Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Marlena Borawska 14.07.2010

Napieralski nie może powiedzieć Kwaśniewskiemu

Nie ma jeszcze decyzji kto zastąpi zmarłego tragicznie pod Smoleńskiem Jerzego Szmajdzińskiego w fotelu wicemarszałka Sejmu. Były prezydent Aleksander Kwaśniewski publicznie mówił, że chciałby dowiedzieć się, kto będzie wicemarszałkiem po Szmajdzińskim.

Grzegorz Napieralski, kandydat SLD na prezydenta wyjaśnia w "Sygnałach Dnia", że Kwaśniewski niczego się nie dowie się, bo nie ma jeszcze decyzji w tej sprawie. Kandydaturę wysuwa szef klubu, czyli Napieralski, ale lider Lewicy odkłada tę decyzję na czas po wyborach. - Bo to jest dla nas trudne. Wiem, że kiedyś będzie trzeba ją podjąć, ale staram się, aby było to jak najpóźniej. Przez szacunek dla Jerzego Szmajdzińskiego oraz innych tragicznie zmarłych, np. posłanki Izabeli Jarugi-Nowackiej - mówi gość Jedynki.

Kandydat SLD na prezydenta jest zadowolony z wczorajszej debaty prezydenckiej w TVP. Uważa, że pozwoliła wyborcom wyrobić sobie zdanie o programach kandydatów.

- Ludzie chcieli usłyszeć, co kandydaci mają do powiedzenia - zauważa Grzegorz Napieralski. Brakowało mu trochę możliwości polemiki między kandydatami. Oceniając innych uczestników debaty Napieralski powiedział, że dziwiła go postawa marszałka Bronisława Komorowskiego. Bo marszałek mówił o pojednaniu, a napieralski miał wrażenie, iż komuś chce "dołożyć". - Albo mnie, albo prezesowi Kaczyńskiemu, albo premierowi Pawlakowi - wylicza.

Grzegorz Napieralski zapewnia, że polska lewica jest lewica nowoczesną. - To lewica otwarta, nawiązująca kontakty ze światem - zachwala. Zauważa, że kampania prezydencka przyciągnęła do lewicy wielu młodych ludzi.

(ag)

*

  • Krzysztof Grzesiowski: Kiedy wziąć do ręki dzisiejsze gazety i poczytać o wczorajszej debacie w Telewizji Polskiej, debacie czterech kandydatów z tzw. zapleczem parlamentarnym, wygląda na to, że nasz gość cieszy się największą popularnością. Według ekspertów to Grzegorz Napieralski, wygrał Napieralski, tak przynajmniej twierdzi Fakt. A z kolei Super Express wskazuje na remis, ale ze wskazaniem na naszego gościa, na Grzegorza Napieralskiego. Lider Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Dzień dobry, witamy, panie przewodniczący.

    Grzegorz Napieralski: Dzień dobry, witam serdecznie.

    K.G.: Z tym, że Super Express dodaje, że pan najlepiej obiecywał.

    G.N.: Ja powiem, że przeglądając te gazety, przyznam szczerze pierwszy raz mam tak dobry poranek...

    K.G.: To też prawda.

    G.N.: ...bo to zawsze bardzo miłe, gdy praca jest doceniona. Dobrze, że ta debata się odbyła, naprawdę, ja, pamiętacie panowie, tutaj wielokrotnie mówiłem, że debata się musi odbyć, bo to jest najuczciwsze wobec wyborców, właśnie takie rozmawianie, właśnie za pośrednictwem kamer, żeby obywatele mogli to zobaczyć. No i dobrze, że to się stało.

    K.G.: W takim składzie.

    G.N.: W takim składzie, dlatego że...

    K.G.: Czyli cofa pan to, co pan powiedział o Bronisławie Komorowskim, że jeśli nie przyjdzie, to znaczy, że nie ma szacunku dla wyborców.

