Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
migrator migrator 09.09.2008

Winny oskarża

Platforma nie robi nic przez parę miesięcy, PiS coś tam jednak zrobił, żeby tylko Platforma dokończyła, natomiast próba zepchnięcia winy na nas.

Grzegorz Ślubowski: W studiu w Gdańsku jest Jacek Kurski, Prawo i Sprawiedliwość. Dzień dobry.

Jacek Kurski: Witam pana, witam państwa.

G.Ś.: Panie pośle, politycy Prawa i Sprawiedliwości trafią przed Trybunał Stanu za – jak twierdzi opozycja – zaniechania w sprawach stoczni?

J.K.: No, mam nadzieję, że tak się jednak nie stanie i nastąpi jakieś opamiętanie. To jest dosyć nieprzyjemny i wulgarny zabieg socjotechniczny, żeby stawiać polityków PiS-u przed Trybunałem Stanu za stocznie, w którym to zabiegu winny oskarża mianowicie, kiedy Prawo i Sprawiedliwość oddawało władzę w Polsce.

Jak wiadomo, są trzy duże stocznie produkcyjne: Gdańsk, Gdynia i Szczecin. To Stocznia Gdańska została sprywatyzowana przez Prawo i Sprawiedliwość, i to dosyć skutecznie. Po drugie – de facto znaleźliśmy inwestora dla Gdyni, bo Platforma tego samego inwestora, którego myśmy znaleźli dla Gdańska, czyli ISD, zamierza obsadzić teraz przy prywatyzacji Gdyni. A po trzecie – została wynegocjowana tzw. redukcja mocy produkcyjnych Szczecina, która jest tam warunkiem niezbędnym zaakceptowania pomocy publicznej Unii Europejskiej. Czyli coś zostało zrobione.

Myśmy, jak mówi minister Poncyljusz, zrobili kilka okrążeń. Platforma miała zrobić ostatnią prostą, tymczasem Platforma usiadła obok bieżni, zaczęła pić wodę sodową, tak jak jej woda sodowa uderzyła w wyniku sondaży do mózgu, i przez parę miesięcy nie robiła nic. I teraz, kiedy się pali, próbuje się socjotechnicznie przygotować społeczeństwo do procesu upadłości, wskazując winnych, czyli PiS, zamiast jednoczyć opinię publiczną wokół ostatecznej mobilizacji przed decyzją Komisji Europejskiej.

G.Ś.: No ale zarzuty są konkretne. Są też takie, że – jak rozumiem – minister Jasiński utajnił ofertę jednego z inwestorów.

J.K.: Ta oferta to była jedna kartka firmy Fortis Incorporated, która de facto była tylko pośrednikiem dla oferty arabskiej, kuwejckiej, dosyć egzotycznej, inwestora pozabranżowego, w związku z czym to jest tak naprawdę humbug, to jest wzięcie z niczego.

Ja mam przewrotny argument. Na czym polegała oferta Fortis? Na tym, żeby w czasie rozmów z ISD zażądać od strony polskiej wyłączności na rozmowy na kupno wszystkich trzech stoczni naraz. Otóż to by położyło rozmowy z ISD, które jednak zakończyły się sukcesem, a po drugie nie gwarantowało żadnych sukcesów, bo oprócz tej kartki papieru inwestor, holenderski pośrednik finansowy, nie dawał nic. I przewrotnie można powiedzieć, że Platforma miała swojego Fortisa, mianowicie taki zabieg Platforma, już minister Grad zrobił na początku tego roku, mianowicie dał wyłączność grupie Amber Złomrex na Szczecin, od stycznia do maja Złomrex miał wyłączność na renegocjowanie Szczecina, a od marca do maja ten sam Złomrex miał wyłączność na negocjowanie Gdyni. I co się okazało? Że był to czas zmarnowany, bo w maju Złomrex w wyniku braku pieniędzy po prostu wycofał się z tych negocjacji. Krótko mówiąc, to taktyka ministra Jasińskiego była słuszna, a nie Platformy, żeby nie stawiać wszystkiego na jedną kartę.

G.Ś.: Powiedział pan, że woda sodowa uderza politykom Platformy do głowy z powodu sondaży. Zazdrości pan sondaży Platformie?

J.K.: Zazdrościć to mógłbym wtedy, kiedy by te sondaże się potwierdziły w następnych wyborach.

G.Ś.: Dzisiaj Dziennik publikuje: 55% dla PO, 25% dla PiS, czyli według tego sondażu TNS OBOP różnica się powiększa między dwiema największymi partiami.

