Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
migrator migrator 01.04.2009

Kuriozalne zmiany w polskim prawie

Ja tak głęboko i do końca nie znam myśli wszystkich posłów, zwłaszcza tych najważniejszych w Platformie.
  • Jakub Urlich: W naszym studiu witamy posła Platformy Obywatelskiej Tadeusza Rossa. Dzień dobry.

    Tadeusz Ross: Dzień dobry, dzień dobry panu, dzień dobry państwu.

    Wiesław Molak: Słyszał pan? Słyszał pan, że polskie prawo ciągle zadziwia? Prawo jazdy można stracić nie tylko jadąc po alkoholu na rowerze, ale możne je stracić nawet wracając po pijaku na piechotę z imprezy. Co więcej, można stracić wszystkie uprawnienia do kierowania pojazdami mechanicznymi – pilot może stracić licencję, motorowodniak uprawnienia do pływania, kierowca właśnie prawo jazdy.

    T.R.: To znaczy Prima Aprilis, tak?

    W.M.: No właśnie nie wiem, czy słyszał pan.

    T.R.: No właśnie, dzisiaj to wszystko można słyszeć. A słyszał pan, że pan prezes Jarosław Kaczyński zakłada nową partię? Bohaterami będą Lech Wałęsa i Stefan Niesiołowski.

    W.M.: A wczorajsze spotkanie u prezydenta? Artur Boruc był podobno.

    J.U.: Ma teraz być lokomotywą wyborczą w wyborach do Europarlamentu na listach PiS-u, oczywiście.

    T.R.: Na listach PiS-u, no tak, dzisiaj wszystko jest możliwe.

    W.M.: Dzisiaj wszystko zadziwia.

    T.R.: Dzisiaj wszystko zadziwia, tak.

    J.U.: Panie pośle, pan jako członek sejmowej komisji...

    T.R.: Kultury.

    J.U.: Kultury brał udział w pracach także nad... teraz już mówimy na poważnie, w pracach nad ustawą medialną. Wiadomo, że 8 kwietnia rozpoczynają się konsultacje z zainteresowanymi środowiskami w sejmowej komisji kultury. 22 kwietnia, więc za 3 tygodnie, pierwsze czytanie w sejmie. Tak wygląda wstępny kalendarz prac nad ustawą medialną. To dobra ustawa pana zdaniem?

    T.R.: No, o wiele lepsza od pierwszej ustawy, zdecydowanie. Ustawa zawsze będzie troszkę kontrowersyjna ze względu na finansowanie, na ośrodki decydenckie, kto ma odwoływać, kto ma nie odwoływać. To jest tutaj... o to wszyscy się kłócą, ale generalnie zmierza to ku jakiemuś consensusowi wreszcie i myślę, że to pierwsze czytanie w sejmie już będzie bardziej konstruktywne niż było dotychczas, bo rzeczywiście dotychczas to był rozgardiasz szalony. Zresztą ustawa medialna zawsze kulała w Polsce, tak że to nic nowego. Czy osiągniemy złoty środek, nie wiadomo, ale myślę, że wszystko ku temu zmierza, żeby wreszcie uładzić, uładzić troszkę tę całą ustawę.

    J.U.: Ale w pracach nad tą ustawą nie bierze udziału klub Prawa i Sprawiedliwości, jednak drugi co do wielkości klub w sejmie. Nie można było jakoś tego klubu, tej partii zachęcić do pracy?

    T.R.: No, staraliśmy się zachęcić...

    J.U.: Do współpracy może raczej.

    T.R.: Współpracy, tak. Staraliśmy się zachęcić, ale wygląda na to, że się obrazili.

    J.U.: A mieli o co?

    T.R.: Ja myślę, że nie. Ja myślę, że oni czasem bywają buńczucznie nastawieni do wielu spraw, które wydawałoby się, że można rozwiązać ugodowo. I na tym polega ten szkopuł, że ciężko się rozmawia z parterami, którzy nagle wstają od stołu i wychodzą. Myślę, że tutaj przydałoby się troszkę więcej przyjaznego umiaru, bo to jest tak, że czasem ktoś chce, to znaczy sejm konkretnie, komisja pracuje nad jakąś ustawą, a bez dobrej woli i tak się jej nie przeprowadzi. Więc myślę, że to na tej dobrej woli również polega.