    G.N.: Ja się bardzo cieszę, że się pojawił, naprawdę. Znaczy dla mnie takie zachowanie marszałka Komorowskiego, że nie przyjdzie, że on tam się nie pojawi, że on nie chce z nami rozmawiać, było naprawdę niezrozumiałe. No proszę mi uwierzyć, znaczy czterech kandydatów, którzy mają zaplecze parlamentarne, taka formuła była o tyle dobra, dlatego że widz, który nas wczoraj oglądał, mógł swobodnie zweryfikować to, co my mówiliśmy. Dlaczego, bo nawet odnośnie tego tytułu, obiecywał? Dlatego że mamy kluby parlamentarne i łatwo sobie przypomnieć albo teraz nawet zerknąć, już po debacie, co poszczególne partie polityczne w sejmie w danym temacie zrobiły. No bo skoro mówiliśmy o Afganistanie, o euro, mówiliśmy o IV RP i tak dalej, i tak dalej, to dzisiaj na przykład ktoś, kto byłby zainteresowany: ciekawe czy Napieralski mówił prawdę, ciekawe czy Komorowski mówił prawdę? I może sobie sprawdzić, czy złożyli daną inicjatywę ustawodawczą, co mówili o Afganistanie, co mówili o IV RP, co mówili o prywatyzacji szpitali, co mówili o gospodarce. I stąd wydawało mi się, że to jest bardzo właśnie taka fair formuła, taka bardzo dobra. I do niej doszło.

    K.G.: A nie miał ochoty się pokłócić? Bo taki sposób organizacji tej debaty powodował, że możliwość wejścia sobie w słowo była minimalna w zasadzie.

    G.N.: Z jednej strony to dobrze. Z jednej strony to dobrze, dlatego że ludzie chcieli usłyszeć, ponieważ ta kampania jest bardzo krótka, jest w ogóle nietypowa, jest całkowicie inna niż wszystkie kampanie, chcieli usłyszeć, co ci kandydaci w końcu mają do powiedzenia, bo do tej pory było to raczej trudne. Chociaż jestem zaskoczony, przyznam szczerze, trochę postawą pana marszałka, dlatego że on co innego jakby mówił, inaczej się zachowywał, dlatego że mówił cały czas o dialogu, o rozmowie, że chce porozumienia, że on będzie tym kandydatem czy jest tym kandydatem, który rozmawia i ma szacunek do wszystkich, ale miałem takie poczucie, że w każdym pytaniu komuś musi dołożyć – albo mi, albo prezesowi Kaczyńskiemu, albo premierowi Pawlakowi. I powiem szczerze, że to mnie trochę niepokoiło. Nawet nie niepokoiło, ale tak z lekka dziwiło, dlaczego tak marszałek się zachowuje, ale każdy ma prawo. Ale nie kusiło mnie, jak pyta mnie pan tak po ludzku, czy mnie kusiło – nie, nie kusiło. Żałowałem trochę... znaczy żałowałem, to też nie można powiedzieć w takich kategoriach. Szkoda, że troszeczkę więcej czasu nie było, no bo szczególnie w sprawach edukacyjnych, w sprawach gospodarczych, a nawet w polityce międzynarodowej chciałoby się powiedzieć więcej, chciałoby się jeszcze kilka jakichś przykładów dać, a jednak w minutę (...)

    K.G.: Ale w takim składzie już nie planują panowie żadnego spotkania przed niedzielnymi wyborami?

    G.N.: Jeżeli będzie jeszcze jakaś...

    K.G.: Nie było takich zaproszeń.

    G.N.: Ja nie słyszałem. Ale sprawdzimy jeszcze raz w sztabie. Ja bym naprawdę chciał, żeby takich debat odbyło się jak najwięcej, nawet w składzie jak proponowali inni, dziesięciu kandydatów. Chociaż to już technicznie wydawałoby się trudne, ale wszystko warto zrobić. Znaczy dla przedstawienia programu, dla pokazania swoich zamierzeń warto, naprawdę warto.

    K.G.: Czy pan kiedyś uprawiał lekkoatletykę? Cokolwiek z lekkoatletyki?

    G.N.: Biegałem kiedyś w szkole podstawowej na kilometr, bo byłem najszczuplejszy, najbardziej...

    K.G.: Kawał drogi.

    G.N.: ...najbardziej wytrzymały podobno, tak mówili, więc biegałem.

    K.G.: A trójskok?

    G.N.: Nie.

    K.G.: Trójskok nie.