J.K.: To jest jeszcze trauma powyborcza, to jest jeszcze moment, kiedy ludzie już powoli zaczynają mieć dosyć Platformy, ale jeszcze nie są przekonani do PiS-u z powodu tej dorobionej gęby. No, tego rodzaju zabiegi socjotechniczne one jeszcze niestety działają po 10 miesiącach, chociaż jakby to, co się stało teraz w aspekcie stoczni, czyli Platforma nie robi nic przez parę miesięcy, PiS coś tam jednak zrobił, żeby tylko Platforma dokończyła, natomiast próba zepchnięcia winy na nas.

Dzisiejszy dzień jest bardzo charakterystyczny, zobaczymy, jakie kto ma intencje, mianowicie jest wiec jedności o 14.15 pod II bramą Stoczni Gdańskiej, wiec ludzi dobrej woli, wszystkich, którzy chcą uratowania polskich stoczni – i Komitetu Obrony Stoczni, i Solidarności, i Prawa i Sprawiedliwości. Zobaczymy, kto się pojawi, bo ja wiem, że pojawi się Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości, który zaapeluje do przewodniczącego Komisji Europejskiej Manuela Barroso o uratowanie polskich stoczni w duchu nawiązującym do klimatu rozmowy premiera Kaczyńskiego z Manuelem Barroso sprzed półtora roku. Zobaczymy, kto się jeszcze pojawi na tym wiecu. Mam nadzieję, że liczni mieszkańcy Gdańska i Pomorza przyjdą na ten wiec, żeby wesprzeć polskie stocznie i zmobilizować opinię publiczną.

G.Ś.: No, Wałęsa też deklarował, że będzie robił wszystko, żeby uratować Stocznię Gdańską.

J.K.: Zapraszamy na dzisiejszy wiec, II brama Stoczni Gdańskiej o 14.30, 14.15–14.30.

G.Ś.: Pan nie ma nic przeciwko temu, żeby Lech Wałęsa włączył się też w tę akcję?

J.K.: Oczywiście, że nie, niczego nie mam. Wszystkie ręce na pokład, wszyscy, którzy mają jakiś autorytet w Unii Europejskiej, a z pewnością ma go i premier Jarosław Kaczyński, i Lech Wałęsa, powinni pomagać i włączać się w ratowanie polskich stoczni, dlatego że Polska zasługuje na uratowanie tego przemysłu, który może być prestiżowy, który może być naprawdę dobry i nieść dużą wartość dodaną i technologiczną.

G.Ś.: Prawo i Sprawiedliwość na nowo chce pisać historię najnowszą? Tak deklarował prezes Jarosław Kaczyński. W tym pisaniu historii nie ma miejsca dla Bogdana Borusewicza na przykład?

J.K.: Oczywiście, że jest, a cytat, jaki pan przytoczył, jest zdaje się z Józefa Piłsudskiego, a nie z Jarosława Kaczyńskiego, a próbuje się go tak przedstawiać, jakby Kaczyński miał pisać nową, zupełnie nieprawdziwą historię. Otóż dotychczasowa była dosyć nieprawdziwa, to znaczy akcentowała tylko jednych bohaterów, w sytuacji kiedy było ich więcej. Więc dobrze, że jest próba pewnego symetrycznego przywrócenia prawdy. Nie byłoby Sierpnia 80 roku bez Anny Walentynowicz, bez Andrzeja i Joanny Gwiazdów, bez wielu innych bohaterów, bez Krzysztofa Wyszkowskiego. I naprawdę nie jeden człowiek obalił komunizm. I dobrze, że...

G.Ś.: Ale nie wymienił pan Bogdana Borusewicza właśnie.

J.K.: Oczywiście, że bez Bogdana Borusewicza, natomiast w imię... i Lecha Wałęsy. Natomiast w imię prawdy historycznej potrzeba jest przypomnienia właśnie tych do tej pory zapomnianych, zakurzonych bohaterów, bo wtedy historia jest nieprawdziwa.

G.Ś.: No tak, ale to nie znaczy, że trzeba dyskredytować tych bohaterów, którzy już byli wcześniej chyba.

J.K.: No ale nikt ich przecież nie dyskredytuje, panie redaktorze. No, to, że się przypomina innych bohaterów, nie oznacza dyskredytowania pierwszych. A jakieś buczenia czy gwizdy są bardzo często zwykłą, ludzką reakcją na akcję. Ja przypomnę, że to nie myśmy krzyczeli o „psycholach od Rydzka”, tylko Lech Wałęsa, to nie myśmy nazywali prezydenta Lecha Kaczyńskiego, że „mamy durnia za prezydenta”, tylko Lech Wałęsa. Więc proszę się nie dziwić, że czasem ludzie reagują jednak dosyć emocjonalnie, spontanicznie. Ale najpierw jest niedobra akcja, a potem jest niedobra reakcja, ale najpierw akcja jest, potem reakcja.

