Jeleniogórzanin dostał wezwanie od straży miejskiej. Miał w nim potwierdzić, czy sam prowadził samochód w czasie przejazdu przez skrzyżowanie na czerwonym świetle, albo wskazać komu pojazdu pożyczył. - Nie pamiętam, kim był kierowca. W związku z tym nie odpowiedziałem na to wezwanie - odpowiada z uśmiechem.
Zna bowiem wyrok Sądu Najwyższego, zgodnie z którym straż miejska może karać za wykroczenia drogowe. Wykroczeniem nie jest jednak niewskazanie sprawcy naruszenia kodeksu drogowego i jeleniogórski sąd przyznał mu rację. - Odmówił wszczęcia postępowania w sprawie. Strażnicy liczyli, że uda się to w sposób procesowy przeprowadzić i uzyskać informacje, których nie udało się zdobyć w drodze postępowania administracyjnego - tłumaczy rzecznik sądu Andrzej Wieja.
Strażnicy miejscy znaleźli się w kropce. Jeśli ich odwołanie nie zostanie uznane przez wyższą instancję, to nie będą mogli wysyłać druków z prośbą o wskazanie kierowcy. Artur Wilimek ze straży miejskiej w Jeleniej Górze zapewnia jednak, że nie odpuszczą. - Teraz będziemy musieli przekazywać sprawy policji, która będzie prowadziła dalsze postępowanie - powiedział.
Jednak sprawę dodatkowo komplikuje uzasadnienie Trybunału Konstytucyjnego ws. fotoradarów. Uznał on, że nawet policja nie ma prawa wysyłać pocztą pytań o to, kto prowadził samochód.
Zapraszamy do wysłuchania relacji Piotra Słowińskiego.
"Sygnały dnia" na antenie Jedynki od poniedziałku do soboty między godz. 6.00 a 9.00. Zapraszamy!
tj/ag