Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Małgorzata Kucharska 22.07.2010

Gorące polityczne wakacje

Polska klasa polityczna zajmuje się tym, czym nie powinna - powiedział w "Sygnałach Dnia" prof. Henryk Domański z Polskiej Akademii Nauk.

Profesor Henryk Domański z Polskiej Akademii Nauk określił spór o krzyż jako temat zastępczy w naszej polityce. Skomentował również powołanie sejmowej komisji, która ma zbadać przyczyny katastrofy pod Smoleńskiem.

Henryk Domański zwraca uwagę na skład komisji badającej tragedię z 10 kwietnia. Według niego jednorodność partyjna, jaka cechuje ten zespół każe zadać pytanie: po co powstał?

- Nasuwa się taki wniosek, który jest być może niesprawiedliwy, że celem tej komisji nie jest wyświetlenie źródeł tej tragedii, czyli rzucenie tego światła, tak jak to robiły dotychczasowe komisje, tylko udowodnienie czegoś - stwierdził prof. Domański.

Profesor Domański uważa też, że udział w pracach tej komisji posła Janusza Palikota, to bardziej "polityczna przekora" niż prawdziwa wola działania.

Posłuchaj >>>H. Domanski o Palikocie 22-07-10.mp3 (242,82 KB)

- Wydaje się, że sprawa komisja wyjaśniającej przyczyny tragedii smoleńskiej i ta sprawa ściśle z nią związana – sprawa krzyża – to są sprawy drugorzędne - powiedział prof. Domański. - Mnie to trochę dziwi, to znaczy zdziwiłoby mnie, gdybym nie znał polskiej sceny politycznej, że klasa rządząca zajmuje się takimi rzeczami, a powinna się zajmować innymi - dodał.

Politolog komentuje też w Jedynce zmiany w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. Sejm ma wkrótce wybrać dwóch z pięciu członków Rady. - Trudno mi uwierzyć, by KRRiT była apolityczna - powiedział Domański. - Raczej wszystko będzie przebiegać zgodnie z wcześniej ustalonym scenariuszem, tj. PO będzie chciała podporządkować sobie radę - skomentował gość Jedynki.

Posłuchaj >>>H. Domanski o KRRiT 22-07-10.mp3 (396,88 KB)

(mk)

*

  • Paweł Wojewódka: Moim gościem jest pan profesor Henryk Domański, Polska Akademia Nauk. Panie profesorze, pogoda nam afrykańska pokazuje rzeczywiście swoją złą stronę, ale również ostatnio polityka nam pokazuje znowu złą stronę, bo w polityce coraz goręcej, prawda? Wróciła i właściwie nie zaprzestano dyskusji na temat katastrofy smoleńskiej, wręcz odwrotnie – następuje pewna eskalacja, chociażby... A co pan sądzi właśnie o tym tak zwanym poselskim zespole ds. zbadania katastrofy smoleńskiej?

    Prof. Henryk Domański: Myślę, że poselski... w ogóle idea poselskiego zespołu jest chyba ideą pokrewną jakiegoś takiego społecznego zespołu, jakiegoś takiego, który niezależnie od organów, które się tym zajmują, od prokuratury, próbowałby tę sprawę jakby zrozumieć. Jest to idea pokrewna ideom komisji sejmowych, sądzę, gdzie również one nie wyręczają prokuratury, ale ich zadaniem jest rzucenie dodatkowego światła na problem. Mieliśmy to w przypadku każdej z tych komisji właściwie.

    No i druga funkcja takiej komisji to była zawsze, żeby tę sprawę w miarę możliwości utransparentnić, jeśli wolno tak powiedzieć, i upublicznić. Więc taki zamysł, ja rozumiem, stoi za tym zespołem.

    Natomiast zwraca uwagę przede wszystkim... wszyscyśmy zwrócili uwagę na jednostronność w sensie składu partyjnego tego zespołu...

    P.W.: No nie, jest poseł Palikot, który wczoraj zgłosił swój akces do tego zespołu.

    H.D.: No tak, raczej to chyba na zasadzie przekory, jak wiemy, czy też właściwie jest tutaj „koniem trojańskim”, przynajmniej tak został potraktowany przez Antoniego Macierewicza.

    P.W.: Niektórzy posłowie Prawa i Sprawiedliwości mówią, że to jest prowokacja.

    H.D.: Być może również. No, pasuje to do działań Janusza Palikota, skądinąd wiadomych w innych dziedzinach.

