Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
migrator migrator 12.03.2009

Tyle standardu, ile interesu

Pojęcie standardy w rozumieniu premiera już dawno zbankrutowało, a teraz będzie jeszcze jeden dowód, że to bankructwo jest pełne.
  • Jakub Urlich: Wicemarszałek Sejmu Jerzy Szmajdziński z Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Dzień dobry.

    Jerzy Szmajdziński: Kłaniam się, dzień dobry.

    Jacek Karnowski: Dzień dobry, panie marszałku. Panie marszałku, jak pan ocenia wczorajsze wystąpienia wicepremiera Waldemara Pawlaka, to, jak się bronił przed zarzutami, iż firmy z nim powiązane teraz lub w przyszłości korzystają na relacjach z OSP, że na tym zarabiają pieniądze. Ochotnicze Straże Pożarne z kolei otrzymują dotacje państwowe, więc tu wchodzi teraz publiczny w grę?

    J.S.: Byłem zajęty, nie miałem czasu, żeby oglądać tego... tego serialu nie oglądałem, który się zaczął o godzinie 15, a kończył późnym wieczorem. I to dla mnie nie jest specjalnie interesujące. Interesujące jest co innego. Minęło 48 godzin od publikacji, pracodawcą Waldemara Pawlaka jest Donald Tusk i nic go nie zwolni z ustosunkowania się do tej sprawy.

    J.K.: A pan jak przewiduje, jak się ustosunkuje premier? Bo Waldemar Pawlak relacjonował wczoraj swoje spotkanie z premierem, znaczy była najpierw rozmowa telefoniczna rano czy jeszcze wieczorem poprzedniego dnia, a w ciągu dnia było spotkanie, no i Waldemar Pawlak mówił, że to było takie otwarte, przyjazne spotkanie.

    J.S.: Nie spodziewam się niczego wielkiego, spodziewam się tylko potwierdzenia tego, że coś, co się nazywa standardy w rozumieniu premiera już dawno zbankrutowało, a teraz będzie jeszcze jeden dowód, że to bankructwo jest pełne. Otóż tyle jest standardu, ile interesu politycznego. Był interes polityczny, żeby odeszła Zyta Gilowska, to był standard. Był interes polityczny, żeby odszedł Zbigniew Ćwiąkalski, to mówiło się o standardzie. Były publikacje dotyczące Ministerstwa Rolnictwa, to było, że premier głęboko się nie zgadza z tym, co się tam działo i co opisano, ale przecież nikt rozsądny nie myśli o zerwaniu koalicji. No to jeśli w tamtym przypadku nikt rozsądny nie myśli o rozwiązaniu koalicji, no to jak może myśleć o rozwiązaniu koalicji i wyciągnięciu wniosków i zachowaniu się według standardów przez siebie głoszonych, których nikt nie kazał tak określać, jak sam określał Donald Tusk. W związku z tym Donald Tusk poniósł porażkę lub pokazał swoją prawdziwą twarz. Tyle standardu ile interesu.

    J.K.: Zobaczymy, co powie premier, bo rzeczywiście jakoś się musi odnieść i na pewno przy jego pierwszym publicznym wystąpieniu teraz te pytania padną. Wczoraj czy przedwczoraj na swoim blogu wicepremier Pawlak sugerował, że Grzegorz Schetyna jest jakoś związany z tą publikacją, inspirował, pomagał, współpracował z dziennikarzami, potem premier Pawlak się z tego wycofywał, ale coś pozostało.

    J.S.: Niesmak pozostał, prawda? Tak się mówi.

    J.K.: No, w moich oczach pozostał fakt, że sugerował.

    J.S.: Tak, tak.

    J.K.: I zastanawiał się, na ile to zburzy pewne zaufanie w koalicji.