    G.N.: Ale wiem, o czym pan mówi.

    K.G.: Bo według byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego właśnie wybory prezydenckie to pierwsze odbicie w trójskoku, potem wybory samorządowe, w przyszłym roku wybory parlamentarne, no o i pan w tym wszystkim i lewica w tym wszystkim. Jaka lewica? – pyta Aleksander Kwaśniewski.

    G.N.: To lewica bardzo nowoczesna, otwarta, lewica z bardzo konkretnym programem dla ludzi, to znaczy właśnie dobra służba zdrowia, świetnie zorganizowana, dostępna dla wszystkich, szczególnie jeżeli chodzi o specjalistów, o zabiegi, to znakomita edukacja, edukacja na europejskim poziomie, równe możliwości dostępu do tej edukacji dla wszystkich ludzi w małych czy dużych miejscowościach, to również rozwijająca się wieś. Ta lewica to lewica europejska i światowa bez kompleksów, czyli potrafimy nawiązywać kontakty międzynarodowe, potrafimy współpracować z różnymi krajami, lewica, która patrzy na gospodarkę jako na szansę, a nie na jako tylko i wyłącznie miejsce dla robienia wielkich biznesów dla najbogatszych. To będzie lewica bardzo otwarta, znaczy ja chciałbym współpracować z autorytetami, ja chciałbym zapraszać bardzo wiele środowisk. Ta kampania (i muszę tu się pochwalić, jeżeli pozwolicie państwo), ta kampania pozwoliła nam pozyskać bardzo wiele nowych, znakomitych środowisk. Młodzi ludzie, którzy organizują się w różnych klubach, którzy organizują się w różnych stowarzyszeniach, sami zgłosili się do pomocy w tej kampanii wyborczej. Dla mnie to jest naprawdę wielkie wyróżnienie. I to pokazuje, że stajemy się naprawdę wielką i bardzo znaczącą alternatywą dla dwóch prawicowych partii, które de facto niczym się nie różnią.

    K.G.: Czyli częściowo pan na pytanie Aleksandra Kwaśniewskiego odpowiedział, czyli w oparciu o kogo będzie pan tę lewicę jednoczył, w oparciu o jaki program mniej więcej. A jaki będzie podział ról? – pyta Aleksander Kwaśniewski i prosi nas, zwraca się do nas, dziennikarzy, żeby odpowiedział pan jednoznacznie na pytanie, kto będzie wicemarszałkiem sejmu z ramienia Sojuszu Lewicy Demokratycznej, bo do tej pory nie może się tego dowiedzieć.

    G.N.: No bo nie ma takiej decyzji.

    K.G.: Wewnętrznej, partyjnej? Nie ma żadnej?

    G.N.: Tak, tak. I tu mogę wytłumaczyć panu prezydentowi, dlaczego. Otóż dla nas to jest bardzo trudne. Tak samo jak nie uzupełniłem prezydium klubu, nie uzupełniłem prezydium partii, bo przecież straciliśmy trójkę przyjaciół, i naprawdę to jest dla nas trudne. A szczególnie dla mnie, bo to ja muszę rekomendować. Znaczy ciężko dzisiaj spojrzeć na fotel wicemarszałka sejmu, w którym widzieliśmy przez ostatnie lata Jerzego Szmajdzińskiego, i miałby tam usiąść ktoś inny. I powiem szczerze, że wiele osób, z którymi rozmawiałem, naprawdę nie to, czy chciałyby, czy nie chciałyby, żeby była jasność, trudno byłoby im tam zasiąść, no bo to jest naprawdę trudne. Wiceprzewodniczącą była Izabela Jaruga-Nowacka i to była moja pierwsza zastępczyni, zajmowała się sprawami społecznymi, przemocą w rodzinie, świetne naprawdę ustawy dotyczące zasiłków rodzinnych. I nagle zastąpić Izę w prezydium klubu naprawdę jest ciężko. I stąd my odsuwamy tę decyzję, odsuwamy ją jak najdłużej. Ja wiem, że ona kiedyś musi zapaść, tak jak musiała zapaść decyzja o wyborach prezydenckich, ale naprawdę, jeżeli jest jeszcze chwila czasu, to chcielibyśmy mieć tę chwilę czasu, naprawdę.

