Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
migrator migrator 09.06.2008

Zbyt dużo emocji wokół raportu

Mało smaczny był konflikt między PO i PiS, a sprawa jest poważna, dlatego że nie chodzi o wysokość kwot. Chodzi o generalną zasadę i standardy.

Marek Mądrzejewski: Naszym gościem jest Janusz Piechociński, poseł i wiceprezes PSL. Witamy serdecznie.

Janusz Piechociński: Dzień dobry.

M.M.: W sumie można powiedzieć, że Polacy grali nieźle, wliczając Podolskiego.

J.P.: Ducha nie gaśmy, Podolski–Polska 2:0. Drużyna zagrała naprawdę niezły mecz, a Niemcy zagrali bardzo dobry mecz. I o tym pamiętajmy. Zawiedli nasi najlepsi z eliminacji zawodnicy, a więc Żurawski, a więc Ebi Smolarek i Jacek Krzynówek. Nie szło im, widać było, że to jest nie ich mecz. Reszta drużyny z Arturem Borucem stanęła na wysokości zadania. No i to, co zapowiadałem – jak strzelimy w pierwszej połowie my pierwsi bramkę, mecz ułoży się inaczej i będzie minimum 1:1 dla nas, bo tak trzeba by było oceniać ten historyczny remis rozpoczynający ważne mistrzostwa, jak Niemcy strzelą, będzie ciężko. W mojej ocenie pierwsza bramka Podolskiego to jednak był minimalny spalony...

M.M.: Spalony.

J.K.: ...był ruch do przodu.

M.M.: A potem był minimalny spalony w wykonaniu Smolarka i niestety...

J.P.: No, takie jest życie, ale generalnie za cały mecz Niemcy byli lepsi. To jest jeden z faworytów. I teraz sztuka polega na tym, aby z wielkiego... takiej euforii nie przejść już w stan klęski, także i w drużynie. Myślę, że Roger pokazał w drugiej połówce, że można zagrać. I chwilami ta polska gra była bardzo interesująca, nie wychodziło, to były te długie wrzutki na wolne pole, często mało dokładne i Łobodziński, który miał dośrodkowywać, często przestrzeliwał, ale jednak w mojej ocenie było widać, że drużyna jest poskładana i wychodzi. I po prostu trzeba mieć tzw. „dzień konia”. Jest czasami... ja gram w piłkę, to wiem, jak to jest.

M.M.: No, miał go na pewno wczoraj Kubina na otarcie łez.

J.P.: No, nie na otarcie, bo jednak to jest kawałek historii i w innych kategoriach. Proszę państwa, rok temu cała Polska i cały świat stanął w miejscu, kiedy widzieliśmy ten wypadek i na tym samym torze młody Polak wygrywa...

M.M.: Bez kompleksów, tak.

J.P.: Ale też proszę zwrócić uwagę, szczęście pomogło, bo rywale wyeliminowali się sami. Taki jest sport, o tym nie zapominajmy. Apeluję do polskich kibiców, aby trzymali fason i pokazali, szczególnie tych, którzy tam są, na miejscu...

M.M.: To może warto byłoby też zaapelować do polskiej prasy, która próbuje kontynuować ten pojedynek, podsycać polsko–niemiecki i na przykład relacjonując zwycięstwo Kubicy, wymienia wszystkich Niemców, którzy w Formule I startują, twierdząc, że Kubica ich pokonał, czyli jakby tak rewanż za przegraną...

J.P.: Jesteśmy krajem sąsiednim i tego typu konfrontacje nam są niepotrzebne zupełnie. Tabloizacja dzisiejszych mediów jest porażająca i prowokowanie się, a uwaga: robią to także gazety z niemieckim kapitałem (...).

M.M.: Tak, tak, właśnie to jest zastanawiające, że to niemiecki wydawca.

J.P.: No właśnie, no po cóż, kiedy naprawdę może być miło i przyjemnie. I więcej szacunku dla rywala, który okazał się lepszy. Zwracam uwagę, że kiedyś była taka ładna sytuacja – Portugalia, gospodarz, spotkała się z Grecją, przegrała na początek i spotkali się w finale. Ja chciałbym z Niemcami spotkać się w finale.

M.M.: À propos przeciwników, konfliktów – PiS twierdzi, że rządowi brakuje patriotyzmu i to słowo wypowiedziane przez szefa partii, no, w czasie walki wyborczej, bo umówmy się, że (...).

