Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Andrzej Gralewski 05.10.2010

Ministerstwo walczy z dopalaczami

Konferencje, informatory, poradniki dla nauczycieli. Tak ministerstwo edukacji walczy z dopalaczami.
Zbigniew WłodkowskiZbigniew Włodkowskifot: W. Kusiński/PR

Ministerstwo Edukacji, jak zobowiązuje jego nazwa, chce edukacją walczyć z dopalaczami. Organizuje więc konferencje i wydaje informatory dla nauczycieli, z których można wyczytać, jak poznać, że uczeń jest pod wpływem dopalaczy.

- Zdajemy sobie sprawę, że dopalacze w szkołach to powszechny problem - mówi w "Sygnałach Dnia" wiceminister edukacji Zbigniew Włodkowski.

Ale dopalacze to nie jedyna inicjatywa ministerstwa. Resort zmienia też system kształcenia zawodowego. Dotychczas uczeń zdawał egzamin zawodowy na zakończenie nauki. To ma się zmienić.

Uczeń w trakcie nauki po każdym cyklu kształcenia będzie zdawał egzamin cząstkowy i będzie dostawał certyfikat, potwierdzający nabycie kwalifikacji w danej specjalności. Ministerstwo chce również, żeby pracodawcy zgłaszali potrzeby kształcenia w konkretnym zawodzie.

Do tej pory szkoły kształciły nie zważając na zapotrzebowanie rynku. Więc rozmijało się to z potrzebami rynku pracy, a absolwenci mieli kłopot ze znalezieniem pracy. - Chcemy kształcić w zawodzie, a nie dla urzędów pracy - deklaruje wiceminister Włodkowski.

Rozmawiał Krzysztof Grzesiowski

(ag)

Krzysztof Grzesiowski: Wiceminister Edukacji Narodowej, pan Zbigniew Włodkowski, nasz gość. Dzień dobry, panie ministrze, witamy.

Zbigniew Włodkowski: Dzień dobry, witam państwa.

K.G.: Rząd walczy z dopalaczami. Skoro rząd, to także i Ministerstwo Edukacji Narodowej. Właśnie otworzyliśmy stronę internetową Ministerstwa, a tu apel ministra edukacji narodowej do dyrektorów szkół i placówek o przeciwdziałanie zażywaniu tak zwanych dopalaczy przez uczniów. Ja to ma wyglądać na tym szkolnym poziomie?

Z.W.: Panie redaktorze, kilka obszarów. Przede wszystkim chcielibyśmy uświadomić i uświadamiać dzieci, nauczycieli, ale i rodziców o skutkach zażywania dopalaczy. Przygotowujemy informator dla nauczycieli, jak poznawać, że dziecko ma do czynienia z dopalaczami, a także w ramach programu, który realizujemy od wielu lat „Bezpieczna i przyjazna szkoła” będziemy realizować projekty, które będą wspierały szkołę właśnie w działaniach profilaktycznych, które będą jakby stanowiły taki zespolony cykl działań rządowych.

K.G.: Swoją drogą, czy gdyby Donald Tusk nie powiedział o działaniach, jakie rząd podejmie w tej sprawie, czy Ministerstwo samo z siebie wpadłoby na taki pomysł, żeby (...)

Z.W.: Ministerstwo już wprowadziło takie działania. Wydaliśmy... przeprowadziliśmy kilka konferencji, których efektem było wydanie właśnie zaleceń do szkół, a jednocześnie wdrożyliśmy informatory propagujące wprowadzenie lekcji właśnie uświadamiających skutki zażywania nie tylko dopalaczy, ale i narkotyków, szeroko pojętych używek.

K.G.: Czy były informacje, które docierały do Ministerstwa Edukacji ze szkół o tym, że uczniowie, nie wiem, przychodzą pod wpływem dopalaczy, używają tych dopalaczy?

Z.W.: Kuratorzy na radach, które organizowaliśmy, systematycznie organizujemy, sygnalizowali, że na terenie poszczególnych województw takie zjawiska mają miejsce.

K.G.: Dużo? Często?

Z.W.: Trudno oszacować...

K.G.: Kwestia skali.

Z.W.: ...tę skalę. Na pewno jest to zjawisko dość powszechne w szkołach.

K.G.: Wierzy pan, że to, co proponuje rząd, przyniesie skutek właściwy?

Z.W.: Jeżeli nie zabraknie determinacji w tym, co zadziało się w ostatnich dniach, to myślę, że skutek będzie przyniesiony, przyniesie to określony skutek. Natomiast też mamy świadomość, że ta działalność być może będzie schodziła do podziemia. I tu jest rola szkoły, żeby właśnie na poziomie szkoły umieć przeciwdziałać tym zjawiskom.

K.G.: Czyli stuprocentowej gwarancji sukcesu nie ma i nie będzie chyba.