    K.G.: Jak wygląda dojrzewanie młodego de facto polityka w trakcie kampanii wyborczej? Jeden z pana kolegów powiada, że kiedyś chciał pan być porównywanym do Jose Zapatero, a dzisiaj chce pan być po prostu Grzegorzem Napieralskim, czyli chce pan być sobą. Rzeczywiście taka zmiana w panu nastąpiła?

    G.N.: Chciałbym być sobą, to prawda. Każda kampania wyborcza i działalność polityczna ja nazywam takimi przyspieszonymi studiami. Kampania wyborcza to jest wielka nauka, to wielkie doświadczenie. Spotykam się z ludźmi, odbywam setki tysięcy spotkań, rozmów. Naprawdę to jest (...) Bywam w zakładach pracy, bywam w zakładach opieki społecznej, byłem w domu, gdzie chroni się matkę przed przemocą. Rozmawiam z tymi ludźmi. Żadna książka i żaden wykład tego nie przyniesie, co przynosi życie. I powiem szczerze to dojrzewanie przyspiesza, ale można powiedzieć – pod okiem najlepszego nauczyciela, czyli życia.

    K.G.: Już gazety piszą o tym, że jeśli osiągnie pan dobry wynik, a wszyscy wskazują, że zajmie pan trzecie miejsce z całkiem przyzwoitym dorobkiem procentowym, w końcu jest pan jedną z niewielu osób w tym gronie, któremu poparcie wzrasta, ale że po wyborach triumfujący Napieralski – to dzisiejszy dziennik Polska – rozprawi się ze swoimi konkurentami w partii.

    G.N.: Nie no, nikt nie chce się z nikim rozprawiać, naprawdę. W Sojuszu są różne głosy i ja się też z tego bardzo cieszę. Tak jak w każdej partii, będzie podsumowanie kampanii wyborczej, co się udało zrobić, jakie wnioski trzeba wyciągnąć na przyszłość. Ja będę na pewno mobilizował struktury, abyśmy dalej pracowali do wyborów samorządowych, żeby nie zwolnić tempa, żeby sztab wyborczy, tak jak dzisiaj pracuje, pracował dalej, bo musimy się przygotować do wyborów samorządowych, musi być ewidentnie większa dyscyplina i w klubie, i w partii. To na pewno, to jest wniosek, który ja wyciągam. To musi być większa mobilizacja, większa dyscyplina, szczególnie wśród parlamentarzystów, wśród szefów rad wojewódzkich. Ale ja, gdybym miał dzisiaj tak na krótko podsumować zaangażowanie struktur Sojuszu Lewicy Demokratycznej, muszę powiedzieć, że jestem wdzięczny działaczom i działaczkom, koleżankom i kolegom, bo ich wsparcie powoduje to, że ja naprawdę mam bardzo dobrą kampanię wyborczą.

    K.G.: Tak na koniec, panie przewodniczący, na ile się pan oblicza punktów procentowych dzisiaj?

    G.N.: Wszyscy mi zadają to pytanie...

    K.G.: No to nie jesteśmy oryginalni, dobrze.

    G.N.: To prawda. Wszyscy mi zadają to pytanie, ale właśnie myślę, że ten sukces, który udało nam się, chociaż jeszcze do wyborów trochę czasu, ale ten sukces, który udało się przynajmniej na dziś osiągnąć, jest właśnie spowodowany tym, że nie stawiamy sobie żadnych jakichś takich widełek, nie wiem, pięć, szesnaście, pięć, nie wiem, dwadzieścia. Cel – druga tura, to jest na horyzoncie, no a dwudziestego ocenimy.

    K.G.: Janusz Korwin-Mikke twierdzi, że jak przejdzie do II tury, to wygra.

    G.N.: Bo trzeba wierzyć w zwycięstwo. Ja też wierzę.

    K.G.: Grzegorz Napieralski, lider Sojuszu Lewicy Demokratycznej, kandydat tej partii na prezydenta, był gościem Sygnałów Dnia. Dziękujemy pięknie za rozmowę.

    G.N.: Dziękuję bardzo.

    (J.M.)