Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Andrzej Gralewski 11.11.2010

Gościem Jedynki był prezydent Bronisław Komorowski

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej udzielił wywiadu "Sygnałom Dnia".
Prezydent Bronisław Komorowski w studiu JedynkiPrezydent Bronisław Komorowski w studiu Jedynkifot. A.Żak

Bronisław Komorowski, który był gościem porannej audycji radiowej Jedynki, mówił o jednym ze swoich priorytetów jakim jest "odbudowa wspólnoty".

Zdaniem prezydenta w Polsce wciąż brakuje poczucia jedności. Dlatego jednym z celów, jakie postawił sobie na czas kadencji jest zbliżenie do siebie różnych grup Polaków.

- Bardzo bym chciał, by świeżo rozpoczęta prezydentura oznaczała otwarcie na różne nurty myślenia. Moim celem będzie zbliżanie do siebie ludzi - oświadczył podczas rozmowy w studiu Jedynki.

Gość "Sygnałów Dnia" odniósł się także do "wojennej retoryki" jaka panuje w Polsce. Uznał ją za marginalną. Jego zdaniem absolutna większość Polaków i dominująca część polskich polityków postawiła na spokojną debatę.

- Ci, którzy używają takiego języka wojny, języka agresji, oni się eliminują - mówił Komorowski.

Prezydent wyraził przekonanie, że pod tym względem "coś się w Polsce zmieniło". Jak tłumaczył, można się awanturować i nieustannie toczyć wojnę na słowa i polityczne gesty, ale to prowadzi do wyborczej katastrofy.

- To wyborcy wystawiają rachunki i widać, że w niektórych środowiskach politycznych tak się dzieje. Widać, że następuje stamtąd ucieczka, albo następują jakieś ruchy tektoniczne - powiedział Komorowski podczas rozmowy z redaktorem Krzysztofem Grzesiowskim.

Prezydent
Prezydent Bronisław Komorowski w studiu Jedynki / fot. A.Żak

Podczas rozmowy w "Sygnałach Dnia" poruszona została również "sprawa krzyża", który stał pod Pałacem Prezydenckim i po wielu awanturach został przeniesiony do Kościoła Św. Anny.

- Nie udało się raz przeprowadzić krzyża do Kościoła Św. Anny, dlatego, że uniemożliwili to źli ludzie zachowując się agresywnie wobec księży, którzy mieli uczestniczyć w przeniesieniu krzyża. Teraz to się udało - przypomniał sierpniową próbę umieszcenia krzyża w świątyni.

Bronisław Komorowski stwierdził, że krzyż jest tam, gdzie powinien być i spór o miejsce, gdzie powinen się znajdować uznał za zakończony.

Odnosząc się do śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej prezydent przyznał, że dotychczasowa wymiana informacji jest niewystarczająca. Zaznaczył jednak, że w ostatnim czasie nastąpiło „wyraźnie przyspieszenie” zarówno pod względem ilości i jakości materiałów, przekazywanych przez obie strony.

- Chcielibyśmy, żeby nie było żadnego cienia wątpliwości, że ktoś, coś, gdzieś tam nie do końca chce wyjaśnić – podkreślił gość Jedynki.

Prezydent zapewnił także, że sprawa śledztwa będzie jednym z tematów grudniowego spotkania z prezydentem Rosji - Dmitrijem Miedwiediewem.

Wizyta prezydenta wpisuje się w obchody 85-lecia Polskiego Radia. Bronisław Komorowski, jako marszałek Sejmu, wielokrotnie był gościem "Sygnałów Dnia" oraz innych audycji w Polskim Radiu.

Zazwyczaj prezydenci udzielają wywiadów w Pałacu. Jednak Bronisław Komorowski uczynił wyjątek i przyjechał do gmachu Radia. Tą wizytą chce podkreślić rolę, jaką pełnią media publiczne w życiu społecznym Polski.

Aby wysłuchać całej rozmowy, wystarczy kliknąć "Rozmowa z Prezydentem RP Bronisławem Komorowskim" w boksie "Posłuchaj".

"Sygnałów Dnia" w Jedynce można słuchać w dni powszednie od godz. 6:00.

(mb)

*

Krzysztof Grzesiowski: Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej pan Bronisław Komorowski jest gościem Sygnałów dziś, w dniu szczególnym, 11 listopada, w dniu naszego święta narodowego. Dzień dobry, panie prezydencie.