To samo dotyczy Bogdana Borusewicza. No, ja ubolewam, że o ile Lech Kaczyński potrafił bronić Bogdana Borusewicza przed tłumem mu niechętnym i honorowo stanął w jego obronie, o tyle na przykład Bogdan Borusewicz nie miał odwagi stanąć w obronie Lecha czy Jarosława Kaczyńskich w sytuacji, kiedy stał na wiecu Platformy Obywatelskiej i padały słowa o „dorzynaniu watahy” czy „skopaniu tyłków PiS–owi”. To był ten sam wiec i tam stał Bogdan Borusewicz. Więc proszę jednak widzieć sprawy troszeczkę szerzej. To my, mamy wrażenie, wykazujemy pewną klasę i otwartą rękę, a nie zawsze druga strona.

G.Ś.: Panie pośle, porozmawiajmy trochę o polityce międzynarodowej. W czwartek przyjeżdża minister spraw zagranicznych Rosji, minister Ławrow do Polski. Wczoraj zatrzymanie polskich dziennikarzy w Gruzji, zatrzymanie zupełnie nieuzasadnione. Czy pan uważa, że ten incydent, na szczęście tylko incydent, będzie miał wpływ na wizytę ministra?

J.K.: Moim zdaniem to jest typowa rosyjska prowokacja, żeby sprowokować stronę polską do odwołania tej wizyty i jest rzeczą oczywistą, że nie może być przyjęcia ministra spraw zagranicznych kraju, który aresztuje naszych obywateli, i w dodatku dziennikarzy Telewizji Polskiej, to byłoby nonsensowne. Nie wiem, czy oni są już wypuszczeni, bo dzień się dopiero zaczął, ale moim zdaniem to jest prowokacja rosyjska, żeby dalej psuć stosunki z Polską.

G.Ś.: Są już wypuszczani, za godzinę będziemy o tym wiedzieć na pewno. Jak pan ocenia z kolei wizytę prezydenta Sarkozy’ego w Moskwie, wczorajszą wizytę i porozumienie, do którego doszło?

J.K.: No, wydaje mi się, że jest to niestety porażka. Myśmy jako Polacy wiązali spore nadzieje z tym, że liderami Unii Europejskiej, krajów Unii Europejskiej, takich jak Niemcy czy Francja, są ludzie, którzy wydawało nam się wiedzą, co to jest komunizm, i wiedzą, co to jest imperializm rosyjski, że prezydent Sarkozy o korzeniach węgierskich będzie wiedział, co to jest Budapeszt 56 roku, tak jak Angela Merkel, też z Niemiec Wschodnich, też co nie co o tym imperium wie. Niestety, o ile Angela Merkel rozumie chyba więcej z tego, że Rosja odbudowuje imperium, o tyle prezydent Sarkozy odnoszę wrażenie, że nie bardzo, dlatego że parę tygodni temu, kiedy pojechał do Tbilisi... znaczy do Moskwy, de facto sformułował nową, lightową odmianę doktryny Breżniewa, powiedział, że Rosja ma prawo do obrony swoich obywateli, nawet poza jej granicami, czyli to jest dokładnie doktryna Breżniewa, i nie docenił powagi sytuacji.

A powaga sytuacji polega na tym, że Rosja po raz pierwszy od Afganistanu, od grudnia 79 roku najechała na inny, suwerenny kraj i nie zamierza się z niego wycofać. I niestety wczorajsza wizyta pana prezydenta Sarkozy’ego moim zdaniem jest jakimś usankcjonowaniem tego bezprawia międzynarodowego, dlatego że mandat Unii Europejskiej mówił wyraźnie o integralności Gruzji, czyli zachowania Osetii Południowej i Abchazji w granicach Gruzji, natomiast prezydent Sarkozy po wczorajszej wizycie zdaje się mrugać i akceptować, że Rosja tak naprawdę ma się wycofać tylko z buforu wokół Osetii i wokół Abchazji, a nie z samej Abchazji i Osetii.

G.Ś.: Rosyjskie wojska mają zostać, tak, w Abchazji i w Osetii Południowej. Dziękuję bardzo...

J.K.: To jest niestety usankcjonowanie bezprawia, siły czołgów, a nie pokoju i zasad międzynarodowych. Więc myślę, że tu jeszcze raz się potwierdza, że gdyby nie Lech Kaczyński, prezydent Lech Kaczyński i jego znakomita akcja i twardość wykazana z mobilizacją prezydentów europejskich i jego przelot do Tbilisi, prawdopodobnie dzisiaj cała Gruzja byłaby pod rosyjskimi czołgami i już nie moglibyśmy mówić o niepodległości Gruzji.

G.Ś.: Jacek Kurski, Prawo i Sprawiedliwość. Dziękuję, panie pośle.

(J.M.)