    W.M.: Mówiliśmy o tym, że polskie prawo zadziwia. Zadziwia też w sprawie mediów publicznych. Jest w Polsce takie prawo, które każe obowiązkowo płacić abonament radiowo–telewizyjny, a większość tego abonamentu nie płaci i nic sobie z tego nie robi.

    T.R.: To prawda, dlatego pomysł Platformy Obywatelskiej, żeby tego abonamentu nie płacić w ogóle, jest słuszny, można to zastąpić czym innym, źródłami finansowymi zupełnie innymi. I tak się też dzieje teraz, bo to była fikcja w zasadzie ten abonament. Oczywiście, było wielkie larum, że bez abonamentu wszystko upadnie. A to nieprawda, wcale nie. Finansiści wyliczyli doskonale, że jeżeli będzie rozsądne źródło finansowania, to bez abonamentu media – radio i telewizja – dadzą sobie radę.

    W.M.: No tak, ale to prawo cały czas obowiązuje i trzeba płacić, prawda?

    T.R.: No, prawo obowiązuje, ale zmierza ku temu, żeby w pewnym momencie zastąpić to prawo czy też... No, oczywiście, sejm musi to zmienić, inaczej się tego nie da, ale to w najbliższej przyszłości ma nastąpić.

    J.U.: Ale wielu ludzi słysząc, że już za chwilę, za kilka miesięcy abonament zostanie zniesiony, przestaje płacić go już teraz.

    T.R.: No tak, ale będą przecież ci, którzy nadpłacą, będą mieli refundację tego abonamentu, więc to nie muszą się aż tak bardzo tego obawiać.

    W.M.: No tak, ale przypominamy, że to prawo cały czas w Polsce obowiązuje.

    J.U.: I abonament płacić trzeba.

    T.R.: No tak, to prawda.

    W.M.: Jedno ze swoich wystąpień w sejmie zaczął pan tak: „Panie marszałku! Wysoka, acz mocno przerzedzona Izbo!”. Już to przerzedzenie pana nie dziwi?

    T.R.: Wiecie panowie, to jest tak, że... prawda jest taka, że wszyscy posłowie potrzebni są wtedy, kiedy jest głosowanie, to jest naturalne. Natomiast kiedy tych głosowań nie ma, niektórzy posłowie czy też spora część posłów opuszcza salę sejmową po to tylko, żeby udać się do komisji swoich, w których pracują i tam dalej pracują. Tylko to już jest niewidoczna ta część, to jest ta mrówcza praca posła, o której niewiele wie przeciętny słuchacz czy przeciętny widz, czy przeciętny Polak, myśli, że...

    W.M.: No, ogląda transmisję w telewizji czy słucha w radiu, no i widzi, co się dzieje. No, komisji nie widzi, ale salę posiedzeń plenarnych widzi.

    T.R.: No tak, ale gdyby posłowie siedzieli cały czas murem podczas wszystkich tematów, które są poruszane, a które ich akurat mniej interesują, to w ogóle komisja by żadna nie pracowała, po prostu musieliby siedzieć od godziny 9, tak się zaczyna posiedzenie sejmu, do 22–23.00 i koniec. A ta mrówcza praca by przepadła. O czym nie każdy wie. A praca posła właśnie głównie polega... Oczywiście, głosowanie jest bardzo ważne, ale polega na tej pracy na zapleczu.

    J.U.: Panie pośle, ja bym jeszcze wrócił na chwilę do tej ustawy medialnej, o której mówiliśmy. Jak zachęcić prezydenta czy jak przekonać prezydenta do tego, żeby w tej dalszej przyszłości, kiedy już ustawa przejdzie przez sejm, jej nie wetował? Czy to jest w ogóle możliwe?

    T.R.: No, rzeczywiście pytanie jest trudne i odpowiedź jest trudna niebywale. Ja nie wiem, co myśli pan prezydent i jakie pan prezydent ma nastawienie generalnie do wszystkiego, co wychodzi od Platformy. Trudno mi powiedzieć, na ile to jest zdanie pana prezydenta, a może podpowiedź kogoś blisko spokrewnionego, nie mam pojęcia.

    J.U.: To znaczy ma pan wrażenie, że prezydent i Prawo i Sprawiedliwość, bo tak rozumiem to, co pan przed chwilą powiedział, z założenia nie współpracuje z Platformą Obywatelską, nie ma znaczenia, jak dobry czy niedobry projekt wyjdzie z sejmu...

    T.R.: Nie, nie, myślę, że tak...

    J.U.: ...tej współpracy i tak nie będzie.