J.P.: Walka wyborcza nie powinna nas sprowadzać na takie wertepy myślenia. Jeżeli w debacie publicznej komukolwiek, nawet swojemu przeciwnikowi politycznemu mówimy czy próbujemy wmówić i odbieramy to, co powinno i musi, i jest w końcu w każdym polskim sercu, czyli patriotyzm, miłość do kraju, to jest to po prostu fatalne.

Ja dziwię się, przyznam szczerze, dlatego że wielkość polityka mierzy się nie jego zachowaniem, kiedy kroczy po drodze powodzenia. Mierzy się wtedy, kiedy coś nie wychodzi, pokaż mi, jaki jesteś w chwili porażki, klęski, wtedy powiem ci, jak bardzo jesteś wielki. I szkoda, że były premier i lider jednej z głównych formacji parlamentarnych w takiej płaszczyźnie konfrontuje się. Zupełnie niepotrzebne. Jest tyle spraw, gdzie polscy politycy powinni mówić zupełnie o czymś innym i nie odwracać uwagi społeczeństwa, choćby te...

M.M.: To spójrzmy w takim razie na konkret, który padł tam również: „Przeciwstawimy się obrabowaniu tej ziemi”. Przypomnijmy, że chodzi o Krosno i chodzi symbolicznie o regiony wschodnie.

J.P.: Tak, i wracamy do tej słynnej listy indykatywnej – w roku wyborczym PiS poumieszczał wszystkie zgłoszone zadania w oderwaniu zupełnie od środków, które przyznała Unia. W międzyczasie umocniła się złotówka, w międzyczasie średnio o 30% zdrożały koszty budowy infrastruktury, bo na to głównie idą środki, i w międzyczasie także były wybory parlamentarne, po których nowy rząd podjął słusznie określone decyzje. I nie tylko na Podkarpaciu, ale w większości krajów wedle mojej wiedzy, a sądzę, że jestem dobrze poinformowanym politykiem, bo ciągle się uczę, ciągle czytam i zachęcam innych moich kolegów, także liderów partyjnych, aby przed wypowiadaniem tego typu sądów popatrzyli wyraźnie.

Rząd nowy stanął przed dylematem: czy utrzymać dużą liczbę zadań zgłoszonych do gospodarki wodnej, czyli na przykład budowy zbiorników retencyjnych, czy też... a tu terminy biegną, a grożą nam sankcje, uzupełnić środki na program sanitacji, a więc wodno–kanalizacyjny, wodociągi i kanalizacje, no bo tutaj mamy zobowiązanie międzynarodowe i unijne. W dalszym ciągu Polska odstaje znacząco, jeśli chodzi o poziom oczyszczania ścieków, chociaż dokonaliśmy wielkiego przełomu w ostatnich latach. I to był właśnie ten wybór, przed którym stanął rząd.

I mimo że to było w Krośnie i mimo że w Warszawie na spotkaniach potwierdzał to pan Joachim Brudziński, to w podobny sposób potraktowano tego typu inwestycje także w innych obszarach. I w moim okręgu wyborczym to też się zdarzyło. Proszę zwrócić uwagę na jedno – inwestycje luty 2008 do lutego 2007, wzrost cen budowy drogi, tej gminnej, tej powiatowej, tej wojewódzkiej czy tej krajowej to jest wzrost o 30%, a już mówimy o środkach unijnych, których więcej nie będzie. Co to oznacza? To oznacza, że aby zrealizować zadeklarowany wobec Unii zakres rzeczowy, trzeba zwiększyć zakres finansowania krajowego.

M.M.: Wkład własny.

J.P.: No i druga istotna kwestia, a jestem po raporcie, po czytaniu raportu o polityce spójności, jeszcze przygotowanego przez... bardzo dobrego materiału przygotowanego jeszcze przez poprzednie kierownictwo Ministerstwa Rozwoju Regionalnego. Ten dokument wskazuje bardzo wyraźnie, że o największe środki aplikowały najbogatsze gminy, bo one mają możliwości finansowe, a Polska wschodnia to jest Polska biednych gmin. I o tym też pamiętajmy. W związku z tym wsparcie Polski wschodniej powinno się odbywać w większym stopniu poprzez budżet krajowy.