    J.S.: Nie, znaczy akurat w stosunku do tych dwóch dziennikarzy mam większe zaufanie, bo szereg ich publikacji oceniam pozytywnie i sądzę, że przy dzisiejszym stanie szczelności państwa to nie ma... dla dobrego dziennikarza nie ma żadnego problemu, żeby ustalić te fakty, które sugerowały jakąś aktywność wysokiego przedstawiciela Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Więc nie mógłbym na podstawie tego tekstu potwierdzić, że tam jest zaangażowany wicepremier, natomiast jeśli inny wicepremier coś wie, to musi mieć dowody.

    J.K.: Ludowcy mówią, że kojarzą ataki na swoją partię z sukcesami, że zawsze, gdy odnoszą sukces, a odnieśli sukces w Olsztynie, bo kandydat związany z PSL–em wygrał wybory...

    J.S.: To prawda, że reakcja Platformy Obywatelskiej była histeryczna, że działania Platformy Obywatelskiej między I a II turą były kompletnie niezrozumiałe i właściwie jakby partner chciał zachować swoją twarz, to powinien powiedzieć, że po takim doświadczeniu jak olsztyńskie, kiedy potraktowano ich gorzej niż... nie wiem, nie chcę wymieniać nazwy żadnej partii, KPN, Samoobrony czy kogoś jeszcze, ale na pewno nie jak partnera koalicyjnego, no to ja bym się zastanawiał co do obecności w takiej koalicji.

    J.K.: Panie marszałku, a zauważył pan, że wczoraj... pan mówi, że nie słuchał uważnie, no to ja powiem, że dwukrotnie premier Pawlak komplementował Prawo i Sprawiedliwość na swojej konferencji prasowej przez nikogo nie wywoływany. Dziękował Prawu i Sprawiedliwości za wkład w pewną jawność procedur w Ochotniczych Strażach Pożarnych. Chodziło o jakąś ustawę.

    J.S.: Ciekawe, jak zareagują...

    J.K.: W każdym razie komplementował.

    J.S.: Ciekawe, jak zareaguje na to ponad 700 tysięcy strażaków. Nie sądzę, żeby na całą tę sprawę te 700 tysięcy strażaków zareagowało dobrze.

    J.K.: A Grzegorz Napieralski mówił z kolei wczoraj do kamer, całkiem jawnie, że, no, jest jakaś koncepcja rządu: Prawo i Sprawiedliwość, PSL, posłowie niezrzeszeni. Pan coś słyszał?

    J.S.: Zajmowałem się pracą, nie spekulacjami.

    J.K.: Z kolei Dziennik dziś opisuje sprawę Leszka Borkowskiego, szefa Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych. Został on odwołany, a wcześniej była sprawa tego typu, że nie zarejestrował leku francuskiej firmy Servier i w sprawie rejestracji tego leku interweniował wiceminister gospodarki, który napisał pismo do Ministerstwa Zdrowia. Czy pańskim zdaniem minister gospodarki powinien interweniować w sprawie leku? Bo to nie jest w kompetencjach Ministerstwa Gospodarki.

    J.S.: No ale przemysł farmaceutyczny jest, ale nie... Tutaj da się szybko ustalić, czy to była kompetencja, czy nie, i to znowu minister gospodarki powinien się w tej sprawie wypowiedzieć, czy utrzymują kontakty, czy przyjmują przedstawicieli firm, którzy mają prawo wszędzie szukać pomocy i wsparcia, bo taki jest ich biznes. Natomiast pytanie jest: czy mieliśmy do czynienia z naciskiem, że trzeba zarejestrować, czy udzielić odpowiedzi, co się dzieje z procedurą? Bo w państwie polskim nie traktuje się poważnie 30 dni przewidzianych w kodeksie postępowania administracyjnego, jeśli chodzi o postępowanie, udzielanie odpowiedzi, poważne traktowanie obywateli i przedsiębiorców. Więc nie wiem, czy to była tego rodzaju sprawa, że z urzędu nie było odpowiedzi, czy to było poszukiwanie jakiegoś wsparcia i czy z tego pisma wynika polecenie, czy tylko odnotowano fakt, że ktoś się zgłosił i interweniuje, bo nie wie, co się dzieje ze sprawą, co do której jest zainteresowany.

