Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
migrator migrator 14.06.2007

Solidarność Walcząca Wizjonerska

Łączyła nas wizja przyszłej Europy: rozpadły Związek Sowiecki, a nasi sąsiedzi to Ukraina, Białoruś, zjednoczone Niemcy.

Jacek Karnowski: Nasi goście to: dr Łukasz Kamiński – Instytut Pamięci Narodowej...

Dr Łukasz Kamiński:
Dzień dobry.

J.K.: I pan Michał Gabriel – działacz Solidarności Walczącej.

Michał Gabriel:
Dzień dobry.

J.K.: Rozmawiamy o rocznicy powstania Solidarności Walczącej, rocznicy, która nie ma konkretnego dnia, ale dziś jest początek obchodów. Solidarność Walcząca w dokumencie programowym „Kim jesteśmy? O co walczymy?” i twierdziła: „Głównymi założeniami organizacji jest walka o odzyskanie niepodległości i budowa Rzeczpospolitej Solidarnej. Nie wierzymy w ugodę z tą władzą i reformowanie tego systemu. Czyli organizacja – wówczas mówiono – bardzo radykalna. A dziś ma pan, panie Michale, poczucie, czas potwierdził tę diagnozę „nie wierzymy w ugodę z władzą”?

M.G.: No tak, na pewno wtedy nasza diagnoza była słuszna. Oczywiście, inna była optyka te 20 lat temu, prawda? I inaczej też społeczeństwo na to patrzyło. W tej chwili widzimy, że pewne rzeczy można było bardziej radykalnie zrobić i doprowadzić do końca.

J.K.: Panie doktorze, rzeczywiście Solidarność Walcząca była takim wyjątkowym punktem na mapie sprzeciwu po roku 1981?

Ł.K.:
Tak, wyjątkowość ta wynikała z kilku przyczyn. To, o czym pan wspomniał, czyli jednoznaczny i radykalny program zakładający, że w ciągu kilku lat system komunistyczny się rozpadnie, że rozpadnie się Związek Sowiecki. Bardzo mało kto formułował taką diagnozę w połowie lat 80. Była wyjątkowa też dlatego, że była organizacją bardzo głęboko zakonspirowaną, odporną na działania Służby Bezpieczeństwa, organizacją posiadającą bardzo szeroko rozbudowany pion propagandowy, wydającą około stu tytułów czasopism, prowadzącą nawet własne działania kontrwywiadowcze.

J.K.: A czy Solidarność Walcząca miała poczucie takiego osamotnienia w ówczesnym społeczeństwie? Bo jednak ten główny nurt sprzeciwu to była Solidarność podziemna.

M.G.:
Nie, wydaje mi się, że nie, myśmy akceptowali takie rozwiązanie. My w ogóle w programie naszym właściwie jako nasz główny cel to były działania bardziej techniczne niż polityczne, czyli wspieraliśmy swoimi działaniami wszelkie ruchy społeczne, które walczyły z komunizmem, i nasze techniczne możliwości, możliwości nasłuchu, te informacje kontrwywiadowcze przekazywaliśmy wszystkim innym organizacjom i innym grupom, które działały. Tak że myśmy traktowali swoją rolę jako służebną. A w naszym programie stawialiśmy sobie jako cel po prostu wolne wybory i w tym momencie nasza organizacja przestała funkcjonować.

J.K.: Panie doktorze, co konkretnie robiła Solidarność Walcząca? W swoim programie opowiadała się za różnymi formami oporu, od biernego oporu poczynając, a na działaniach niemal terrorystycznych kończąc.

