Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Andrzej Gralewski 12.01.2011

Polski prezydent nie pojedzie do Wilna

Tomasz Nałęcz (doradca prezydenta): W święto państwowe Litwy Bronisław Komorowski pojedzie na Słowację. Ale to nie żadna demonstracja.
Tomasz Nałęcz (L) w studiu Sygnałów DniaTomasz Nałęcz (L) w studiu "Sygnałów Dnia"fot: W. Kusiński/PR

13 stycznia w Dzień Obrońców Wolności na Litwie prezydent Bronisław Komorowski nie pojedzie na Litwę. Ale prezydencki doradca Tomasz Nałęcz zaprzecza, żeby była to demonstracyjna nieobecność.

- W ostatnim czasie stosunki polsko-litewski nie są najlepsze - przyznaje profesor Nałęcz w "Sygnałach Dnia". Dodaje, że my Polacy, mamy pewne oczekiwania od strony litewskiej. To kwestie pisowni nazwisk, stosunków własnościowych, polskiego szkolnictwa na Litwie. Rozmówca Krzysztofa Grzesiowskiego zwraca jednak uwagę, że te kwestie są poruszane od lat.

Doradca prezydenta zapewnia powiedział, że stan stosunków polsko-litewskich nie miał wpływu na decyzję prezydenta Komorowskiego. Profesor Nałęcz przypomniał, że prezydent odwiedzał już Litwę, docenia wydarzenia sprzed 20 lat, w których Polska i Polacy mieli przecież swój udział.

Gość Jedynki zapewnił, że jedynym powodem rezygnacji z udziału w rocznicy jest znacznie wcześniej zapowiadana wizyta prezydenta na Słowacji. - Trudno nagle odwoływać spotkanie, które było planowane już na początku kadencji - zaznaczył prezydencki doradca.

Tomasz Nałęcz nie wykluczył, że prezydent pojawi się 16. lutego na Litwie. Wtedy Litwini będą obchodzić 93. rocznicę ogłoszenia niepodległości. 11 listopada, w polską rocznicę odzyskania niepodległości, Warszawę odwiedziła prezydent Litwy, Dalia Grybauskaite.

13 stycznia na Litwie będzie obchodzona 20. rocznica krwawych wydarzeń z 1991 roku. Dzień Obrońców Wolności upamiętnia cywilne ofiary Armii Radzieckiej, które zginęły pod Wieżą Telewizyjną w Wilnie, kiedy to władze ZSRR próbowały siłą powstrzymać Litwę od wyjścia z ZSRR. Od kul i pod gąsienicami czołgów poległo 14 bezbronnych osób, jeszcze kilkaset zostało rannych. Wydarzenia te zapoczątkowały rozpad ZSRR.

W uroczystośćiach nie weźmie udziału nikt ze znaczących polskich polityków. Litewska prasa twierdzi, że to wyraz pogarszających sie stosunków na linii Warszawa-Wilno.

Tomasz Nałęcz jest zaniepokojony terminem publikacji raportu MAK na temat katastrofy smoleńskiej. Ma on być przedstawiony przed południem na konferencji prasowej, a następnie opublikowany na stronie internetowej.

Profesor przyznał, że treść raportu może zdecydować, czy prezydent Komorowski weźmie udział w obchodach rocznicy katastrofy 10 kwietnia. Dlatego, że nie wiadomo, jak na raport zareagująa rodziny ofiar katastrofy. I to od nich zależy czy taka pielgrzymka się odbędzie. Gdyby treść raportu MAK była dla nich niesatysfakcjonująca, to mogłyby odwołać udział w uroczystościach.

Pielgrzymkę rodzin uzgadniali Bronisław Komorowski i Dmitrij Miedwiediew podczas wizyty prezydenta Rosji w Polsce. Obaj mieli objąć nad pielgrzymką patronat.

(ag)

Aby wysłuchać całej rozmowy, wystarczy kliknąć "Prezydent nie pojedzie na Litwę" w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.
"Sygnałów Dnia" można słuchać w dni powszednie od godz. 6:00.

*****

Krzysztof Grzesiowski: Nasz gość: doradca prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, prof. Tomasz Nałęcz. Witamy, panie profesorze.

Prof. Tomasz Nałęcz: Witam panów, witam państwa.