    T.R.: Myślę, że tak nie jest. Pan prezydent ma swoje priorytety i swoje przemyślenia, zapewne głęboko uzasadnione, no ale nie można też taić, że nie posuwa to prac parlamentu do przodu, a bardzo byśmy chcieli współpracy z panem prezydentem, takiej przyjaznej bardzo, co, oczywiście, wielokrotnie ma miejsce, tylko te weta dość liczne pana prezydenta troszkę zatrzymują nasze prace.

    J.U.: Takiej przyjaznej współpracy jak z klubem Lewicy? Bo akurat podpis klubu Lewicy pod tą ustawą się znalazł. Coraz bliżej Platformie do Lewicy?

    T.R.: Nie, nie, nie, to myślę, że w ogóle nie tędy droga. Tutaj po prostu Lewica wykazała się rozsądkiem i chwała jej za to, bardzo się z tego ucieszyliśmy i tyle. Natomiast do takiej ścisłej współpracy nam daleko. Ja osobiście na przykład bardzo lubię pana Wojciech Olejniczaka i myślę, że lepiej by się nam pracowało z człowiekiem, który jest bardziej otwarty na wszystko, ale cieszymy się, że Lewica od czasu do czasu robi taki rozsądny ukłon czy też rozsądnie myśli.

    W.M.: A jest możliwe zamienienie koalicjanta? PSL zamiast SLD?

    T.R.: Myślę, że nie.

    W.M.: Nie ma takiego pomysłu?

    T.R.: Ja nic o tym nie słyszałem.

    W.M.: A finansowanie partii politycznych? Wstrzymać to finansowanie, zaprzestać?

    T.R.: My chcemy wstrzymać w ogóle.

    W.M.: Ale to się nie uda.

    T.R.: No, nie uda się, bo PSL nie chce tego, chce tylko ograniczyć, zmniejszyć te wydatki. W czwartek będą głosowania na ten temat, ale już wiemy, że stanowisko wicepremiera Pawlaka jest właśnie takie i całego klubu PSL–u, żeby tylko ograniczyć, natomiast nie zlikwidować w ogóle.

    W.M.: Czy tam jest taki chwyt pijarowski, jak niektórzy twierdzą? Państwo wiedzą z góry, że ta ustawa nie przejdzie, a jednak wychodzą przed szereg, no a później okazuje się, że nie ma o czym mówić, bo koalicjant nie chce.

    T.R.: Ja myślę, że nie, że tutaj intencje są jak najzupełniej szczere, że to nas trochę zaskoczyło, że PSL nie chce współuczestniczyć w tym pomyśle, ale ja tak głęboko i do końca nie znam myśli wszystkich posłów, zwłaszcza tych najważniejszych w Platformie, więc trudno jest mi powiedzieć.

    J.U.: Czyli z pana punktu widzenia takiego szeregowego posła Platformy Obywatelskiej współpraca z PSL–em czy koalicyjna, czy sejmowa układa się dobrze, nie ma żadnych kłopotów.

    T.R.: Dobrze, dobrze. Oczywiście, bywają takie chwile, takie chwile pewnych nieporozumień... może nawet nie nieporozumień, ale pewnych niezgodności zdań i to tyle, bo tak współpraca jest bardzo przyjazna.

    W.M.: Szczyt w Pradze przed nami. Jedno krzesło, znowu problem, a potrzebujemy dwa. Tadeusz Mazowiecki nawet poradził prezydentowi i premierowi, żeby zabrali ze sobą krzesełko składane. To chyba doskonały scenariusz dla satyryka, przynajmniej początek.

    T.R.: No tak.

    W.M.: Nie kusi pana?

    T.R.: Nie, nie, wie pan...

    W.M.: Żeby coś dopisać do tego?

    T.R.: ...kusi mnie mnóstwo rzeczy, tylko już troszeczkę z innej pozycji występuję, ponieważ zawsze patrzyłem na to z zewnątrz, też znałem te sprawy sejmowe, z których się naśmiewałem przez wiele lat, ale muszę powiedzieć, że wchodząc do sejmu specjalnie nie miałem żadnych złudzeń czy rozczarowań, że to będzie inaczej, czy lepiej, czy gorzej, bo to wszystko wiedziałem. Oczywiście, taka...

    W.M.: A od środka nie bawi bardziej, panie Tadeuszu?

    T.R.: Wie pan, że nie, właśnie nie bawi bardziej, bo ja siedzę wysoko, jako młody stary poseł siedzę wysoko...