Ł.K.:
Nie nazwałbym tego może działaniami terrorystycznymi, ale rzeczywiście deklarowano gotowość nawet do zbrojnego oporu przeciwko systemowi komunistycznemu, chociaż nigdy do takich metod się nie posunięto. To była jakby tylko taka groźba pod adresem komunistów. Tutaj dominowały właśnie działania wydawnicze, bardzo szeroko rozbudowane Radio Solidarność Walcząca, które we Wrocławiu od czerwca 1982 roku co tydzień emitowało swoje audycje, z czasem także w innych miastach. Ale myślę, że taką najbardziej oryginalną formą działalności Solidarności Walczącej była aktywność poza Polską Rzeczpospolitą Ludową. Już w 1983 roku zaczęto wydawać pismo „Nazory” w języku czeskim, które później przerzucano do Czechosłowacji, prowadzono szereg akcji na terenie samego Związku Sowieckiego – przerzut ulotek, przykładowo w połowie lat 80. wysłano kilkaset ulotek w kopertach z pieczątką Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, a w kopertach był właśnie program, zarys programu Solidarności Walczącej.

J.K.: Kto to był ci ludzie, którzy podjęli się tej działalności, którzy poszli w ówczesnych warunkach jednak na myślenie odrzucające takie stereotypowe dążenie do porozumienia. Kto to był? Dwa tysiące osób.

Ł.K.:
Tutaj, oczywiście, nie można wymienić wszystkich, ale może wymienię liderów – Kornel Morawiecki, działacz opozycji już od 1968 roku, później w latach 70. redaktor Biuletynu Dolnośląskiego; ważny działacz Solidarności, aresztowany jako jedyny delegat na I Krajowy Zjazd we wrześniu 1981 roku; Andrzej Kołodziej, współtwórca sukcesu strajków na Wybrzeżu w sierpniu 1980 roku, wiceprzewodniczący Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego; Ewa Kubasiewicz skazana na 10 lat więzienia, najwyższy wyrok w stanie wojennym; Jadwiga Chmielowska, znana działacza Solidarności ze Śląska. To byli ludzie wyrośli właśnie z tego wielkiego ruchu Solidarność.

J.K.: Panie Michale (pytam Michała Gabriela), ale czy w biografiach było coś, co wyróżniało tych ludzi? Dlaczego zdecydowali się właśnie na Solidarność Walczącą, a nie na, nazwijmy to „zwykłą” Solidarność podziemną?

M.G.:
Trudno szukać w biografiach. Na pewno byli to ludzie, którym odpowiadał ten typ aktywności. Ja na przykład się wspinałem, byłem alpinistą czynnym, i tam wiele innych osób to były takie bardzo żywe charaktery, ludzie, którym odpowiadała taka forma działania. A sam dobór do organizacji nie był według klucza działalności w okresie jawnym, w okresie Solidarności, czyli myśmy nie korzystali z działaczy Solidarności, bo Solidarność jako organizacja masowa była, oczywiście, naszpikowana agentami, w każdym zarządzie regionu byli agenci i te struktury były bardzo łatwo penetrowane przez SB, natomiast myśmy tworzyli tę strukturę od początku. Tu nawiązywaliśmy do tradycji AK, to było robione z pełnym profesjonalizmem...

J.K.: Sztandar, przysięga...

M.G.:
Tak, ale nie tylko o to chodzi. Chodzi też o to, co członkowie wiedzieli, był taki system jakby ten „piątkowy” system w AK. Tak samo tu było, że często nawet ja nie wiedziałem, ludzie, którzy pracowali w mojej sekcji, ja nie do końca nie znałem ich nazwisk, miałem tylko pseudonimy, bo to było gdzieś, powiedzmy, dalej w tym łańcuszki. Tak że staraliśmy się robić to tak, żeby nawet w wypadku wpadki te struktury nie zostały zdekonspirowane. I tu muszę powiedzieć, że chociaż ta współpraca obejmowała i ludzi za granicą, zarówno na Zachodzie, jak i na Wschodzie, bo technologia przychodziła z Zachodu, a ideologia szła na Wschód, to jednak dzisiaj patrząc na to możemy powiedzieć, że rzeczywiście w porównaniu z innymi strukturami podziemnymi nasza działalność była bardzo trudnym zadaniem. Rozszyfrowanie tego dla SB...