K.G.: O dziesiątej dowiemy się, jak wygląda raport przygotowany przez Międzypaństwowy Komitet Lotniczy MAK. Jak pan sądzi, jak ten raport dotyczący katastrofy smoleńskiej oczami Rosjan, bo do tego się sprowadza, będzie wyglądał?

T.N.: No, wiem tyle, ile funkcjonuje tej wiedzy w przestrzeni publicznej. Znam wypowiedź premiera Donalda Tuska dosyć stanowczą w sprawie tego tekstu rosyjskiego, który został Polsce przedstawiony, znam wypowiedź ministra Millera, pułkownika Klicha akredytowanego przy MAK-u. Zresztą niepokojąco brzmi czas publikacji tego raportu i ten dosyć krótki okres odnoszenia się do polskich uwag, które przecież były bardzo obszerne i w znacznej mierze składały się z zadawanych pytań.

K.G.: No tak, bo uwagi były zgłoszone bodaj 16 grudnia, ale przecież Rosjanie mają 10 dni wolnego od 1 stycznia, w związku z tym tak naprawdę czasu było bardzo mało.

T.N.: No więc właśnie, to jest bardzo szybko, więc jeśli prawdziwa jest ta wiedza, że te sto kilkadziesiąt stron polskich uwag to w znacznej części są też pytanie do strony rosyjskiej, no to można odczuwać w sercu niepokój, czy czasem Rosjanie nie wybrali takiej drogi, jeśli chodzi właśnie o zadane pytania, nas zupełnie nie satysfakcjonującej, to znaczy nie opublikowali swojego tekstu i naszego tekstu. No, jeśli w naszym tekście są bardzo istotne pytania, na które oczekujemy wypowiedzi, to publikacja tych pytań niczego przecież nie załatwia.

K.G.: Czy treść tego raportu może mieć wpływ na stosunki polsko-rosyjskie?

T.N.: Myślę, że...

K.G.: Jeśli nie zostaną uwzględnione nasze opinie?

T.N.: Samej treści raportu bym nie przeceniał, natomiast finalny efekt ustaleń, prac nad przyczynami katastrofy pod Smoleńskiem oczywiście tak. Tylko pamiętajmy, że ustalenia MAK-u to są te ustalenia, które mają dotyczyć przyszłych zasad przy ruchu lotniczym, natomiast to nie jest kwestia odpowiedzialności, toczy się jeszcze śledztwo prokuratorskie w Rosji, działają równolegle polska komisja badająca przyczyny wypadków lotniczych i toczy się polskie śledztwo i tu jest też niesłychanie ważne stanowisko Rosjan, pomoc prawna strony rosyjskiej udzielana polskiej prokuraturze. I to będzie ostatecznie rozstrzygało, choć też nie ma co bagatelizować tego tekstu. Jeśli to byłoby tak jak ocenił premier Tusk kilka tygodni temu, to nie byłby element sprzyjający pozytywnym stosunkom polsko-rosyjskim.

K.G.: Gazeta Wyborcza przypomina dzisiaj fragment rozmowy z panem, w której sugerował pan, że gdyby w raporcie nie uwzględniono polskich uwag, to prezydent może z wyjazdu w pierwszą rocznicę katastrofy smoleńskiej, z wyjazdu do Smoleńska zrezygnować.

T.N.: Tak, podtrzymuję tę wypowiedź. Może z pewną korektą, że tu nie chodziło o rezygnację z wyjazdu do Smoleńska, bo tutaj nie ma żadnej tajemnicy. Prezydent, który jest za godnym upamiętnieniem, pamięci ofiar katastrofy, który kieruje się tutaj zasadniczym przekonaniem wspierania w tych zachowaniach rodzin, bo tu rodziny są najważniejsze, prezydent w trakcie rozmowy z panem prezydentem Miedwiediewem zaproponował, że jeśli byłaby taka wola rodzin, żeby pierwszą rocznicę katastrofy rodziny mogły spędzić w Smoleńsku na uroczystości żałobnej na miejscu katastrofy, to byłby mniej więcej powtórzony scenariusz (...) nie chcę niczego przesądzać, z 10 października, kiedy większość rodzin zdecydowała się jechać do Smoleńska. Towarzyszyła przecież tym rodzinom pani prezydentowa Komorowska, była pani prezydentowa Miedwiediewa. Więc prezydent w rozmowie z prezydentem Miedwiediewem poruszył tę sprawę mówiąc, że jeśliby rodziny się zdecydowały tego dnia być w Smoleńsku, to żeby obydwaj prezydenci objęli patronatem taką pielgrzymkę rodzin i ewentualnie wzięli w niej udział. I prezydent Miedwiediew bardzo to pozytywnie przyjął, deklarując właśnie swój ewentualny patronat dla takich zachowań. Mówiono też o pomniku na miejscu ofiar katastrofy. Ale niczego nie przesądzono, tutaj tym punktem wyjścia jest stanowisko rodzin. Prezydent Komorowski przetarł tylko w rozmowie z prezydentem Miedwiediewem szlak dla takich zachowań. I tutaj też nie rozdzierałbym szat, że jeszcze nic w tej sprawie nie zrobiono.