    Natomiast wracając jeszcze do tej idei tego zespołu sejmowego, komisji sejmowej, no to właśnie zwraca uwagę ta jego jednostronność partyjna i wręcz ekskluzywność, bo tam... no właśnie chociażby ten przykład z Palikotem i też brak informacji o tym, kto ewentualnie mógłby wejść w skład tego zespołu z innych partii.

    W związku z tym nasuwa się taki wniosek, który jest być może niesprawiedliwy, że celem tej komisji nie jest wyświetlenie źródeł tej tragedii, czyli rzucenie tego światła, tak jak to robiły dotychczasowe komisje, tylko udowodnienie czegoś. No to taka interpretacja się nasuwa. Bo to jest niezwykły zespół, prawda?

    P.W.: Ponad 120 posłów teraz.

    H.D.: Tak. I to jest drugi aspekt – jak taki duży zespół... no co on może wyświetlić? Na ogół tego rodzaju ciała to są nieliczne, 5–7-osobowe, w związku z tym jaki tam będzie podział pracy i w gruncie rzeczy. A ta teza, o której żeśmy tutaj przed chwilą wspomnieli, no to po oświadczeniu Antoniego Macierewicza się nasuwa taka... kojarzy się nam z chęcią czy potrzebą, czy z żądaniem udowodnienia, że był to czyn rzeczywiście zbrodniczy, coś takiego, prawda?

    P.W.: No, dzisiaj odbyła się konferencja prasowa Antoniego Macierewicza, który właśnie mówił na temat tego samolotu nieszczęsnego. Tutaj rzeczy dotyczyły, gdzie był remontowany, przez kogo był remontowany, dlaczego nie kupiono samolotów, trzeba było kupić samoloty. I o tym właściwie mówi się w kontekście, że swoich obowiązków – z tej konferencji tak wynika – nie dopełnił rząd premiera Tuska.

    H.D.: To jest rzeczywiście wnikanie w takie szczegóły, które być może są potrzebne. Dowiadujemy się rzeczy, o których przedtem nie wiedzieliśmy, chociażby o tym niedopełnieniu obowiązków przez ministra Sikorskiego, tak jak w tej chwili zostało to wyjaśnione w gruncie rzeczy.

    Pytanie jest takie: czy to są rzeczy ważne, prawda? Bo właściwie jeżeli chodzi o ministra Sikorskiego, to mogła być riposta na jego oświadczenie, że to właściwie Aleksander Szczygło, czyli reprezentant PiS-u, jest winien, że to on nie dopełnił. No to to może być traktowane jako reakcja.

    Natomiast te inne rzeczy, o których się dowiadujemy, są to takie rzeczy być może rzucające rzeczywiście światło bardziej wnikliwe, natomiast w ogóle wydaje się, że ta sprawa i w tej chwili już z tą komisją, ale druga ta sprawa ściśle z nią związana – sprawa krzyża – to są sprawy takie, no, ważne, bo symboliczne rzecz jasna, ale na tle takich spraw, które stoją przed rządem, a zwłaszcza przed opozycją, to są sprawy drugorzędne. Mnie to trochę dziwi, że... znaczy zdziwiłoby mnie, gdybym nie znał polskiej sceny politycznej, że klasa rządząca zajmuje się takimi rzeczami, które... a powinna się zajmować innymi.

    P.W.: Panie profesorze, wywołał pan sprawę krzyża, a mnie się nasuwa jedna refleksja tutaj. Prawo i Sprawiedliwość jest partią, która bardzo często podkreśla, że jest partią państwowców, że państwo jest tym celem, państwo jest najistotniejsze. No a z jednej strony państwo, z drugiej strony krzyż, który stoi bez zezwolenia na terenie publicznym, na terenie państwowym. Jest to podkreślane przez wielu znawców tematu, prawda? No jak to się właściwie ma do siebie? Bo z jednej strony państwo, z drugiej strony rzecz ważna, aczkolwiek stojąca nielegalnie.

    H.D.: No, ja myślę, że tego typu sprzeczności logiczne i psychologiczne to często się z nimi spotykamy i w życiu politycznym też. I inspiratorzy, jeżeli wolno użyć tego słowa, pewnie w neutralnym sensie, nie brali pod uwagę, nie próbowali dociekać i przewidywać, czy tego rodzaju sprzeczności, które pan tutaj słusznie wskazał, czy one są ważne, czy nieważne. Myślę, że dla nich ważne, a dla ludzi, którzy eksponują rolę krzyża, ważniejsze jest jego znaczenie symboliczne. To jest jeden z czynników legitymizujących obecność PiS-u na scenie politycznej i obecność opozycji. W tej chwili jest to główny temat prawdopodobnie, bo po przegranych wyborach takiego tematu nie ma. Mamy taki okres trochę pewnego zastoju wydaje się, bo tutaj się nic nie dzieje.