Bronisław Komorowski: Dzień dobry, witam panów, witam wszystkich słuchaczy. Jest mi bardzo miło, że mogę w tym właśnie szczególnym dniu w sposób szczególny także zaznaczyć moją sympatię do Radia, jestem tutaj, w studio Polskiego Radia.

K.G.: No i stwierdzamy z satysfakcją, że pan prezydent spełnił jedną ze swoich obietnic, tym razem powyborczych. Mam na myśli kotylion wpięty w klapy pańskiej marynarki biało-czerwony. Tak miało być?

B.K.: Tak miało być...

K.G.: (...) dzieciom na spotkaniu kilka dni temu w jednej ze szkół warszawskich.

B.K.: Tak miało być. Cieszę się, że razem te deklaracje wypełniamy, bo u panów też z satysfakcją widzę kotyliony wpięte w klapę. To według mnie jest dobry pomysł, który może pozwolić nam na uzyskanie takiej dodatkowej umiejętności bardziej radosnego obchodzenia święta w końcu też bardzo radosnego, bo odzyskanie niepodległości to święto radosne. Wydaje mi się, że trzeba kształtować oprócz starych obyczajów, które są ugruntowane, takie święta bardzo oficjalne, to także i tego rodzaju mniej formalne zachowania, a może bardziej radosne.

K.G.: A i pogoda się w Warszawie trochę lepsza robi, panie prezydencie.

B.K.: No, tego nie jestem w stanie...

K.G.: (...)

B.K.: Tak już się historia potoczyła, ale na szczęście mamy drugie święto bardzo ważne na początku maja, trzeciomajowe święto, jest na ogół w okresie słonecznym.

K.G.: Powiedział pan niedawno, że jeden z priorytetów pana prezydentury to odbudowa poczucia wspólnoty. Nie odczuwamy wspólnoty my, Polacy?

B.K.: To poczucie wspólnotowości bywa zagrożone albo bywa jakoś pomniejszane. I mimo tego, że jesteśmy wspólnotą narodową, no to są takie chwile, kiedy czujemy raptem, że dominują różnice, a nie to, co nas wszystkich razem czyni właśnie wspólnotą. Myślę, że w polskiej polityce można wskazać zbyt wiele takich elementów, które ujawniają tendencje do działania przeciw poczuciu wspólnoty. I z tym należy się zmierzyć. Bardzo bym chciał, aby prezydentura nowa, świeżo rozpoczęta oznaczała otwarcie na różne nurty myślenia, na różne nurty ideowe i aby prezydentura zbliżała ludzi i środowiska polityczne do siebie, a nie je oddalała.

Czy to będzie możliwe? Myślę, że tak, przynajmniej w dalszej perspektywie, bo widać wyraźnie, że tego życzą sobie Polacy, tego życzą sobie wyborcy i to bardzo różnych ugrupowań politycznych. Więc mam nadzieję, że wspólnymi siłami zdołamy zachęcić do porzucenia przynajmniej częściowo takich wojennych tonów w polityce i szukania zdolności do współpracy.

K.G.: Tej kadencji panu wystarczy?

B.K.: Każdy powinien zrobić tyle, ile potrafi, ile, że tam powiem, wyborcy wyznaczą czasu. Ja mam kadencję pięcioletnią, będę starał się w tej kadencji zrobić jak najwięcej, abyśmy się czuli bliżej siebie. Wie pan, tak się... Miałem wczoraj możliwość zaobserwowania takiej dobrej zmiany, bo w Belwederze z moją żoną spotkała się grupa rodzin, które były razem, zresztą z moją małżonką łącznie, na pielgrzymce do Smoleńska w miejsce katastrofy. No, było widać, że ci ludzie po tym przeżyciu dobrym, takim przeżyciu głębokim i przeżyciu właśnie dobrym wspólnego nawet nieszczęścia, obecności na tym miejscu katastrofy, a potem wspólnego oczekiwania na ten samolot, ci ludzie się niesłychanie zbliżyli do siebie. Oni są bardzo różni, mają bardzo różne sympatie, antypatie, mają bardzo różne poglądy na wiele kwestii, ale widać było, że jak się zrobi coś dobrego razem, no to ci ludzie się czują bliżej siebie i w związku z tym także czują się lepiej, bo mają oparcie o siebie nawzajem. Więc na tym drobnym przykładzie widać, że można budować wspólnotę nawet w najtrudniejszych warunkach.

K.G.: Ale na razie, czy to się panu podoba, czy nie, chyba raczej nie, bo dominuje jednak retoryka wojenna, wczorajszy dzień...