K.G.: Czyli nie ma jakiegoś planu, konkretnego planu...

T.N.: Nie.

K.G.: ...jak ma wyglądać 10 kwietnia 2011 roku z punktu widzenia Kancelarii Prezydenta?

T.N.: Panie redaktorze, konkretnego planu nie ma, ponieważ od początku tej historii prezydent traktuje właśnie podmiotowo wolę rodzin, nie chce uczynić nic, co byłoby jakimś narzucaniem jakiegoś rozwiązania rodzinom, co by już mogło ewentualnie dotknąć rodziny. Ale jest jeszcze trochę czasu, oczywiście jest go coraz mniej. Jeśli tylko będzie taka wola rodzin, a tutaj też Kancelaria się nie spieszy, jeśli chodzi o jakieś dopytywanie się o to, bo rozumiemy, przecież wszyscy jesteśmy ludźmi, że to, czy rodzinom... czy taka będzie wola rodzin, żeby być w Smoleńsku 10 kwietnia, to też przecież w istotnej mierze zależy od stanu prac nad wyjaśnieniem przyczyn katastrofy, no bo... także od dzisiejszego dnia, bo przecież nie można wykluczyć takiego rozwoju wydarzeń, że rodziny nie będą chciały tego dnia przeżywać w tamtym miejscu, będą wolały uroczystość żałobną w Polsce i wtedy oczywiście Kancelaria będzie do dyspozycji i takie uroczystości zostaną przygotowane. One przecież nie wymagają jakichś wielomiesięcznych przygotowań.

K.G.: Prezydent będzie lub nie. A pani prezydentowa? Wiadomo, że będzie na pewno 10 kwietnia w Smoleńsku bez względu na to, co się wydarzy choćby dzisiaj?

T.N.: Jeśli rodziny życzyłyby sobie mniej więcej powtórzenia scenariusza z 10 października, jeśliby uważały, że jest taka atmosfera, jest taki klimat, że ten dzień będzie im łatwiej przeżyć na miejscu katastrofy, to oczywiście będzie tutaj życzliwe wsparcie pani prezydentowej, ale też i prezydenta. I jeśli byłaby taka wola rodzin, to myślę, że można byłoby zrealizować ten potencjalny scenariusz, o którym mówili obydwaj prezydenci w grudniu, czyli że na miejscu katastrofy byłyby uroczystości żałobne z udziałem nie tylko pań prezydentowych, ale i obydwu też prezydentów.

K.G.: Panie profesorze, jeszcze w sprawie, gdzie prezydent będzie, a gdzie go zabraknie. 13 stycznia, Dzień Obrońców Wolności na Litwie, uroczystości w Wilnie, no i już od kilku dni pojawiają się informacje związane z obecnością czy też nieobecnością najwyższych polskich polityków od prezydenta począwszy. Wiadomo, że prezydenta na Litwie tego dnia nie będzie, bo będzie na Słowacji, tak?

T.N.: Tak, ale to jest jasne, ale nie ze względów, które część, zwłaszcza mediów litewskich przypisuje polskiemu prezydentowi, że to się wiąże z jakimś gestem nieżyczliwości wobec Litwy...

K.G.: Ale przyzna pan, panie profesorze, że stosunki polsko-litewskie nie są w najlepszym stanie...

T.N.: Ale jeśli chodzi...

K.G.: ...z różnych powodów.