    P.W.: Dzieje się...

    H.D.: Przez co ja nie chcę powiedzieć rzeczywiście, że ta sprawa jest wywołana. Często się określa takie sprawy nazwą „środek zastępczy”. Według mnie to nie jest środek... to nie jest jakiś element zastępczy naszej sceny politycznej, bo podkreślam – to są rzeczy ważne, ale rzeczywiście one służą w tej chwili, tak zupełnie obiektywnie, wypełnieniu sceny politycznej, no bo gdyby ich nie było, no to co by było, prawda?

    P.W.: No nie no, dzieje się, panie profesorze. Sejm debatuje na temat członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji...

    H.D.: To prawda.

    P.W.: Również debatuje na temat nowelizacji ustawy medialnej, też jest gorąco, ta propozycja większości, oczywiście, obecna propozycja przez niektórych komentatorów jest porównywana do tych starych krajowych rad, które były, jak to ktoś powiedział, zrównoważone politycznie.

    H.D.: Wydaje mi się, że... To jest problem do zastanawiania, czy tego typu rada czy też ciało może być w ogóle neutralne politycznie...

    P.W.: Zrównoważone politycznie.

    H.D.: Zrównoważone... Nie, to są dwie sprawy, bo może być zrównoważone politycznie, ale wielokrotnie Platforma wysuwała postulat apolityczności w ogóle telewizji, radia publicznego, prawda? Natomiast wydaje mi się, że taki ideał apolityczności jest nieosiągalny, choćby z racji tego, że ludzie, którzy kierują tego typu instytucjami, również częściowo ci, którzy pracują, są jakoś zaangażowani politycznie. Tak że ja nie sądzę, żeby to był ideał możliwy do osiągnięcia.

    Natomiast od samego początku było to dosyć klarowne i wydaje się, że to wszystko przebiega zgodnie ze scenariuszem takim, jakiego można było oczekiwać, to znaczy, że Platforma spróbuje sobie podporządkować media publiczne czy właściwie koalicja rządząca zmierza ku temu i tutaj nie ma chyba żadnych zaskoczeń, bo spodziewaliśmy się tego. Również co do wyboru członków, do tego, że jakiś kandydat PiS-u się przedostanie, to mało kto miał taki scenariusz przewidywany.

    P.W.: No, to jeszcze się waży, to jeszcze nie jest do końca powiedziane, bo jeszcze sejm na ten temat nie głosował. Prawdopodobnie będzie głosował w czasie tego posiedzenia. No, zobaczymy. Panie profesorze, i na koniec – CBOS ogłosił ranking zaufania: na pierwszym miejscu Bronisław Komorowski, a na drugim miejscu Grzegorz Napieralski, a na trzecim miejscu dopiero premier Donald Tusk.

    H.D.: No to to jest ciekawy wynik, zwłaszcza z Donaldem Tuskiem. Chciałoby się w pierwszej chwili powiedzieć, że one powinny odzwierciedlać... te wyniki dotyczące słupków zaufania powinny odzwierciedlać wyniki kampanii prezydenckiej. Jarosława Kaczyńskiego mi tam brakuje, ale okazuje się...

    P.W.: Już mówię. Pan Jarosław Kaczyński 48 punktów.

    H.D.: To, że stanowisko prezydenta cieszy się większym zaufaniem niż stanowisko premiera, to ja myślę, że to jest wynik zgodny z oczekiwaniami. Prezydent to jest reprezentant państwa, reprezentant władzy państwowej, ktoś niezaangażowany politycznie, najwyższy urzędnik. Więc ja sądzę, że chociażby z urzędu, niezależnie od cech Bronisława Komorowskiego, ten wynik nie jest zaskakujący. Druga pozycja Napieralskiego rzeczywiście jest zaskakująca, zwłaszcza przy tych wszystkich interpretacjach, które się przez media przedostają, że niekoniecznie te 14% poparcia dla Napieralskiego w wyborach prezydenckich to było poparcie rzeczywistej lewicy, że to był odpływ od PiS-u i od Platformy Obywatelskiej, a mimo to prawdopodobnie wynik wyborczy jest tutaj takim czynnikiem, który ludzie biorą pod uwagę.

    P.W.: Panie profesorze, czyli wydawać by się mogło, że sezon ogórkowy, sezon wakacyjny, a w polityce rzeczywiście gorąco, bardzo gorąco. Obawiam się, że będzie jeszcze bardziej gorąco.

    (J.M.)