    J.K.: Ten wiceminister gospodarki, który interweniował w Ministerstwie Zdrowia nazywa się Marcin Korolec, no i według jego sekretarki zapytanej przez dziennikarzy nie ma nic wspólnego z lekami, nie zajmuje się lekami na co dzień, ten temat jest ministrowi zupełnie obcy.

    J.S.: No ale Ministerstwo Gospodarki zajmuje się regulacjami w obszarze przemysłu farmaceutycznego. Tyle wiemy. To jest jedna z takich spraw, w których szybko powinien być tzw. komunikat końcowy rządowy. Dotyczy to... Powołano do takich działań po raz pierwszy od kilkunastu lat specjalnego sekretarza stanu o nazwisku Julia Pitera, gdzie właśnie premier po to powołał Julię Piterę, że... Pojawia się publikacja, są inne instrumenty, jest Departament Kontroli, jest minister spraw wewnętrznych i administracji, są inne instytucje, no i czas na spuentowanie za tydzień, za dwa, za trzy.

    J.K.: Ale Julia Pitera szybko puentuje, bo na przykład prasa przywołuje jej słowa wczorajsze odnośnie tej pierwszej sprawy z wicepremierem Pawlakiem, tej z OSP, Julia Pitera powiedziała, że prawo nie zostało złamane. Szybko.

    J.S.: No to widać, że taka jest dyrektywa polityczna. Nim się cokolwiek zbada, już wiadomo, czego nie ma. To wszystko... ten sposób reakcji, sposób zachowania no, niestety, kompromituje i demaskuje prawdziwe intencje – stworzyć instytucję, powołać kogoś, ale przecież nie zachowywać się inaczej niż inni, bo ja nie mówię, że w czasach minionych było wszystko w najlepszym porządku, tylko teraz miało być inaczej. No i to „inaczej” nie jest.

    J.K.: Panie marszałku, a co pan sądzi o sprawie stadionu Legii w Warszawie? Wczoraj Gazeta Wyborcza, Stołeczna Gazeta Wyborcza napisała, że Ratusz dysponował taką analizą, z której wynikało, że ITI, właściciel Legii zarobi w ciągu tych 20 lat w sumie miliard złotych, a nie pół miliarda, jak do tej pory sądzono, na wynajmie, na wpływach z biletów. Tej ekspertyzy radnym nie pokazano. Ta kwota w każdym razie rośnie do miliarda. Ona jest, oczywiście, dyskusyjna, no bo wpływy to są zawsze szacunkowe, można dyskutować, czy wszystkie koszty uwzględnione, no ale ta sprawa gdzieś tam się przewija. W sumie miasto Warszawa podjęło decyzję o tak znaczącym dofinansowaniu, no, tak trochę po cichu to było, nie poddane porządnemu oglądowi mediów, być może mediom jest niewygodnie komentować coś, co dotyczy konkurencji, czyli ITI, właściciela TVN–u.

    J.S.: No, ta sprawa to jest wspólna sprawa POPiS–u, bo decyzję o dwudziestokilkuletniej dzierżawie stadionu...

    J.K.: Kazimierz Marcinkiewicz pierwszy, tak.

    J.S.: ...i kortów Legii podejmował właśnie Kazimierz Marcinkiewicz, no a później to już była tylko konsekwencja. No, stadion Legii trzeba zmodernizować, to oczywiste. Pierwsza decyzja nie budziła żadnych kontrowersji, a kontrowersje się pojawiły wtedy, kiedy trzeba było podjąć decyzję o brakujących kilkunastu milionach złotych. W jakim zakresie radni mieli wiedzę, w jakim nie, na pewno będą interweniować i będą chcieli tej analizy i będą badali możliwą wiarygodność tej analizy. Ja wiem, że bardzo dokładnie przepytywano firmę ITI, robiono różnego rodzaju symulacje. No wie pan, tylko te symulacje na przykład robiono przed kryzysem. Czy kryzys i jego konsekwencje spowodują, że będą warunki do robienia większej ilości imprez, czy mniejszej, na to pytanie nikt nie odpowie. Zawsze istnieje jakiś obszar ryzyka biznesowego czy handlowego, czy takiego właśnie, jakie jest związane z aktywnością ludzi, obecnością ludzi, bo przecież oni zdecydują, ile pieniędzy zostawią na stadionie Legii.