Z.W.: Panie redaktorze, nigdy nie będzie stuprocentowej gwarancji.

K.G.: Panie ministrze, jako że ostatnio rozmawiamy głównie o szkolnictwie wyższym, a to za sprawą nowego roku akademickiego, proponuję, żebyśmy troszkę zeszli niżej, szczebel niżej na poziom kształcenia średni. Chcieliśmy pana namówić na rozmowę o szkolnictwie zawodowym. Ile jest szkół zawodowych? Jakiego rodzaju szkoły mamy w naszym kraju, które kształcą w konkretnym kierunku?

Z.W.: No, mamy... właściwie można podzielić na trzy rodzaje szkół: są to zasadnicze szkoły zawodowe, technika i szkoły dla dorosłych uzupełniające. Docelowo przygotowaliśmy kierunki zmian w kształceniu zawodowym, docelowo młodzieżowe szkoły zostaną, tak jak dzisiaj, będą dwa typy szkół: zasadnicza szkoła zawodowa i technikum. Również w niektórych zawodach uzgodnionych z resortami czy z branżami będą szkoły policealne. Natomiast przewidujemy docelowo jedną szkołę dla dorosłych, będzie to szkoła sześcioletnia, integrująca w sobie gimnazjum i liceum.

K.G.: Ale było też coś takiego, jak liceum profilowane. Było czy jest.

Z.W.: Jest nadal liceum profilowane. Jest to szkoła, która powstała na początku... z końcem lat 90. Na początku, że tak powiem, sprawdzała się, jednak lata funkcjonowania tej szkoły pokazały, że uczniowie jakby zawiedli się na tej szkole, z roku na rok coraz mniej chętnych do tego typu szkoły idzie. Uczniowie posiadali jakąś świadomość, że w tej szkole nabędą zawód. Nie zdobywają zawodu, zdobywają jakby przygotowanie pewne takie kierunkowe w zawodzie. Ta szkoła jest szkołą przewidzianą do wygaszenia.

K.G.: Kiedy?

Z.W.: Proces wdrażania zmian w kształceniu zawodowym rozpocznie się 1 września 2012 roku, taki jest na dzień dzisiejszy harmonogram i to będzie początek wygaszania tego typu szkoły.

K.G.: Mniej więcej rok temu, niespełna rok temu, mówiąc o technikach i szkołach zawodowych, sugerował pan, mówił pan o tym, że należy tam wprowadzić coś, co nazywa się kształceniem modułowym. To zostało wprowadzone?

Z.W.: Kształcenie modułowe od kilku lat funkcjonuje już w szkołach...

K.G.: Co to jest w ogóle?

Z.W.: Kształcenie modułowe polega na tym, że integrujemy ze sobą kształcenie zawodowe, praktyczną naukę zawodu z teoretyczną nauką zawodu, a jednocześnie integrujemy z przedmiotami ogólnokształcącymi – matematyka, fizyka. I tego typu zajęcia prowadzone są już w niektórych szkołach zawodowych. Szkoły mogły wybierać tę formę kształcenia. Ona jest dzisiaj dość kosztowna na starcie, bo trzeba przygotować odpowiednio sale dydaktyczne, które będą pozwalały na prowadzenie tej części praktycznej i jednocześnie części teoretycznej. Od nauczycieli też to wymaga lepszego przygotowania. Programy modułowe zostały opracowane przez nasz Ośrodek Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego i od kilku lat są dostępne i funkcjonują na rynku edukacyjnym. Natomiast tę formę chcielibyśmy zalecać po zmianach w kształceniu zawodowym.

K.G.: A czy kształcenie zawodowe zmienia coś w przypadku zdawania egzaminów w tego rodzaju szkołach?

Z.W.: Tak, te nowe zmiany, które zaprojektowaliśmy, dość radykalnie zmieniają podejście do egzaminów zawodowych. Dzisiaj egzamin zawodowy uczeń zdaje na koniec cyklu kształcenia w szkole i nie jest to egzamin obowiązkowy, uczeń może do niego przystąpić lub też nie. Pracodawcy coraz częściej mają świadomość, że absolwent szkoły zawodowej powinien otrzymać dwa dokumenty: świadectwo ukończenia szkoły zawodowej, a jednocześnie dyplom potwierdzający umiejętności zawodowe. Jednak ta wiedza jest jeszcze powiedzmy sprzed wielu lat i pracodawca często żąda tylko ukończenia szkoły zawodowej, nie zawsze mając świadomość, że dokumentem potwierdzającym to, czy ktoś został dopuszczony do wykonywania zawodu, jest właśnie dyplom zawodowy.

My w tym roku wprowadzamy przepisy, które będą jakby... ze świadectwa w szkole zawodowej zniknie nazwa zawodu, a będzie świadectwo informowało o poziomie wykształcenia, czyli po prostu będzie napisane, że ukończył technikum lub ukończył zasadniczą szkołę zawodową, a dokumentem, który będzie mówił o wykształceniu, jest właśnie to świadectwo zawodowe.

