Artyści i kuratorzy z krajów arabskich spotkali się na panelu tematycznym "Kultura w akcji". Dyskusji towarzyszy trochę zadziorny podtytuł "Bystry tłum" i rzeczywiście to dzięki oddolnej inicjatywie ludzie chwycili za komórki i wrzucali do sieci zdjęcia, chwycili za pędzle i zaczęli malować murale.
- Wcześniej było to zakazane, teraz artyści zajmują przestrzeń publiczną. Jest wielki głód, ludzie chcą i mogą pokazywać swoje prace na ulicach - opowiada filozof, kurator z Tunezji Rachida Triki - Zaczęło się jeszcze przed rewolucją od zdjęć robionych przy pomocy komórek. Teraz pojawiają się grupy teatralne, muzyczne, ludzie kręcą filmy dokumentalne.
Protestujący mają w trakcie rewolty ogromną potrzebę zaznaczania pamięci o ofiarach, pokazywania, że tu walczyli z policją. Najłatwiej zrobić to przy pomocy sztuk wizualnych. O swoim działaniu i związanym z tym sporym ryzykiem opowiada we Wrocławiu multidyscyplinarny artysta Ganzeer. Był zaangażowany w rewolucję w Egipcie poprzez murale (zdj. po lewej).
- Ważne było, żeby zostawić znak na samym placu Tahir, dla ludzi, którzy przyjdą tu następnego dnia. Dlatego w nocy, po protestach zacząłem farbą malować tam slogany - opowiada Ganzeer, który podkreśla ogromną rolę internetu dla popularyzacji i zachowywania takich działań.
- Zangażowałem się przypadkiem, byłem przy komputerze, zobaczyłem przy pomocy Twittera zdjęcia z różnych dzielnic Kairu. Marsz ludzi i policję wokół nich. Tysiące ludzi.
W malowanie sporych graffiti w Kairze zaangażowane było z Ganzeerem kilkadziesiąt osób. Ich murale były szybko niszczone, ale dzięki sieci można je znaleźć na stronie artysty.
usc