Dla wielu największą bolączką jest utrata dotychczasowych dochodów. Zwłaszcza tam, gdzie utrzymywano się głównie z rolnictwa. Tak jest np. w gminie Wilków, która najbardziej ucierpiała w ostatniej powodzi.
- Nasza gmina jest w 100 proc. rolnicza, straciliśmy nasadzenia sadowniczo-chmielarskie, z których do tej pory słynęliśmy – podkreślił Grzegorz Teresiński, wójt gminy.
Gość "Sygnałów dnia" zaznaczył, że mieszkańcy lada moment odtworzą ten segment gospodarki, ale na to, by rośliny wydały plon, potrzeba 3-4 lata.
Urząd Pracy przygotował program interwencyjny, który polega na usuwaniu skutków powodzi w sadach i przy domach. Rolnicy otrzymują za to pieniądze, poza tym mogą liczyć tylko na swoje oszczędności i napływające dary.
Program skończył się jednak 31 grudnia ubiegłego roku. Do tej pory gmina nie otrzymała środków na jego kontynuowanie. Ministerstwo twierdzi, że pieniądze na zatrudnienie przy usuwaniu skutków powodzi ok. 730 rolników, zostały już przyznane i że trzeba tylko czekać na pojawienie się ich na koncie gminy.
Zgodnie z ustawą prace przy usuwaniu skutków powodzi będą trwały tylko do końca grudnia tego roku, pozostaje więc rok na przygotowanie odpowiednich rozwiązań prawnych dla poszkodowanych.
(pp)
Aby wysłuchać całą rozmowę, wystarczy kliknąć "Co dalej z gminą Wilków?" w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.