    W.M.: Lepiej widać.

    J.U.: Czyli z tyłu sali.

    T.R.: Z tyłu sali. No, młodzi... w moim wypadku młodzi starzy. Mam taki pogląd na cały sejm właściwie, takiej jaskółce trochę, no i widzę, jak się wszyscy tam przekomarzają. Zresztą w sposób czasem bardzo dowcipny, inteligentny, błyskotliwy. To są przecież wspaniałe przemówienia.

    W.M.: A nie pytano pana wielokrotnie, po co panu to posłowanie?

    T.R.: Pytano, ale moja odpowiedź jest na to prosta. Media mnie pytały przede wszystkim na samym początku, czy teraz będzie w sejmie wesoło, ja mediom zawsze odpowiadałem, że wesoło było od zawsze, więc tutaj ja i tak nie przeskoczę w elokwencji czy w poczuciu humoru na przykład pana Stefana Niesiołowskiego, pana marszałka czy w oryginalności i determinacji Janusza Palikota, czy też w tworzeniu wielkich dzieł telewizyjnych pana Jacka Kurskiego z panem prezydentem w roli głównej. Tak że są tacy posłowie, którzy się nie dadzą przeskoczyć. Ja nawet nie próbuję startować. Ale mediom odpowiadałem za każdym razem, że ja nie przyszedłem do sejmu po to, żeby sobie tutaj żartować, tylko żeby poważnie pracować.

    Bo przychodzi taki wiek, jak przyszedł na mnie, że ciężko jest siedzieć mężczyźnie sporo po pięćdziesiątce, a trochę po sześćdziesiątce, siedzieć i czekać na łaskawy telefon od prez... chciałem powiedzieć prezydenta, od producenta czy telewizji, czy coś. Zaczyna to być upokarzające. Jak się człowiek nie mieści w serialu, to nie żyje. Więc takie są dzisiaj czasy. No więc ja się w tym czuję dobrze, ale nie tylko dlatego, również dlatego, że pojąłem od czasu rady Warszawy, do której się dostałem olbrzymią ilością głosów, w co nie bardzo wierzyłem na początku, że w ogóle się mogę dostać, pojąłem, że mogę coś pożytecznego zrobić z racji własnego doświadczenia, dystansu, dystansu do świata, do polityki również. I zająłem się tym, co mnie najbardziej interesuje, mianowicie dziećmi, sprawą biedy, sprawą przemocy w rodzinie. To jest to. Mniej komisja kultury, bo w tym siedzę od lat.

    J.U.: Ale do Parlamentu Europejskiego pan się nie wybiera?

    T.R.: Wybieram się, jestem nawet na liście, która nie jest jeszcze do końca zatwierdzona, ale jestem również na liście do Parlamentu Europejskiego.

    J.U.: Warszawskiej?

    T.R.: Warszawskiej, tak.

    J.U.: Które miejsce?

    T.R.: Dziesiąte, ostatnie.

    W.M.: „Ross, co tak syczy, a teraz przestało”. Nie chce pan jeszcze raz syczeć?

    T.R.: To jest pomysł na mój nagrobek: „Co teraz syczy, a teraz przestało”.

    J.U.: „Życie w Polsce i każda kampania wyborcza to jeden wielki Prima Aprilis” – napisał do nas pan Piotr z Nysy. Pan z tego punktu widzenia jeszcze posła w polskim sejmie zgadza się z takim poglądem?

    T.R.: Nie, nie zgadzam się. Wolałbym, żeby frekwencja, oczywiście, była większa, a przede wszystkim wolałbym, żeby wybory do Europarlamentu... Polacy pojęli, jakie to ważne wybory, dlatego że to jest jak gdyby niedoinformowanie społeczeństwa, co to znaczy dla nas to wszystko, że polski polityki, polski poseł może reprezentować kraj tam, teraz, kiedy ta Unia jest nam tak bardzo potrzebna, bez której nie dalibyśmy sobie rady, że ona otwiera nam perspektywy na zupełnie inne życie, innej jakości. To samo jak wejście do strefy euro. Też jest niedoinformowanie społeczeństwa, co to znaczy.

    J.U.: Poseł Platformy Obywatelskiej...

    W.M.: Spoważniał pan, panie Tadeuszu.

    T.R.: O, bardzo przepraszam, bardzo przepraszam.

    W.M.: Tadeusz Ross naszym gościem.

    (J.M.)