B.K.: Nie powiedziałbym, żeby dominowała.

K.G.: ...był dobrym tego przykładem. Nie wiem, czy panu jest przyjemnie, kiedy pan słyszy okrzyki pod pana adresem: „Komorowski do Moskwy!”.

B.K.: Nie, wie pan, ale to nie można powiedzieć, że to dominuje, bo oczywiście takie ekscesy się zdarzają, ale coraz bardziej widać, że to jest margines, coraz bardziej widać to, że absolutna większość Polaków i chyba też dominująca część polskich polityków jednak stawia na bardziej spokojną debatę polityczną, nie na ekscesy. No, ci, którzy używają takiego języka wojny, języka agresji, oni się eliminują i się marginalizują. To coś się zmieniło w Polsce, bo to dotyczy zresztą polityków z różnych stron sceny politycznej. A to robi zawsze wrażenie na partiach politycznych, kiedy widzą, że tracą poparcie. Bo można się awanturować, można robić rzeczy brzydkie, można właśnie toczyć ciągłą wojnę na słowa i na gesty, na symbole, no ale jeżeli się przesadzi, to wyborcy wystawiają, że tak powiem, rachunki. I widać to w niektórych środowiskach politycznych się dzieje, widać, że następuje stamtąd ucieczka albo następują jakieś ruchy tektoniczne wewnętrzne, które są zapowiedzią katastrofy wyborczej. To jest według mnie efekt działania demokracji, wyborcy mają dosyć tego rodzaju zachowań i ci wyborcy wpływają na konkretnych polityków poprzez perspektywę głosowania albo niegłosowania w następnych wyborach, a o tym mówią sondaże opinii publicznej i wywołują odpowiednie reakcje wewnątrz partii.

B.K.: Oby to nie było tylko, panie prezydencie, niegłosowanie w ogóle.

B.K.: Oby to nie było niegłosowanie w ogóle. Jeździłem po Polsce, odwiedzałem różne miejscowości i będę to jeszcze robił w dalszym ciągu i będę apelował wszędzie o frekwencję w wyborach samorządowych. Wybory samorządowe są jednym z największych osiągnięć Polski, polskiego tego dwudziestolecia przeszło niepodległości, bo to jest ten prawdziwy wymiar polskiej demokracji, prawdziwy wymiar niezależności ludzi w sposobie myślenia i działania. I wybory samorządowe to jest Polska obywatelska, bo tam się rozwiązuje konkretne sprawy poprzez zaangażowanie obywatelskie. Więc wybory samorządowe mam nadzieję, że pomimo, a może właśnie dlatego, że tak niedobrze się zachowują niektórzy, jednak będą potwierdzeniem przywiązania Polaków do Polski, wizji Polski samorządnej i obywatelskiej.

B.K.: Panie prezydencie, sprawa krzyża, który stał pod Pałacem Prezydenckim, potem był w prezydenckiej kaplicy, w tej chwili jest w kościele św. Anny. Czy ta sprawa jest zamknięta już według pana?

B.K.: Jest krzyż tam, gdzie powinien być i gdzie było to uzgodnione z władzami Kościoła od razu po objęciu przeze mnie funkcji głowy państwa. Nie udało się raz przeprowadzić krzyża do kościoła św. Anny, dlatego że źli ludzie uniemożliwili to, robiąc awanturę, nie wiem, agresywnie zachowując się wobec księży, którzy mieli uczestniczyć w przeniesieniu krzyża. Teraz to się udało, umowa z Kurią Metropolitarną i z harcerzami została do końca wykonana.

B.K.: Sposób przeniesienia nie budzi pana wątpliwości wczorajszy?

B.K.: Wie pan, jeżeli ktoś by chciał, żeby była ponowna awantura, to pewnie by proponował inny sposób. Jest to sposób uzgodniony w pełni z Kurią Metropolitarną Warszawską.

K.G.: A jak się panu podoba takie zdanie w związku z tym wczorajszym wydarzeniem, że to „kolejne podstępne działanie, które wpisuje się w brutalną kampanię wyborczą Platformy Obywatelskiej” – to pani Beata Gosiewska.

