy osób, no to trzeba je uszanować.

    W.M.: Panie pośle, to są tajne projekty przygotowywane dopiero po przejęciu władzy...

    M.B.: Nie.

    W.M.: ...czy poznamy je wcześniej?

    M.B.: Nie, poznamy je wcześniej. One są oparte o program.

    W.M.: Może to by była jakaś podpowiedź dla rządzących ministrów?

    M.B.: Proszę bardzo. My mamy program uchwalony w Krakowie w lutym tego roku na kongresie Prawa i Sprawiedliwości, program bardzo obszerny, dotyczący w zasadzie wszystkich dziedzin życia gospodarczego, społecznego, politycznego. I na podstawie tego programu sformułowane są już konkretne projekty. My, oczywiście, mówimy o tym, no, na przykład teraz będzie to projekt zmieniony, ale Prawo i Sprawiedliwość przedstawiło pakiet antykryzysowy. Wtedy był on wyśmiewany czy wyszydzany przez między innymi ministra Rostowskiego. Mówił minister Rostowski o tym, że będą oszczędności, będą cięcia, że zwiększanie deficytu jest największym złem. A kiedy przyszło do formułowania budżetu na rok 2010, to okazało się, że mamy rekordowy deficyt, czyli pan minister Rostowski poszedł dużo, dużo dalej niż my proponowaliśmy, bo my proponowaliśmy rzeczywiście zwiększenie deficytu, ale w ramach określonych, a nie takie, które jest w zasadzie efektem, jakby dowodem na to, że minister finansów nie panuje nad finansami publicznymi. Tak że są to konkretne propozycje.

    H.S.: Panie pośle, „standardy republiki bananowej” to słowa prezesa Jarosława Kaczyńskiego o tym, co dzieje się m.in. w kontekście tzw. afery hazardowej. Czy to nie nadmierna retoryka?

    M.B.: Nie, dlatego że mamy do czynienia z pewnym spektaklem politycznym. Otóż 1 października Rzeczpospolita opublikowała stenogramy z rozmów pana Chlebowskiego, wyraźnie z tych stenogramów wynika, że pan Chlebowski jako przewodniczący Komisji Finansów Publicznych, najważniejszej komisji w sejmie, blokował przepisy, które są korzystne dla budżetu państwa, a niekorzystne dla branży hazardowej, i wskazywał na dwóch ministrów rządu Donalda Tuska jako takich załatwiaczy właśnie tego rodzaju przepisów. I co potem się dzieje?

    H.S.: Ale z jego słów wynikało, że ci „załatwiacze”, o których pan w tej chwili mówi, niczego w tej sprawie nie zrobili.

    M.B.: A, to należy, żeby tę sprawę zbadała komisja śledcza. Myślę, że to jest najlepsze rozwiązanie, bo jednak jakby nie było pan Chlebowski wskazywał na tych dwóch ministrów i jeden z tych ministrów stracił posadę w atmosferze skandalu, bo pan Drzewiecki jednak odszedł w atmosferze skandalu. Drugi z tych ministrów – pan Schetyna – co prawda tylko został przeszeregowany z rządu do sejmu, no ale też chyba nie bez przyczyny, prawda? Jeżeli nic by się nie działo, no to premier Tusk pewnie by tych ministrów nie dymisjonował. Co się działo naprawdę, mam nadzieję, że do tego dojdzie komisja śledcza.

    H.S.: No ale komisja śledcza ma wyjaśnić te sprawy. W republice bananowej czegoś takiego... nie byłoby możliwe coś takiego.

    M.B.: No ale zobaczymy. Na razie to jest tak, że mamy zapowiedź powstania komisji śledczej. Chociażby warto zwrócić uwagę na to, że kiedy była afera Rywina, to 27 grudnia Gazeta Wyborcza opublikowała materiały na ten temat, a 14 stycznia już było pierwsze posiedzenie komisji śledczej.

    Teraz Rzeczpospolita 1 października opublikowała, a 7 października dopiero premier Tusk powiedział, że trzeba powołać komisję śledczą. Miedzy 1 a 7 października działo się to, że poddawał swoich współpracowników takiej próbie ognia na konferencjach prasowych, oni nie przeszli tej próby ognia. Pan Drzewiecki na przykład, gdyby przeszedł – tak mówił zresztą premier Tusk – to by na swoim stanowisku został. A więc mamy do czynienia z takim spektaklem, który powoduje, że do końca nie wiemy, jakie są intencje, czy to są tylko słowa pana Tuska. My mówiliśmy, że żeby mieć pewność co do tego, że komisja dojdzie do prawdy, to naszym zdaniem należałoby powierzyć funkcję przewodniczącego tej komisji przedstawicielowi opozycji. Tutaj już słyszymy, że pan Sekuła, a więc poseł Platformy, będzie przewodniczącym. I zresztą poseł, który wypowiada się już na wstępie, że nie będzie konfrontacji jego zdaniem między ministrem Kamińskim a premierem Tuskiem, że minister Kamiński podrzucił bombę premierowi Tuskowi. A więc opowiada się wyraźnie po jednej ze stron sporu, a tymczasem od przewodniczącego chcielibyśmy oczekiwać pewnego dystansu.

    H.S.: Jeszcze nie jest przewodniczącym.

    M.B.: No ale jest wskazany na przewodniczącego. No, ja mam nadzieję, że to będzie właśnie dla nas test wiarygodności słów premiera Tuska, jeżeli przewodniczący będzie z opozycji, jeżeli komisja przede wszystkim zajmie się aferą hazardową, a nie historią. Historia w drugim etapie, proszę bardzo, my nie mamy nic do ukrycia. No i trzecia sprawa, też dla nas bardzo istotna, to zbadanie, czy postawione zarzuty przez prokuraturę rzeszowską byłemu szefowi CBA, postawienie tych zarzutów właśnie wtedy, kiedy odkryta została afera hazardowa, czy te dwie rzeczy miały z sobą związek.

    M.W.: Panie pośle, nasz poprzedni gość – Jarosław Gowin z Platformy Obywatelskiej – powiedział, że jeżeli PiS będzie używał takich sformułowań, m.in. „republika bananowa”, to o wynik wyborów on jest spokojny.

    M.B.: No cóż, to są oceny pana posła Gowina, którego ja szanuję za styl i klasę, ale...

    H.S.: No ale te afery ostatnio nie zaszkodziły specjalnie Platformie Obywatelskiej.

    M.B.: Ja wiem, ale kiedy posłucham słów jego współpracowników, wiceprzewodniczącego klubu Platformy pana Palikota, wicemarszałka Niesiołowskiego, pana posła Sebastiana Karpiniuka, no to to są właśnie... taka retoryka republiki bananowej, to jest ten klimat, ten styl. A są to bardzo ważni politycy PO.

    W.M.: Dziękujemy bardzo. Mariusz Błaszczak, Prawo i Sprawiedliwość, w Sygnałach Dnia.

    M.B.: Dziękuję także.

    (J.M.)