    J.K.: Panie marszałku, wczoraj 10 rocznica członkostwa Polski w Sojuszu Północnoatlantyckim. Pan był ministrem obrony w przeszłości. Pytanie: czy polska armia jest już pełnowartościowym członkiem Sojuszu? Czy już na wszystkich polach ta integracja, dostosowywanie zostało zakończone, czy to też jest może tak, że wyspowo pewne oddziały, jednostki rzeczywiście trzymają standard, a reszta jest taka jaka była.

    J.S.: Nie ma takiej armii, która jest w pełni zmodernizowana, w pełni nowoczesna, w pełni gotowa do udziału we wszystkich rodzajach misji. Polska armia też nie jest wyjątkiem. Można mówić o armii brytyjskiej i amerykańskiej, że one w największym stopniu, francuska jako trzecia, prawda. I teraz jak Francuzi wejdą do struktur NATO, no to będzie to znaczące wzmocnienie zdolności obronnych Sojuszu. Natomiast my mamy na pewno zmienione oblicze sił lądowych, sił powietrznych, mamy kryzys Marynarki Wojennej...

    J.K.: Dramatyczna sytuacja w Marynarce Wojennej.

    J.S.: Tak. I mamy braki. Te braki to jest system obrony przeciwlotniczej, przeciwrakietowej, to są braki śmigłowcowe, program śmigłowcowy jest konieczny, no i ciągle w systemach łączności, dowodzenia. Tak że co najmniej 4 wielkie programy modernizacyjne plus kontynuacja tego wszystkiego, co jest do tej pory. Armia to jest taki wynalazek, że trzeba ją stale modernizować, stale...

    J.K.: Trochę wiadro bez dna w jakimś sensie.

    J.S.: Absolutnie tak, dlatego że pojawiają się nowe zagrożenia, nowe wyzwania, świat idzie do przodu, ta walka tych, którzy chcą zabić, z tymi, którzy chcą przeżyć i którzy chcą zniszczyć tych, którzy chcą zabić, jest nigdy nie kończącą się opowieścią.

    J.K.: Jak w polityce. Panie marszałku, a pan ma już pełen obraz armii po oszczędnościach, po tych cięciach budżetowych? Na ile te cięcia zagrażają takiemu normalnemu funkcjonowaniu? Bo, oczywiście, w każdej instytucji można trochę ściąć budżetu, prawda? I jakoś to nie wpływa. Ale jest poziom cięć, który uniemożliwia funkcjonowanie.

    J.S.: To jest poniżej poziomu, to znaczy ten poziom cięć jest zdecydowanie za wysoki. On nawet nie pokrywa... Można dyskutować, czy słuszne było zawarcie 168 wieloletnich umów przez Ministerstwo Obrony Narodowej, ale trzeba pamiętać, że Ministerstwo Obrony też dba o polski przemysł obronny. Gdyby mogło utrzymać 2–miliardowy poziom zakupów w tym roku, to nie byłoby protestów w polskim przemyśle zbrojeniowym. Więc te cięcia powodują, że czekam na ogłoszenie przez premiera, że profesjonalizacja armii z końcem roku 2010 to było miłe polityczne zawołanie, które było potrzebne na czas kampanii wyborczej, bo to nic nie ma wspólnego z rzeczywistością i z możliwościami państwa.

    J.K.: Pytanie też o liczebność armii, bo też chyba nie ma tutaj pełnego obrazu. Ale już musimy kończyć.

    J.S.: Nie ma...

    J.K.: Nie wiadomo, ilu żołnierzy. Dziękuję bardzo.

    J.S.: Dziękuję bardzo.

    (J.M.)