B.K.: Chcę przypomnieć, że kampania wyborcza się zakończyła. Ja odnoszę wrażenie, że niektórzy ludzie z tego środowiska, o którym pan wspomniał, tego nie zauważyli, że wybory prezydenckie znalazły swoje rozstrzygnięcie, i rzeczywiście niektórzy toczą cały czas walkę, jakby trwała kampania prezydencka. Otóż to jest błąd, błędna ocena. Oprócz tego, wie pan, różne dziwne wypowiedzi się słyszy. Z tego samego środowiska płynęły słynne te słowa, a raz krzyż był dla niektórych substytutem tylko i wyłącznie i potem ktoś mówił o tym, że przyniesiono go jak do magazynu, mając na myśli kaplicę Pałacu Prezydenckiego. Wie pan, spuśćmy zasłonę milczenia nad tymi zachowaniami. Jest tak jak powinno być, krzyż z całym szacunkiem został w wyniku porozumienia z władzami kościelnymi przeniesiony do kościoła św. Anny i tam powinien... będzie miał swoje godne miejsce i godną oprawę.

K.G.: W wywiadzie dla portalu Onet.pl mówił pan o tym, że Polska będzie odgrywała pozytywną rolę jednego z liderów postępu integracji europejskiej. W związku z tym, co dzieje się w relacjach Polska–Europa, Polska–świat dwie kwestie. Po pierwsze szczyt Paktu Północnoatlantyckiego 19 i 20 listopada w Lizbonie, nowa strategia natowska. No i kwestia Afganistanu. Może zacznijmy od tej drugiej istotniejszej.

B.K.: No nie, bo akurat szczyt jest poświęcony nowej strategii, dokumentowi strategicznemu NATO...

K.G.: Czyli konsekwencją będzie także rozmowa o Afganistanie.

B.K.: ...i to jest najważniejsze. To będzie jakaś cząstka. Najważniejsza jest nowa strategia, a dla nas jest ważne, żeby trochę było ze starej strategii.

K.G.: A właśnie, co my z tego będziemy mieć?

B.K.: Polska jest krajem na krawędzi systemu natowskiego, w związku z tym w sposób szczególny przywiązywała i przywiązuje wagę do tego, aby Sojusz działał cały czas z myślą o... i przygotowywał się do ewentualnej konieczności obrony terytoriów krajów członkowskich Sojuszu, a nie tylko do misji zewnętrznych gdzieś na antypodach świata, tak jak na przykład Afganistan. I Polska o to zabiegała i mamy dobre efekty. Nowa strategia NATO jest potwierdzeniem artykułu 5 traktatu waszyngtońskiego, który mówi właśnie o kolektywnej obronie.

Co więcej, w nowym dokumencie strategicznym są zapisane mechanizmy implementacji do praktyki działania Sojuszu Północnoatlantyckiego, a więc wszystkich armii krajów sojuszniczych, czegoś, co jest bardzo ważne, co ja uzyskałem dla Polski, gdy byłem ministrem obrony narodowej, tak zwanego planu ewentualnościowego. Czyli to jest scenariusz działania obronnego na wypadek różnych wariantów zagrożeń. I dostały te plany ewentualnościowe także inne kraje sąsiadujące z Polską. I dla nas jest niesłychanie ważne, aby w zgodzie z tymi planami ewentualnościowymi NATO szkoliło się, szykowało, planowało, a nie tylko pod kątem wypraw gdzieś daleko, daleko od naszego kraju. I to są ewidentne sukcesy, ewidentne osiągnięcia.

Ten dokument będzie dyskutowany w Lizbonie i rolą Polski, rolą moją także jest zabieganie o to, aby dokument w tej wersji został przyjęty przez Sojusz Północnoatlantycki jako całość. Rozmawiałem na ten temat i z prezydentami krajów nadbałtyckich, rozmawiałem z prezydentami krajów Grupy Wyszehradzkiej, rozmawiałem z panem prezydentem Rumunii, bo my w tym rejonie Europy mamy podobną wrażliwość na kwestie kierunku ewolucji Sojuszu Północnoatlantyckiego. I jestem zadowolony z tych ustaleń, mam nadzieję, że potwierdzimy to wszyscy razem na szczycie w Lizbonie.

K.G.: A czy te dokumenty natowskie będą uwzględniały takie nowe pojęcia, z którymi stykamy się? Już przecież nie mówimy o wojnach klasycznych, konwencjonalnych, ale pojawiają się nowe zjawiska – wojna w cyberprzestrzeni, inne zagrożenia, energetyczne krajów także natowskich.