M.M.: Koalicja wiele mówi o przywróceniu czystości w polityce. Drugi raport Julii Pitery miał być jakimś, no, może nie kamieniem milowym na tej drodze, ale czymś tam przybliżającym do tej czystości. Zabrakło w nim, na co zwracali uwagę głównie ludzie z opozycji, nazwiska byłego ministra obrony, a obecnego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, a dzisiejsza Rzeczpospolita poniekąd przypomina o nim też w kontekście takich, no, jakby niejasnych układów. Dokładnie chodzi o szefa, byłego szefa Macieja Szczytowskiego Agencji Mienia Wojskowego, który z firmą Ernst & Young zawarł kontrakt, cztery umowy na milion dwieście tysięcy złotych, potem w listopadzie odszedł, wówczas kiedy odchodził też Radosław Sikorski, ze swojego stanowiska, potem dostał w tej firmie stanowisko, firma twierdzi, że jest świetnym specjalistą. Co innego na temat tych wydatków mówi Najwyższa Izba Kontroli. No i na koniec Rzeczpospolita twierdzi właśnie, że to człowiek Radosława Sikorskiego oraz przyjaciel Jacka Rostowskiego.

J.P.: No ale był w poprzednim czasie, kiedy rządził poprzedni rząd, więc zostawmy te sugestie co do przyjaźni.

Wracam do raportu, bo ta sprawa, którą pan przed chwilą poruszył, wymaga wyjaśnienia i poczekajmy na pełną wiedzę, bo w mojej ocenie zbyt często wydajemy sądy na podstawie jednego artykułu czy jednego źródła informacji. Na pewno trzeba to wyjaśnić.

Wracam jednak do raportu, dlatego że wokół tego było za dużo emocji, bardzo szybko przeniósł on się w konflikt na linii PO–PiS. Mało wybredny ten konflikt był i mało smaczny, a sprawa jest poważna, dlatego że to nie chodzi o wysokość kwot. Chodzi o generalną zasadę i standardy. I jeżeli...

M.M.: Nie no, wysokość kwot to w ogóle śmieszne, zważywszy na to...

J.P.: Nie, ale wie pan, jak ktoś za służbową kartę kupuje tego przysłowiowego dorsza, to świadczy nie tylko o nieszczelnym systemie prawnym, nie tylko o fatalnym poczuciu odpowiedzialności, ale także o ewidentnej głupocie, bo wiemy, ile taka mała kwota kosztuje kartą i tego się nie powinno dokonywać. Ale ja mówię o czymś innym. Gdybyśmy w inny sposób dyskutowali o tej sprawie, to szukalibyśmy rozwiązań, no, na przykład likwidacji tego typu kart, bo nie może być takich sytuacji, gdzie minister, polityk korzystający ze środków publicznych nie rozlicza tego tak jak rozlicza to prezes firmy, redaktor idący na spotkanie w imieniu swojej redakcji. No więc...

M.M.: Nawiasem mówiąc, byłoby ciekawe rzeczywiście, gdyby ta ekipa sprawdziła karty płatnicze prezesów spółek Skarbu Państwa, bo zdaje się, że wydatki tam dokonywane są o wiele większe (...).

J.P.: Świetnie, ale... Zgadza się, tylko ja pokazuję – nie zajmujmy się incydentalnie jedną transakcją, bo tutaj namierzyć trzeba każdego i pokazać, a to jest pewna lekcja edukacji dla przyszłych i obecnych ministrów: uważajcie. A najważniejszy jest system czytelny. Ale proszę zwrócić uwagę, że ta sprawa zajęła nam w debacie publicznej bardzo dużo czasu, a zapomnieliśmy o tym, co dzieje się na zewnątrz kraju, a co ma olbrzymi wpływ na sytaucję choćby w polskiej gospodarce.

M.M.: Julia Pitera w każdym razie, wracając na chwilę do tej sprawy, zapowiada, że pojawi się kolejny raport w związku z działalnością tego rządu, bo przypomnijmy, że zaczął on sprawować władzę od połowy listopada, a nowe reguły, które opisują, jak kartami się posługiwać, obowiązują od połowy kwietnia, więc jest kilka miesięcy do sprawdzenia.

J.P.: Tak, ale obok raportów prześwietlających także aktualnych ministrów są potrzebne systemowe rozwiązania prawne i organizacyjne.

M.M.: Na nie czekamy.

J.P.: I tym się powinniśmy zająć.

M.M.: Janusz Piechociński, wiceprezes PSL, był naszym gościem.

J.P.: Dziękuję bardzo.

(J.M.)