A jak będzie? Będzie tak, że każdy zawód będzie podzielony na kilka kwalifikacji, nie więcej jak trzy, będzie też grupa zawodów z jedną kwalifikacją i w czasie cyklu kształcenia uczeń będzie obowiązkowo potwierdzał każdą kwalifikację, czyli takie cząstkowe potwierdzanie umiejętności zawodowych. Po każdej kwalifikacji uczeń otrzymuje certyfikat, który już będzie dopuszczał do wejścia na rynek pracy. Po ukończeniu szkoły, po zdaniu tych wszystkich egzaminów zewnętrznych, dwóch czy trzech, uzyska świadectwo i dyplom potwierdzający umiejętności zawodowe.

Wiesław Molak: A jakich zawodów młodzi ludzie uczą się najchętniej?

K.G.: Albo jeszcze inaczej: ilu mogą się nauczyć, chodząc do tych szkół zawodowych? Znaczy zdobyć wiedzę w ilu zawodach?

Z.W.: Jest to bardzo elastyczny model, ponieważ w szkole młodzieżowej każdy będzie zdobywał jeden zawód, natomiast w kształceniu ustawicznym szkoły otrzymają prawo przeprowadzania kursów przygotowujących do egzaminów zewnętrznych. Będzie można w ten sposób nabywać umiejętności w całym zawodzie lub w części tego zawodu w poszczególnych kwalifikacjach. Pracodawcy będą mieli możliwość zgłaszania do szkół potrzeby przekwalifikowania swoich pracowników, urzędy pracy też będą mogły zamawiać w szkołach odpowiednie kursy przygotowujące do kwalifikacji zawodowej.

W.M.: A najchętniej wybierane zawody to jakie? (...)

Z.W.: Dzisiaj branża budowlana, branża gastronomiczna, cała paleta zawodów, branża elektroniczna – to są chyba główne branże, które dzisiaj cieszą się największą popularnością wśród młodzieży.

K.G.: Ale jak rozumiem, to weryfikuje rynek? Czy jest ktoś, kto dochodzi w pewnym momencie w Ministerstwie do wniosku, że w tym kierunku nie ma sensu kształcić, ponieważ nie ma kompletnie zapotrzebowania?

Z.W.: Chcielibyśmy, żeby weryfikował rynek. Dzisiaj niestety jeszcze zdarza się, że jest tak, że nawyki, że tak powiem, wieloletnie powodują, iż szkoła ciągle kształci w tym samym zawodzie, nie analizując do końca rynku pracy.

K.G.: No właśnie.

Z.W.: Ale to się dość radykalnie zmienia. Tutaj ogromna rola samorządów powiatowych, powiatowych urzędów pracy, które przedstawiają samorządom raporty, z których wynika, jakie zawody są deficytowe, jakie nadwyżkowe, jaka jest stopa bezrobocia wśród absolwentów poszczególnych szkół zawodowych. My też posługujemy się takim sloganem, że chcielibyśmy, aby szkoły zawodowe kształciły dla rynku pracy, a nie dla urzędu pracy. I ta świadomość w szkołach zawodowych jest coraz większa.

K.G.: Pan mówił o bazie dydaktycznej szkół, o niezbędnych pracowniach i tak dalej, i tak dalej. Tak na koniec – czy nie warto by zrealizować takiego pomysłu, by oto firmy, które chcą zainwestować w bazę dydaktyczną szkół, miały z tego tytułu jakąś ulgę, choćby podatkową?

Z.W.: To jest jeden z obszarów, które omawialiśmy podczas przygotowywania zmian w kształceniu zawodowym, a mianowicie system ulg, zachęt dla pracodawców. Rozmawiamy z resortem, z ministrem finansów, z resortem finansów, aby taki system wprowadzić. Trudno powiedzieć, na czym on będzie polegał. Być może będzie to odpis od podatków, być może będą to jakieś inne formy wspierające pracodawców. Pracodawcy dzisiaj bardzo chętnie już inwestują w szkolnictwo zawodowe, bo ta inwestycja w szkolnictwo zawodowe powoduje, że mniej inwestują w pracownika, później we własnej firmie. Jest wiele branż, powiedzmy branża gazownicza, branże metalowe, które bardzo mocno wchodzą w szkolnictwo, współpracę ze szkolnictwem zawodowym.

K.G.: Czyli pomysł jest. Na efekty poczekamy.

Z.W.: Efekty też będą.

K.G.: Oby. Zbigniew Włodkowski, Wiceminister Edukacji Narodowej, nasz gość. Dziękujemy za rozmowę.

Z.W.: Dziękuję bardzo.

(J.M.)