B.K.: Tak, to są nowe zjawiska, nowe wyzwania stojące przed NATO i wcale nie tylko teoretyczne, no bo tego rodzaju cyberataki już się zdarzają na świecie, zdarzyły się w stosunku do... miały miejsce w Estonii, miały miejsce także poza Sojuszem wobec Iranu. Więc widać, że są to zjawiska realnego zagrożenia, no albo realnej szansy, bo można na to samo patrzeć z różnego punktu widzenia, to może być skuteczna broń na przykład powstrzymywania przed jakąś agresywnością. Więc to jest nowe wyzwanie i to też oczywiście znajdzie odbicie nie tylko w dokumencie natowskim, ale również w praktyce działania armii, także armii polskiej. A może nawet nie tylko armii, bo to jest problem systemów także zupełnie cywilnych, nie tylko wojskowych.

K.G.: No to Afganistan, panie prezydencie, teraz. Zmiana charakteru misji, termin ewentualnego wycofania naszych wojsk z tego kraju...

B.K.: Plan jest taki... Plan jest taki...

K.G.: ...dwa tysiące dwanaście, trzynaście, czternaście (...).

B.K.: Plan jest taki i takie są uzgo... takie są może... zacznijmy może od tego, takie są zmiany na lepsze, że NATO, między innymi pod wpływem także perswazji polskiej, zaczyna planować operację zakończenia misji w Afganistanie, bo do tej pory tego w ogóle nie mówiono, nie było żadnego terminu. Teraz taki termin się pojawia w wyniku deklaracji pana prezydenta Afganistanu Karzaja, który mówi, że rok 2014 to jest moment, kiedy Afganistan będzie gotowy do przejęcia odpowiedzialności za swoje własne bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne. Do tego czasu strona natowska będzie tam na pewno obecna i będziemy wspomagali budowę armii i systemu bezpieczeństwa Afganistanu. I NATO przyjmie według mnie zasadę, z której będzie wynikało, że mając ten horyzont 2014 roku, w miarę, jak poszczególne prowincje, w tym także i prowincja polska, będą uzyskiwały zdolność do funkcjonowania w oparciu o siły afgańskie, a nie zewnętrzne, na przykład polskie, będzie następował proces afganizacji konkretnej prowincji. No i teraz będzie zależało trochę od naszych umiejętności, trochę od skuteczności Sojuszu jako całości, też niestety bardzo wiele od postępu sił afgańskich, jak szybko strona polska zdoła we własnej prowincji doprowadzić do powstania sił i środków, zasobów afgańskich, które byłyby w stanie przejąć odpowiedzialność za tę prowincję. Ja jestem przekonany, że możemy to uzyskać stosunkowo szybko, między innymi zapowiadając, że Polska chciałaby od roku 2012 doprowadzić do zasadniczej, radykalnej zmiany charakteru misji z misji bojowej polskiej...

K.G.: Na szkoleniową.

B.K.: ...na szkoleniową. Oraz zapowiadając stopniowe zmniejszanie poziomu polskiego zaangażowania w misję w Afganistanie, czyli innymi słowy zmniejszając ilość żołnierzy wysyłanych z kraju. To jest swoisty kompromis z realną możliwością Afganistanu i decyzjami NATO jako całości. I to jest dobry kompromis.

K.G.: Jeszcze jeden temat, tym razem nie listopadowy, ale już grudniowy, czyli wizyta w Polsce prezydenta Rosji Dimitrija Miedwiediewa. Pan się zastanawia, jak tę akcję, tę wizytę przeprowadzić, by dała największy profit, nie tylko korzyść dla nas, ale także dla regionu czy wręcz dla całej Europy. Ale są sprawy, które, no, trzeba jednoznacznie określić, ustalić, opisać, są sprawy, które nie cierpią zwłoki, jak pan powiedział. Chodzi o badanie przyczyn katastrofy smoleńskiej. Czy wizyta prezydenta Rosji będzie temu służyła?

B.K.: Prezydent Rosji nie zajmuje się kwestiami śledztwa, tym się zajmuje prokuratura i sprawa jest bliższa decyzjom rządowym, czyli pana premiera Putina. Pan prezydent Miedwiediew oczywiście jest człowiekiem poinformowanym w kwestiach postępu śledztwa i na pewno na ten temat będziemy rozmawiali. Ale nie chcielibyśmy wyręczać ani prokuratury, ani rządu. Sprawy idą swoim tempem, bo prokuratury pracują i rosyjska, i polska.