T.N.: My, Polacy, mamy pewne oczekiwania wobec strony litewskiej i to przecież nie wymyślone, a oparte o zapisy traktatu polsko-litewskiego sprzed kilkunastu lat. To jest kwestia pisowni nazwisk, to jest kwestia stosunków własnościowych, czyli przywrócenia własności litewskim obywatelom narodowości polskiej na takich samych zasadach jak to otrzymują Litwini.

K.G.: No, jeszcze kwestie szkolnictwa w języku polskim.

T.N.: To jest kwestia szkolnictwa właśnie. Z tym, że przecież to nie jest tak i tutaj pan prezydent Komorowski jest osobą delikatną i cała polska dyplomacja, że mając określone stanowisko w konkretnych sprawach, jeśli chodzi o relacje polsko-litewskie, my chcemy to przypominać w dniu odświętnym. To tylko brak wychowania sprawia, że idziemy do cioci na imieniny z bukietem ostów i z pretensjami jakimiś, nawet jeśli część z nich jest uzasadniona. Więc to oczywiście nie ma mowy o demonstrowaniu jakiegokolwiek polskiego stanowiska w tym dniu. Kłopot jest bardzo prozaiczny, on się wiąże z konstruowaniem prezydenckiego kalendarza, który jest konstruowany na wiele miesięcy wcześniej. Wizyta prezydenta Komorowskiego...

K.G.: Czyli zaproszenie litewskie przyszło zbyt późno?

T.N.: Nie chciałbym tak powiedzieć, bo mogłoby zabrzmieć niegrzecznie, natomiast wizyta prezydenta Komorowskiego na Słowacji (przypomnijmy: prezydent na Litwie już był i to parokrotnie) była projektowana tuż na początku kadencji, tak, żeby prezydent mógł odwiedzić wszystkich sąsiadów, w związku z czym trudno, kiedy przyszło zaproszenie ze strony Litwy, żeby naszym przyjaciołom na Słowacji proponować zmianę terminu wizyty, bo prezydent w tym czasie chce jechać na Litwę.

K.G.: Czyli odrzuca pan taką możliwość, że to taki sygnał niezadowolenia z sytuacji polskiej mniejszości z sytuacji na Litwie nieobecność prezydenta, premiera, szefa resortu spraw zagranicznych.

T.N.: Całkowicie go wykluczam, oczywiście nie ukrywając, że prezydenta, tak jak i przecież polska dyplomacja, ma określone stanowisko w tych nierozwiązanych sprawach w stosunkach polsko-litewskich, ale absolutnie tego nie wiąże z byciem na litewskich świętach. No przecież przypomnijmy: mówimy o 20-leciu wydarzeń, w których Polska miała znaczący udział, polscy posłowie z Obywatelskiego Komitetu byli wtedy przecież w parlamencie litewskim, zabarykadowali się razem z Litwinami w tym budynku, litewski minister spraw zagranicznych był w Polsce i przygotowywał ewentualnie funkcjonowanie tutaj właśnie, w Polsce, litewskiego rządu na emigracji. Tak że w tych sprawach wszystkie myślę polskie serca, a już na pewno serce Bronisława Komorowskiego bije w dzisiejszym dniu litewskim rytmem, ale nie można z tego powodu powiedzieć Słowakom: jesteście naszym gorszym sąsiadem, chociaż obiecaliśmy, to nie jadę.

K.G.: Ale prezydent ma być oficjalnie na Litwie 16 lutego. Potwierdza pan profesor tę informację?

T.N.: Nie wiem, czy to jest oficjalnie już ustalone...

K.G.: To jest Dzień Odbudowania Państwa Litewskiego, święto narodowe.

T.N.: To zgoda, pamiętam też pani prezydent Litwy była 11 Listopada, które jest takim odpowiednikiem tego święta u nas, Dniem Niepodległości, była w Polsce i jeśli to tylko będzie możliwe, to prezydent się na Litwie pojawi. Ale nie mam stuprocentowej pewności, że to już jest w prezydenckim kalendarzu.

K.G.: No to dowiemy się przed 16 lutego.

T.N.: Nie, szybciej się dowiemy na pewno.

K.G.: Dziękujemy za rozmowę.

T.N.: Dziękuję.

K.G.: Doradca prezydenta Rzeczpospolitej prof. Tomasz Nałęcz, nasz gość.

(J.M.)