J.K.: SB nie przedarła się.

M.G.:
Nie, nie przedarła się.

J.K.: Panie doktorze, jak...

Ł.K.:
Pomimo tego, że przeciwko Solidarności Walczącej zorganizowano szereg praktycznie bezprecedensowych akcji, w których uczestniczyły wszystkie piony zwykłej bezpieki – Wywiad Wojskowy, Wywiad Cywilny, Kontrwywiad Wojskowy, niemiecka Stasi, sowiecka KGB – to, oczywiście, osiągano różne sukcesy, rozbijano poszczególne grupy, natomiast mimo 9 lat trwających wysiłków, nigdy nie dotarto do centrum kierowniczego. Tak że to jest chyba jeden z największych sukcesów Solidarności Walczącej.

J.K.: Potem był Okrągły Stół i decyzja o bojkocie obrad, o bojkocie tej próby porozumienia z komunistami. Jak to wyglądało? Było to dla was oczywiste, że nie tędy droga?

M.G.:
No, wtedy to była raczej większość z nas. U nas były różne nurty polityczne, organizacja nie była spójna jeżeli chodzi o działania późniejsze. To, co nas łączyło, to był antykomunizm, walka o niepodległość, wizja przyszłej Europy ze Związkiem Sowieckim, którzy się rozpadnie, czyli to były niezależne kraje, podkreślaliśmy, że nasi sąsiedzi to są kraje takie, jak Ukraina, Białoruś, zjednoczone Niemcy, i to wszystko przewidywaliśmy bardzo wcześnie. Więc to była taka wizja. Natomiast, oczywiście, aktualna wizja działania – w większości byliśmy przeciwni Okrągłemu Stołowi, ale po prostu też nasze środowisko zostało zmarginalizowane przez pewne działania SB...

J.K.: Znaczy ci, którzy byli w Okrągłym Stole, też nie chcieli was za bardzo, tak?

M.G.:
Nie bardzo nas chcieli, bo też myśmy byli wtedy tą „czarną owcą”, byliśmy dobrym argumentem i dla jednej, i dla drugiej strony. Dla Solidarności byliśmy...

J.K.: Dobrze się odciąć od ekstremy, tak?

M.G.:
„Odcinamy się od ekstremy, idziemy na ugodę”. Z kolei nikt sobie też – jak teraz widzimy z dokumentów – SB bardzo obawiało się nas, obawiało się też naszych informacji i dopuszczenia nas do udziału we władzy i podejmowało bardzo dużo działań dążących do wyeliminowania nas ze sceny politycznej.

J.K.: Panie doktorze, jeszcze jedno pytanie – jak w III RP odnajdywali się ludzie Solidarności Walczącej, bo jednak Okrągły Stół zakończył się z punktu widzenia stron w nim uczestniczących sukcesem?

Ł.K.:
Tak, więc środowisko Solidarności Walczącej znalazło się na marginesie i w większości w drugiej połowie lat 90. czołowi działacze wycofali się z czynnej polityki. To jest takim smutnym paradoksem, że bardzo wielu z nich dopiero w latach 90. udało się na emigrację, nie odnajdując swojego jest miejsca w tej nowej Polsce. Ale też to nie jest zjawisko jednolite, bo wiele z tych osób dziś w Parlamencie, w Sejmie, w Senacie, sprawują funkcje wysokie w samorządzie. Tak że wielu odnalazło jednak swoje miejsce, jakąś formę aktywności politycznej.

J.K.: Dziękuję bardzo. Dr Łukasz Kamiński – Instytut Pamięci Narodowej, i Michał Gabriel – były działacz Solidarności Walczącej. Rozmawialiśmy o 25. rocznicy powstania tej wyjątkowej organizacji. Dziękuję bardzo panom.

J.M.