Dla mnie ważne jest to, aby sprawdzić, czy na odpowiednim etapie przed zakończeniem prac jest wymiana informacji, dokumentów, która gwarantuje po pierwsze sprawne przeprowadzenie śledztwa i jego zakończenie i zamknięcie, ale także gwarantuje rzecz ważną, jaką jest nietoczenie sporu po ogłoszeniu wyników śledztwa. Innymi słowy czy na etapie wstępnym stwarzamy sobie możliwość nawzajem jako państwa wskazania. Mówi: tu nam się wydaje, że jest coś za słabo, wytłumaczcie, wyjaśnijcie, bo potem będzie kontrowersja. I tu jest rzecz rzeczywiście także i dla prezydentów.

A oprócz tego będę rozmawiał z panem prezydentem Miedwiediewem, aby w duchu tego, co już się dokonało, bo ta pielgrzymka rodzin przy obecności dwóch żon prezydentów – prezydenta Rosji i prezydenta Polski – ona skłania do myślenia, że można by w tym duchu dalej prowadzić wspólne działania. I jest niewątpliwie, staje problem jako aktualny bardzo, problem trwałego upamiętnienia na miejscu katastrofy smoleńskiej i tam, gdzie były te rodziny niedawno. I będę o tym rozmawiał z panem prezydentem Miedwiediewem, jestem pewien, że możemy, będziemy w stanie umówić się co do wspólnego działania w tej ważnej, trochę symboliczny, ale uważam, że bardzo aktualnej sprawie.

K.G.: A czy dziś, kiedy rozmawiamy, 11 listopada, to, co pan określił mianem wymianą informacji, jest wystarczające? Co o tym sądzi głowa państwa?

B.K.: No wie pan, jeśli pan pyta o informacje... ze śledztwa?

K.G.: Tak, tak, oczywiście.

B.K.: No, wydaje mi się, że nie, no bo to jest dzisiaj przedmiotem nie tylko pewnych działań politycznych, żeby zapewnić sobie pełny dostęp do dokumentów śledztwa z jednej i z drugiej strony, więc jest to w tej chwili formułowane jako postulat, ale wydaje mi się, że jest też postęp, że nastąpiło wyraźne przyspieszenie, jeśli chodzi o ilość i jakość także materiału przekazywanego przez obie strony sobie nawzajem. I to też trzeba docenić. Chcielibyśmy, żeby nie było żadnego cienia wątpliwości, że ktoś coś gdzieś tam nie do końca chce wyjaśnić.

K.G.: I jeszcze jedna sprawa, panie prezydencie. Dziś uroczystości na Placu Marszałka Józefa Piłsudskiego, uroczysta odprawa wart przed Grobem Nieznanego Żołnierza z udziałem głowy państwa, czyli pana, ale także (...)

B.K.: Będzie pani prezydent Litwy...

K.G.: (...) pewien gest?

B.K.: Tak, to jest taki ładny gest, który już miał parę razy miejsce, bo jest dobra tradycja zapraszania się wzajemnie na święta, główne święto narodowe Litwy i święto narodowe Polski, polskiej niepodległości, no bo też niepodległość, mimo że wtedy nas historia podzieliła, w osiemnasty, dziewiętnastym, dwudziestym roku, to jednak w tym samym czasie odzyskaliśmy niepodległość. I to jest oczywiście gest, który ma na celu podkreślenie... obecność pani prezydent Litwy ma na celu podkreślenie tej wspólnoty losu, że te nasze niepodległości razem były odzyskiwane, razem były tracone i razem znowu odzyskiwane po 89. Więc chcemy to podkreślić, mając nadzieję, że nie tylko w wymiarze symbolicznym i nie tylko w wymiarze historycznym, ale także w wymiarze codziennych spraw ważnych dla Polaków także na Litwie wiele spraw uda się rozwiązać, bo tu niewątpliwie brakuje postępu w niektórych sprawach i to postępu od 20 lat. Mam na myśli sprawy mniejszości polskiej na Litwie. A chcielibyśmy, żeby to było rozwiązywane w duchu właśnie tego poczucia wspólnoty, jeśli chodzi o wspólnotę także zagospodarowywania naszej – i polskiej, i litewskiej – wolności.

K.G.: Panie prezydencie, dziękujemy bardzo za wizytę, dziękujemy bardzo za rozmowę w dniu naszego święta, Święta Niepodległości Rzeczpospolitej. Gościem Sygnałów był prezydent Bronisław Komorowski.

B.K.: Bardzo dziękuję, było mi bardzo miło u państwa gościć.

K.G.: Zapraszamy, panie prezydencie, w najbliższym możliwym terminie.

B.K.: Dziękuję. Ja również do Pałacu od czasu do czasu zapraszam.

(J.M.)